30 listopada 2011

Recenzja: Drake - Take Care

Jak już wspomniałem przy paru wcześniejszych recenzjach, Drake to mistrz subtelnego rapu - świadczy o tym zarówno jego specyficzny głos, jak i sam fakt, że inni artyści chcąc dodać swoim produkcjom więcej 'klimatu', zapraszają do współpracy właśnie jego. Mimo iż w branży muzycznej istnieje od dłuższego czasu, swój debiutancki longplay wydał zaledwie rok temu. Idąc śladem jego dość dużego sukcesu, raper od razu wziął się za pracę nad jego następcą, którego premiera odbyła się w połowie listopada. Czas się przekonać, czy jest równie dobry.


Take Care to nazwa drugiego albumu studyjnego nagranego przez kanadyjskiego rapera i (podobno) aktora ukrywającego się pod pseudonimem Drake. W wersji deluxe usłyszymy stosunkowo dużo tracków, bo aż 20, czyli grubo powyżej obecnych standardów. To niby dobrze, bo prezentowego tutaj czarnego, ale nie ulicznego rapu słucha się nader przyjemnie, lecz z drugiej strony ilość ta może być lekkim przegięciem, bo poszczególne utwory jakoś wielce się od siebie nie różnią i, chcąc nie chcąc, czasami będziemy zachęcani do ziewania.

26 listopada 2011

Recenzja: Mary J. Blige - My Life II... The Journey Continues (Act 1)

Mary J. Blige ma 40 lat i na rynku muzycznym gości od ponad trzech dekad, wydając przez ten czas 9 niezłych albumów. Sukces, który odniosła jest zasługą głównie jej kreatywności - ludzie pokochali sposób w jaki połączyła elementy czarnego rapu z nowoczesnym rnb. Jednak, jak wiadomo, wciąż powtarzane motywy po czasie tracą swój urok - czy więc na najnowszym wydawnictwie wokalistka zaskoczy nas czymś nowym odświeżając swój styl, czy po prostu dostaniemy co to zawsze?



Krążek wydany przez Geffen Records zwie się My Life II... The Journey Continues (Act 1) i w wersji podstawowej składa się z 14 tracków dających w sumie coś ponad 50 minut dobrej rozrywki utrzymanej w klimatach amerykańskiego rnb z lat '90 wzbogaconego subtelnym rapem oraz nawet elektroniką. Innymi słowy jest nowocześnie ale też kultowo - jednak bez większych szaleństw.

24 listopada 2011

Recenzja: Rihanna - Talk That Talk

Rihanny chyba nikomu nie trzeba przedstawiać - nawet ja, mimo iż nie uważam się za fana jej muzyki, jestem na bieżąco ze wszystkimi pięcioma dotychczas wydanymi krążkami. Wokalistka miała w swojej karierze zarówno mocne jak i słabe produkcje, jednak sukces odnosiło wszystko co było promowane jej nazwiskiem. Chcąc jeszcze bardziej przypodobać się fanom, zaczęła podążać za trendami i z płyty na płytę, jej utwory stawały się coraz bardziej radiowe. Niemniej wszystko ma swoją granicę - czy Rihanna tym razem nie posunie się za daleko?



Talk That Talk to jej szóste studyjne wydawnictwo, więc Barbadoska nie jest już młodą zagubioną nastolatką, tylko doświadczoną showmanką, która potrafi tak dobrać repertuar, by zarówno eskowe dzieciaczki, jak i bardziej wybredni słuchacze potrafili się w tym w miarę odnaleźć. Tak więc w wersji deluxe otrzymujemy 14 numerów, które łącza w sobie elementy dancepopu, rnb, rapu, a czasami nawet soulu i dubstepu. Brzmi nieźle i w większości tak jest, jednak Rihanna ma w swoim dorobku znacznie ambitniejsze produkcje.

22 listopada 2011

Recenzja: Gym Class Heroes - The Papercut Chronicles II

Wiele osób, w tym również ja, miało pewność, że Gym Class Heroes to grupa jednego przeboju - wskazywał na to zarówno fakt, że przez swoją 14-letnią karierę wylansowali tylko jeden hit (pomimo czterech wydanych płyt) oraz to, że od dłuższego czasu słuch o nich zaginął. Jednak ostatnio postanowili wszystkich zaskoczyć i szarpnęli się na wydanie materiału nagrywanego od ponad dwóch lat. Warto było?





The Papercut Chronicles II, tak się zwie piąty album studyjny amerykańskiej grupy Gym Class Heroes, który, podobnie jak parę poprzednich krążków, został wydany przez Decaydance Records. Podstawowo zawiera 11 kawałków z pogranicza popu oraz hip hopu, które ciężko wrzucić do jednego worka - jest parę naprawdę dobrych numerów, jednak znaczną większość stanowią bezpłciowe 'przeboje na siłę', o których więcej szczegółów poniżej.

18 listopada 2011

Recenzja: Pixie Lott - Young Foolish Happy

Mój kolejny import z wysp to Pixie - młoda (ma zaledwie 20 lat), grzeczna oraz zdolna piosenkarka i songwriterka, która w trakcie 5-letniej kariery wydała 1 album (oraz jego reedycję), który odniósł dosyć umiarkowany sukces. Szału nie było, jednak trzeba przyznać, że w jej muzyce jest coś takiego...sympatycznego, co mimo wszystko przykuwa uwagę. Tak przynajmniej było w przypadku jej dotychczasowych dokonań - czas się przekonać czy z nowym materiałem też tak jest.



Najnowszy, drugi longplay brytyjskiej wokalistki Pixie Lott nazywa się Young Foolish Happy i w wersji deluxe składa się z 20 wesołych tracków będących ‘łagodnym popem’, które mimo iż nie powalają na kolana swoją przebojowością, prezentują bardzo przyjemnie, ponadto nie można powiedzieć, że to średniaki - są na to za ciekawe.

12 listopada 2011

Recenzja: Tech N9ne - Welcome To Strangeland

Tech N9ne to jeden z moich ulubionych raperów – jest on obdarzony ponadprzeciętnym flow, poza tym jego muzyka od zawsze prezentowała wysoki poziom. W swojej ponad 13-letniej karierze wydał 12 bardzo dobrych albumów, które jednak nie zawsze zostały doceniane. Ten, o którym mowa dzisiaj, jest już jego drugim wydawnictwem wypuszczonym w tym roku - jak widać Aaron pomimo 40lat na karku wciąż pozostaje pracowity.



Welcome To Strangeland to już 13 (z czego 4 z serii ‘Collabos’) album amerykańskiego rapera ukrywającego się pod pseudonimem Tech N9ne i tak samo jak poprzednie produkcje został wydany przez Strange Music Records. W skład krążka wchodzi 15 tracków będących naprawdę porządnym rapem, który w odróżnieniu od jego wcześniejszych dokonań przekroju ostatniego All 6’s And 7’s prezentuje się znacznie bardziej tajemniczo, wręcz mrocznie. Ale wcale nie gorzej.

7 listopada 2011

Recenzja: Professor Green - At Your Inconvenience

Professor Green, czyli tak właściwie Stephen Paul Manderson to 27-letni brytyjski raper, który swój debiutancki krążek - Alive Till I'm Dead wydał dopiero rok temu. Mimo iż prezentował dosyć ambitną muzykę, nie zawojował świata i doceniony został co najwyżej przez krytyków muzycznych. Szkoda, bo to było na prawdę coś. Ostatnio, światło dziennie ujrzał jego bardzo pożądany następca. Czas się przekonać czy jest równie dobry.



Owe wydawnictwo nosi nazwę At Your Inconvenience i podobnie jak debiut zostało wydane przez Virgin Records. W jego skład wchodzi 15 przyjemnych tracków będących mieszaniną wielu stylów (pop, dubstep, po części electro, etc.), z których największą rolę odgrywa rap. Jak jest? Mniej jajcarsko, znacznie bardziej poważnie, ale jak zwykle ciekawie - chociaż wielkiego szału o tak nie ma, ciężko będzie się zanudzić.

1 listopada 2011

Recenzja: Florence and The Machine - Ceremonials

Florence gości w branży muzycznej od stosunkowo niedługiego czasu, bo od jakiś 4 lat. Jednak swój głośny debiut ‘Lungs’ wydała dopiero 2 lata temu. Od tamtego czasu, mimo iż nie nagrała niczego nowego, wiele osób wciąż fascynuje się jej krążkiem - i słusznie, bo to jeden z lepszych przedstawicieli ambitnego, 'nieradiowego' popu. Teraz nadszedł czas na pokazanie światu jego następcy - zobaczmy co ma do zaoferowania.



Mowa oczywiście o Ceremonials, czyli drugim studyjnym albumie brytyjskiej formacji Florence + The Machine, wydanym pod szyldem Island Records. W wersji podstawowej zawiera 12 numerów będących dźwiękową kontynuacją debiutu, czyli czegoś z pogranicza pop-folka, rocka alternatywnego oraz soulu. Nie jestem fanem muzyki prezentowanej przez tą panią, ale po tym krążku chyba nim zostanę.