27 lutego 2013

Recenzja: Lena Romul - Industrialnie Instynktownie

Dawno, dawno temu, za górami, za lasami odbyła się IV edycja programu Mam Talent. Zwycięską trójcę, czyli Kacpra, Piotra i Martę zapewne kojarzycie, w końcu pewnym czasem byli mocno promowani. A pamiętacie Lenę Romul? To ta od saksofonu, która w finale uplasowała się na 9 pozycji. Jest zdobywczynią wielu prestiżowych nagród i wyróżnień, głównie za projekty jazzopodobne. Nic dziwnego, przecież wokół takich klimatów obracała się jej edukacja w prestiżowych szkołach muzycznych. Jednak debiutancki album, jak sama przyznaje, z jazzem ma niewiele wspólnego. W takim razie sprawdźmy, co to właściwie jest.

Przede wszystkim w uszy rzuca się spora liczba eksperymentów. W zależności od projektu (wydawnictwo dwuczęściowe) posłuchamy sobie mieszanki popu, rocka, elektroniki i, od biedy, trip hopu (Industrialnie) lub harmonijnego folku połączonego z jazzem i baroque popem (Instynktownie). Jak widać, są to dwa różne światy, zwiastujące kawał solidnej alternatywy. Lecz czy aby na pewno jest się czym podniecać?

19 lutego 2013

Recenzja: Foals - Holy Fire

- Jest sprawa – powiedział znajomy. - Kojarzysz Foalsów, co nie? To ten oksfordzki band z Yannisem Philippakisem na czele.
- Nie da się ich nie znać, w końcu 2008 bez Antidotes nie byłby taki sam.
- No. Niedawno szarpnęli się na nowy LP i nie wiem czy wiesz, ale opiszesz go na tym swoim blogu. Mówię ci, czysta magia i kwintesencja wszystkiego co najlepsze.
- Mogłeś wcześniej powiedzieć, właśnie ułożyłem sobie grafik.
- Jakoś się dogadamy. Moje wyborowe argumenty już się chłodzą.
- Ok, tekst będzie po weekendzie.

Nie licząc 6 EP’ek, Holy Fire jest trzecią produkcją wydaną przez 5-osobową formację Foals. W wersji podstawowej wrzucono na nią 11 tracków zahaczających o indie, elektronikę i math rocka, czyli zestaw towarzyszący grupie od początku kariery. Dotychczas taka kombinacja wypadała nadzwyczaj atrakcyjnie i wydawałoby się, że tym razem będzie podobnie, jako że zarówno zachodnie media, jak i moi znajomi wyrażali się o wydawnictwie w samych superlatywach. Sorry, ale ja tu widzę spadek formy.

13 lutego 2013

Recenzja: Bullet For My Valentine - Temper Temper

Lubię pozytywne zbiegi okoliczności. A tak się składa, że jeden z nich nastąpił w przypadku mojej kariery z Bullet For My Valentine. Co prawda zespół znam już od dłuższego czasu, jednak dopiero w styczniu zaopatrzyłem się w całą jego (długogrającą) dyskografię, czyli albumy 'The Poison', 'Scream, Aim, Fire' i 'Fever'. Niedługo po tym dowiedziałem się o nowym wydawnictwie, zapowiedzianym na połowę lutego – to, że opisanie go będzie moim priorytetem było więc oczywiste. W końcu jestem na bieżąco i wszystkie wymagane informacje mam już w główce. Krążek w sprzedaży, pora na tekścik.

Temper Temper to zbiór 11 utworów utrzymanych w agresywnym, typowo metalcorowym klimacie, stanowiącym kontynuację poprzednich pozycji. Ich produkcję powierzono, tak jak ostatnio, Donowi Gilmore, znanemu ze współpracy z m.in. Duran Duran, Linkin Park i Hollywood Undead. Gość już nieraz udowodnił, że zna się na rzeczy. Ciekawe, co zmajstrował tym razem.

9 lutego 2013

Recenzja: Echoes of Yul - Cold Ground

Większość osób czytających regularnie RM zapewne zauważyła, że nie mam skłonności do promowania młodych artystów. Pomijając fakt, że rzadko mają coś ciekawego do zaproponowania, wychodzę z założenia, że od takich działań są inni blogerzy. Jednak ostatnio naszło mnie na zrecenzowanie czegoś made in Poland, jako że w tym roku nie miałem okazji rozebrać na czynniki pierwsze żadnego polskiego wydawnictwa. W tym samym czasie napatoczyli się panowie z opolskiej formacji Echoes of Yul, informując o swoim najnowszym dziele. Rzuciłem na nie uchem, zaintrygowało mnie, postanowiłem je opisać. Oto moje spostrzeżenia.

Drugi album Michała i Mateusza, Cold Ground, składa się z 13 kompozycji prezentujących dosyć specyficzny rodzaj muzyki. Mamy do czynienia z mieszanką industrialu, ambientu i krautrocka, czyli, krócej mówiąc, alternatywnej elektroniki i post-metalu. Nie każdemu spodobają się takie brzmienia – a już na pewno nie radiowemu targetowi. Dlaczego?

5 lutego 2013

Recenzja: Blue - Roulette

Po różnych rockowo-elektronicznych zawirowaniach, najwyższa pora powrócić do muzyki popularnej. Dzisiaj zajmiemy się brytyjskim boysbandem zwanym Blue, który działa w branży od roku 2000. Jego kariera nie trwała jednak zbyt długo – rozwiązano go już po 5 latach, jako że muzykom zachciało się pracy nad solowymi projektami. W gruncie rzeczy nic konkretnego z tego nie wyszło, więc w 2009 r. nastąpił wielki powrót. Spoglądając na sektor współczesnych bojsbendów, nie da się nie zauważyć, że powiewa w nim nudą, bo mało która formacja prezentuje materiał na przyzwoitym poziomie. Niebiescy nie stanowią wyjątku.

Tak sobie słucham tych 15 nagrań i słucham i nic ciekawego nie słyszę. Roulette to typowy pop z gatunku radiofriendly, wyprodukowany przez m.in. Red One'a, The Smeezingtons, Ne-Yo i StarSign. Jaki z tego wniosek? Taki, że warto przygotować się na 55 minutową powtórkę z bieżących trendów. Zapewne już domyślacie się, że recenzja nie będzie zbyt pochlebna - czas więc sprawdzić, co dokładnie tutaj spieprzono.

2 lutego 2013

Przegląd Płyt Pominiętych #2

Tegan and Sara - Hearttrob

Ilość tracków: 10
Gatunek: Elektronika, pop, podobno indie rock
Label: Warner Bros. Records
Single: Closer, I’m Not Your Hero
Najlepsze momenty: single + Now I’m All Messed Up
Najgorsze momenty: Chyba się starzeję, bo nic nie wyłapałem.
Proponowana ocena: 5/6


Kanadyjskie bliźniaczki jak zwykle pokazały klasę. Chociaż natężenie zastosowanej elektroniki jest dosyć duże, to niczym nie męczy i wciąż wydaje się przyjemna. Osiągnięto to głównie dzięki ciepłym syntezatorom, które, zamiast wywoływania bólu głowy i odruchów wymiotnych, wpadają w ucho, zapewniając rozrywkę na bardzo ciekawym poziomie. Przyczynia się do tego też fakt, że materiał utrzymano w energicznym (oraz zróżnicowanym, co pasowałoby zaznaczyć) tempie, które uniemożliwiło wkradnięcie się nudy i innych wkurzających niedociągłości. Generalnie nie mam więc na co narzekać - chyba że zimę, przez którą nie mogę wypróbować tego w rowerowej playliście. W końcu jest pozytywna energia, swoista świeżość oraz letni klimat. Like it!