23 marca 2011

Recenzja: Saigon - The Greatest Story Never Told

Ostatnio zaczęło mnie strasznie wkurzać, że wszystkie albumy jakie wpadają mi w ręce mają oceny 4, albo niżej – słuchałem ich dziesiątki razy licząc, że mnie pozytywnie lub negatywnie olśni i ocena będzie niższa albo wyższa (byle nie 4 i 3)– niestety nie olśniło. I żyłem w takiej monotonni aż do dnia, gdy przez przypadek natrafiłem na nowy longplay Saigona. Odpaliłem i powiedziałem: No w końcu…


Na amerykańskiego rapera Briana Daniela Carenard’a wpadłem jakieś pół roku temu, gdy po raz pierwszy usłyszałem utwór Get Busy. Oryginalne sample i niezła nawijka sprawiły, że przez pewien okres czasu chciałem poznać całą jego twórczość. Niestety, dałem sobie spokój po dwóch miesiącach – ten gość wydał 7 mixtape’ów (mniejsze albumy) oraz 4 „uliczne” longplay’e. Poza tym w sieci można znaleźć dziesiątki nieoficjalnych utworów, które niewiadomo kiedy i gdzie powstały – czyli są, ale ich nie ma. I jak tu cokolwiek ogarnąć?


The Greatest Story Never Told jest jego pierwszym w pełni profesjonalnym albumem. Wypakowany jest 18-stoma ciemniejszymi od czerni numerami wyprodukowanymi m.in. przez Just Blaze’a, Lamar Edwards’a i Kanye West’a – a te nazwiska mówią same ze siebie. Przy wyborze repertuaru, raper starał się nie celować w target radiowego trendu – na krążku znajduje się czysty uliczny (ale nie prostacki) rap pozbawiony wszelakich bajerów tj. śpiewające w refrenie plastikowe blondyny czy discopolowe wycie. Możemy być pewni, że Eska i RMFy tego nie puszczą – zapewnia to brak popowych wstawek. Dobre r&b jest ciężko wyprodukować – Saigon widocznie dobrze o tym wiedział i właśnie dlatego nie poszedł w stronę większości raperów, którzy próbują swoich sił w tymże gatunku, robiąc to zazwyczaj nieudolnie.  
Saigonowi pomaga elita poważanych postaci: Jay-Z, Joe Budden, Q-Tip, Fatman Scoop , Just Blaze, Black Thought (z The Roots) i wielu innych. Jak to wygląda w praktyce? Profesjonalnie wybrani goście sprawiają, że w końcu nie mamy wrażenia, że nagranie wykonuje jeden artysta – raperzy różnią się w zasadzie wszystkim: głosem, stylem rapowania, lifestylem, etc., przez co wzajemnie się dopełniają, wyraźnie słychać ich zgranie i harmonie. Poza tym fajnie jest usłyszeć znajome głosy w niecodziennej, średnio komercyjnej odsłonie.
Co do konkretów: jest różnorodnie, tłusto i czarno (to określenie pojawia się nie bez przyczyny). Prawie każdy element został dopracowany: doskonałe (choć nie powalające) sample, kozackie flow i niezły tekst. A o czym opowie nam raper? Na pewno nie o laskach, samochodach i innych oklepanych tematach. Brian ociera się o klimaty więzienne – przywołane są liczne historie będące szarą rzeczywistością życia nie tylko za kratkami, ale również na ulicy, pełną nadziei, strachu i niepewności. Ten temat co prawda też nie jest super oryginalny, ale rekompensuje to sposób w jaki zostaje przedstawiony.
The Greatest Story Never Told jest klasykiem –mimo iż był nagrywany przez ok. 8 lat, jest świeży, solidny i jak najbardziej na czasie. Krążek może nie będzie cieszył się ogromnym sukcesem komercyjnym (chociaż Jay-Z pojawił się w nim po to, by jednak ktoś o nim usłyszał), jednak z pewnością zyska rzesze fanów. Nie martw się, jeżeli Ci nie podejdzie - rap sam w sobie jest gatunkiem specyficznym, trudnym do przetrawienia szczególnie przez osoby słuchające na co dzień czegoś innego. Natomiast słuchaczom, którzy lubią ten rodzaj muzyki, album z pewnością przypadnie do gustu.


Zgadzasz się? Podaj dalej:

0 komentarze:

Prześlij komentarz