26 listopada 2012

Recenzja: Example - The Evolution of Man

Example jest jednym z nielicznych artystów, którym przejście z klimatów czarnych na taneczne wyszło zdecydowanie na dobre – do tego stopnia, że pozostając przy brzmieniach z debiutu, nawet w połowie nie osiągnąłby obecnego sukcesu. Duży udział ma w tym jego charyzma, dzięki której wszystko, za co się zabiera, wzbudza sporą sympatię. Dodając do tego całkiem niezłe flow i znajomość śmietanki brytyjskiego clubbingu, dotychczas prezentował on przebojowe, jednocześnie świeże oraz nieprzekombinowane produkcje. Czyli takie, jakich spodziewałem się i tym razem. Liczyłem na drobną rekompensatę za nieco średniawego Calvina. A co otrzymałem?

W zestawieniu z wcześniejszymi wydawnictwami, The Evolution of Man stanowi jeszcze większy krok ku muzyce klubowo-elektronicznej. Wszystkie 13 kompozycji utrzymano w żywiołowym tempie, rezygnując ze spowalniających motywów (jeden wyjątek) pokroju Anything, czy Microphone z zeszłorocznego Playing In the Shadows. Produkcja - jak ostatnio: Feed Me, Dirty South i Skream, dodatkowo wsparci przez m.in. Zane’a Lowe z BBC Radio 1, Tommiego Trasha, Grahama Coxona, Bengę i Alexa Smitha. Tyle teorii, teraz rzućmy uchem na podkład.

21 listopada 2012

Recenzja: Rihanna - Unapologetic

Gdyby przyszło mi ułożyć ranking najbardziej niewyżytych wokalistek, Rihanna zajęłaby w nim jedną z najwyższych lokat. W końcu to właśnie ona wydaje co roku, począwszy od 2005 (z przerwą w 2008), same multiplatynowe krążki. Wpierw jako niewinna nastolatka, obecnie jako dojrzała, wyzywająca kobieta. Przy okazji premiery coraz to nowszego materiału, regularnym zmianom ulega nie tylko jej image – liczne transformacje przechodzi też muzyka, do której ciągle dorzuca modne, ale niekoniecznie trafne elementy. Chociaż łatwo przewidzieć gatunek, w którym Barbadoska będzie się obracać, to nigdy nie wiemy, w jaki sposób go przedstawi.

Poza klasycznymi popowymi motywami zabarwionymi pierwiastkami R&B, na 14-utworowym Unapologetic pokuszono się o kilka ukłonów w stronę areny elektroniczno-dancowo-dubstepowej. W związku z tym, oprócz tak oczywistych postaci jak No I.D., StarGate czy Benny Blanco, na liście producentów spotkamy Davida Guettę, Chase & Status i Nicky’a Romero, którzy na co dzień zajmują się muzyką zdecydowanie bardziej klubową. Jeżeli chodzi o same dźwięki, efekt końcowy wyszedł przystępnie, jednak to, co z nich poskładano już nie przypadło mi do gustu.

16 listopada 2012

Recenzja: Green Day - ¡Dos!

Po dobrym, ale nieco różowo-infantylnym ¡Uno!,  nadeszła pora na drugą część trylogii, do której miałem ogromne obawy, związane z ewentualnym przerostem formy nad treścią. Bo niby po co znana rockowa grupa wydaje 3 długogrające krążki prawie w tym samym czasie? Pierwsza myśl – dla kasy. Druga myśl – dla kasy. Trzecia – nie wiem. Wychodząc z założenia, że pieniądze rzadko kiedy idą w parze z jakością, po tym dziele spodziewałem się produkcji bliźniaczo do siebie podobnych, jeszcze bardziej słodkich i niezmiernie przewidywalnych. Po parokrotnym odsłuchu muszę przyznać, że, o dziwo, nie jest aż tak źle. Wręcz dosyć przystępnie.

Przed lekturą koniecznie zapoznaj się z Green Day - ¡Uno!. Za dużo odniesień – nie przeczytasz, nie zrozumiesz.

Na ¡Dos! ponownie zaserwowano nam radiową odmianę punk rocka, tym razem zamkniętą w 13 trackach. Standardowo za sterami stanął Rob Cavallo i standardowo też całość została wydana przez Reprise Records. Jak widać, jeżeli chodzi o formalności, nie zaszły tutaj żadne znaczące zmiany. Z kolei w przypadku zarówno podkładu jak i liryki, pokuszono się o pewne innowacje. A jakie?

12 listopada 2012

Recenzja: Christina Aguilera - Lotus

Znowu nie wyszło. Przynajmniej tak pisały media, które przedpremierowo odsłuchały najnowsze wydawnictwo 31-letniej Christiny Aguilery. Te same, które dwa lata temu niesprawiedliwie nazwały Bionic kompletnym niewypałem. Myślałem, że w tym przypadku będzie podobnie: zachód ponarzeka sobie, że Lotus nie oddaje możliwości wokalnych Kryśki oraz kontynuuje spadek formy, a mnie mimo wszystko przypadnie do gustu i połowa krążka wyląduje na moim Cowonie. Niestety, tym razem naprawdę jest słabo. Cholera, jak ja nie lubię nie mieć racji.

13 nagrań wchodzących w skład Lotusa to modne połączenie electropopu i niewielkiej dawki soulu. Jako że odpowiadają za nią przede wszystkim Max Martin, Shellback oraz Alex da Kid, czyli producenci mający na koncie kilka ponadczasowych dokonań, wiele wskazywało, że otrzymamy dzieło pełne hitów, które w zależności od specyfiki wpadałoby w ucho lub potrafiło rozczulić. W praktyce, efekt ten można odczuć jedynie w paru pozycjach. Właśnie tak się dzieje, gdy artysta tworzy muzykę na siłę.

7 listopada 2012

Recenzja: Taylor Swift - Red

WTF? Taka była moja pierwsza reakcja, gdy ostatnio przejrzałem notowania prestiżowych list sprzedaży. Na Wyspach, w USA, Kanadzie, Norwegii, a nawet w Australii i Nowej Zelandii dominowała ta sama pozycja – krążek Red należący do 22-letniej Taylor Swift. Chociaż lubię dziewczynę, nie potrafię pojąć jej fenomenu. Najpierw wydaje zwyczajny popowy singiel, który mało, że króluje na iTunes, zostawiając daleko w tyle często lepszą konkurencję, to jeszcze traktuje się go jako perełkę country, z którym w rzeczywistości ma niewiele wspólnego. A teraz, zabierając się za analizę całego wydawnictwa, byłem pewny, że w jego przypadku będzie podobnie. No i miałem rację.

Red, czyli czwarta produkcja amerykańskiej wokalistki, zawiera w standardzie 16 tracków, na które składają się zarówno dynamiczne, electropopowe klimaty, jak i folkowe, ostatecznie rockowe ballady przywodzące na myśl twórczość Colbie Callait. Samo country, z którego słynie Taylor, występuje tutaj w ilościach wyłącznie symbolicznych, przekładających się na jedno, góra dwa nagrania. Jakkolwiek nie przeszkodziło to magazynowi Billboard umieścić płytę na pierwszym miejscu listy Country Albums. Fajnie.

3 listopada 2012

Recenzja: Calvin Harris - 18 Months

Producent, DJ, songwriter, okazjonalnie również wokalista – takimi profesjami szczyci się pochodzący ze Szkocji Calvin Harris. Swoje pierwsze dema z muzyką elektroniczną zaczął komponować już w 1999 roku, wrzucając je do portalu MySpace. Po pewnym czasie, jego twórczością zainteresował się DJ Tommie Sunshine, który zaprosił go do swojej wytwórni. Ostatecznie, szybko przeszedł pod skrzydła EMI oraz Sony BMG, co poskutkowało wydaniem albumu I Created Disco. Zarówno on, jak i późniejsze Ready for the Weekend sprawiły, że o Szkocie usłyszał cały świat. Niedawno światło dzienne ujrzało jego trzecie studyjne dziecko, wypełnione licznymi, znanymi głosami. Czas je przetestować.

Na dzieło nazwane po prostu 18 Months trafiło 15 numerów wyprodukowanych przez samego gospodarza. Stanowią one kombinację muzyki pop, house, disco, okazjonalnie czegoś dubstepo-pochodnego. Większość z nich utrzymano w typowo radiowej konwencji, w związku z czym są względnie łatwe w odbiorze. Dodając do tego występy Rihanny, Ne-Yo, Example, Ellie Goulding, Florence Welch, etc., możemy spodziewać się, że materiał sprzeda się całkiem nieźle. Jakkolwiek mnie niezupełnie do siebie przekonuje.