Opisując album LMFAO – Sorry For Party Rocking napisałem, że płyt klubowo-dancowych nie można oceniać w kryteriach typowych dla tych bardziej ‘artystycznych’ produkcji. Idąc tą myślą wziąłem się za przegląd najnowszej produkcji wszechobecnego Pitbulla - rzeczywiście nie da się tego ocenić w owych kryteriach, ale jako produkcja klubowa też nie wypada za dobrze; jak widać, wszystko ma swoje granice.
Najnowszy album tego pana zwie się Planet Pit i został wydany przez stosunkowo mało znaną wytwórnię zajmującą się przede wszystkim rapem i rnb – Polo Grounds Music. Prezentowane na nim kawałki, których w wersji Deluxe jest 16, prezentują bardzo niski poziom, wręcz ociekają tandetą i plastikiem – czyli podręcznikowy przykład komercyjnie komercyjnego syfu. Oczywiście są też w miarę przyzwoite numery – szkoda tylko, że jest ich co najwyżej 3…