31 sierpnia 2011

Recenzja: Lil Wayne - Tha Carter IV

Nie mam sprecyzowanego nastawienia do tego gościa - z jednej strony wkurza mnie jego głos i większość featuringów z jego udziałem, ale muszę też przyznać, że produkcje, które wykonuje pod własnym nazwiskiem są całkiem niezłe. Lil Wayne ma na koncie 8 płyt wypełnionych takimi właśnie kawałkami, parę EP'ków, kolaboracji oraz masę mixtape'ów. Jako, że porządny raper nie może nic nie robić, Lil postanowił wydać materiał, który nagrywał od ponad dwóch lat. 



Od ostatniego Carteru minęły 3 lata, czyli to już najwyższy czas na pokazania światu jego kontynuacji, bodajże części czwartej. Wydany przez Universal Republic, Young Money (którą założył właśnie Wayne) i Cash Money Tha Carter IV to w wersji deluxe 18 nowych brzmień prezentujących się całkiem nieźle, jednak bez jakiś większych doniosłości, ot takie przyjemniaczki jakich pełno w sieci.

30 sierpnia 2011

Recenzja: Red Hot Chili Peppers - I'm with You

Nie podlega dyskusji, że Red Hot Chili Peppers to ikona współczesnego rocka alternatywnego: grają od ponad 25 lat i przez ten czas wydali 9 genialnych płyt, które wbiły się w pamięć nie tylko smakoszom gatunku, lecz również osobom interesującym się muzyką 'na poważnie' - to w końcu jeden z tych zespołów, które hurtowo tworzą klasyki. Po ostatnim Stadium Arcadium i małym zamieszaniu w składzie zespołu nadszedł czas na świeżego. Nowość utrzymana w starym stylu, to fakt, ale czy równie przełomowa jak większość poprzedników?


I'm with You, tak się zwie dziesiąte studyjne wydawnictwo amerykańskiego bandu Red Hot Chili Peppers. Zawiera ono 14 ciekawych tracków wydanych pod patronatem wytwórni Warner Bros., które albo są klimatyczne, albo melodyjne, albo po prostu charyzmatyczne. Wniosek: nie jest to już dokładnie to samo co kiedyś, ale Redhoci i tak są w formie, co udowadniam poniżej.

28 sierpnia 2011

Recenzja: Wretch 32 - Black and White

Grime jest to charakterystyczny dla UK gatunek łączący elementy rapu, dupstepu i dnb, najczęściej spotykany z brytyjskim akcentem wykonawców - tak w ogromnym skrócie. Mimo iż bardzo lubię tą muzykę, przez całą blogową karierę albumy tego rodzaju omijały mnie szerokim łukiem. Teraz jeden dorwałem i mu nie odpuszczę - co prawda nie jest to czysty grime ale zawsze coś. No to jedziemy.





W przeciwieństwie do takich ikon jak Skepta, Wiley czy Tinie Tempah, Wretch 32 zawsze był bliżej 'zwykłego' rapu niż grime'u. Odchodząc od swoich 5 mixtape'ów i poprzedniej płyty, w Black and White artysta przechylił szalę maksymalnie w stronę tego drugiego, zostawiając z brytyjskiego stylu stosunkowo niewiele. Straszliwym grzechem to nie jest, bo krążek nie wypada najgorzej, ale numery, których w wersji podstawowej jest 15 aż proszą się o trochę brudnych dźwięków.

19 sierpnia 2011

Recenzja: Blue October - Any Man in America

Blue October to rockowa kapela działająca od ponad 13 lat. Przez ten czas zdążyli wydać 5 znakomitych (no, może poza ostatnim) albumów, które ze względu na dość słabą promocję nie sprzedawały się w oszałamiających ilościach, ale i tak zdobyły ogromną popularność u smakoszy tego typu muzyki. Teraz nadszedł czas na ich szóste podejście - ciekawe czy tym razem również będzie wyborowo...




Na albumie Any Man in America, wydanym przez RED Distribution, do odsłuchu dostajemy 13 niezłych numerów utrzymanych w typowym dla Blue October klimacie rocka alternatywnego. Tracki mimo iż nie wnoszą zbyt wielu nowości, są dość ciekawe, melodyjne i przyjemnie rozluźniają. W końcu jakaś dobra rockowa pozycja.

17 sierpnia 2011

Recenzja: Nero - Welcome Reality

Komercyjne hity podawane nam przez radio i telewizję w większości opierają się na wyrobionych wcześniej szablonach: gdy słyszymy piosenkę, dajmy na to, popową, mniej lub bardziej świadomie znamy jej przebieg i mamy pewne deja vu, że gdzieś to już było, zwykle zero zaskoczenia. Przyzwyczajeni do takiego schematu poszukujemy czegoś nowego, czegoś innego. Dlatego naprzeciw naszym oczekiwaniom wychodzi brytyjska grupa Nero, która do radiowych playlist stara się przemycić pierwiastek dubstepu - jednak czy to dobry pomysł?


Najnowszy krążek grupy Nero nazywa się Welcome Reality i podstawowo zawiera 14 dubstepowych numerów, które nie za bardzo przypominają ich wcześniejsze dokonania - bo to, że jest to ich pierwsze studyjne wydawnictwo wcale nie oznacza, że są to ich pierwsze produkcje: grupa od dłuższego czasu tworzy muzykę, niemniej jednak dopiero teraz postanowiła zaistnieć w komercyjnym świecie. Potencjał mają ogromny, to fakt, ale promowanie takiego albumu to średniorozsądna decyzja...

15 sierpnia 2011

Recenzja: DJ Khaled - We The Best Forever

Z osób pracujących nad tym albumem można by zrobić niemałą pielgrzymkę do Częstochowy: jest tu dużo zarówno producentów, tekściarzy (chociaż większość to producenci) jak i artystów do featuringu. Wiele wskazuje więc na to, że autorowi znudził się underground i postanowił w końcu zaistnieć jako postać bardziej medialna. Ale czy zapraszanie połowy rapowego półświatka to rzeczywiście dobry patent na osiągnięcie sukcesu? Nie sądzę...



Chodzi naturalnie o We The Best Forever, czyli najnowszą produkcję 36-letniego Khaleda bin Abdula Khaleda ukrywającego się pod pseudonimem DJ Khaled. Jest to pierwsze wydawnictwo spod szyldu Cash Money Records i w wersji podstawowej zawiera 12 różnorodnych tracków, które wbrew pozorom nie powalają swoją jakością...Ale przesłuchać od biedy się da.

13 sierpnia 2011

Recenzja: Royce Da 5'9" - Success Is Certain

Lubię Royce'a. Mimo iż znam go jedynie z formacji Bad Meets Evil i z paru pojedynczych utworów, ewidentnie widać, że nie jest to kolejne zbuntowane duże dziecko co to mruczy bądź krzyczy do mikrofonu, lecz utalentowany raper z prawdziwego zdarzenia, który wie, co chce przekazać. Z tego co czytałem jego poprzednie produkcje okazały się genialne, przez co zyskał ogromną rzeszę fanów - jednak nigdy tak do końca nie wyszedł poza underground. 3 lat po swoim ostatnim longplay’u Ryan pokazuje nam swoje najnowsze dzieło. Czas rzucić na nie uchem...

Success Is Certain to piąty solowy krążek rapera ukrywającego się pod pseudonimem Royce Da 5’9”. Patrząc na ilości tracków album wypada dość ubogo, w końcu wersja Deluxe oferuje nam jedynie 13 kawałków (niektóre EP'ki mają więcej), z czego 12 to numery premierowe a jeden to remix starszej nuty. Na szczęście rekompensatą jest jakość: podkład, tekst, flow - 3x tak!

11 sierpnia 2011

Recenzja: Jay-Z & Kanye West (The Throne) - Watch The Throne

Na ten krążek czekałem odkąd tylko został oficjalnie zapowiedziany - w końcu Jay-Z i Kanye West to ikony komercyjnego, lecz porządnego rapu. Czytając zapowiedzi i słuchając przecieków, wiele osób (w tym ja) spodziewało się arcydzieła na miano My Beautiful Dark Twisted Fantasy albo nawet czegoś jeszcze lepszego. Jak wyszło w rzeczywistości – nowy klasyk, średniak, czy  kompletny niewypał? Check It Out!



Watch The Throne jest to pierwsze studyjne wydawnictwo formacji The Throne, czyli dwóch amerykańskich raperów: Kayne Westa i Jay'a-Z. Nagrywany od prawie roku materiał został wydany przez 3 wytwórnie: Roc-A-Fella, Roc Nation i Def Jam. W wersji Deluxe otrzymujemy 16 niezłych tracków będących znakomitym rapem 'z klasą' - nie jest to zwykle uliczne mruczenie, tylko bardziej subtelne i wyrafinowane nawijanie w dobry bit. Mimo to tracki nie są nieziemskie, nie ukrywam, że oczekiwałem czegoś lepszego - ale i tak jest wyborowo.

10 sierpnia 2011

Recenzja: Greyson Chance - Hold on 'til the Night

Greyson ma 14 lat i śpiewaniem zajmuje się stosunkowo niedługo. Przez całe życie nie udzielał się medialnie, w ogóle nikt o nim nie słyszał – było to dziecko jak każde inne. Sytuacja uległa zmianie, gdy pewnego dnia wykonał na fortepianie cover Lady Gagi - Paparazzi, który w krótkim czasie osiągnął na YouTube'ie ponad 40 mln odsłon. Potem rozległy się muzyczne propozycje, poszerzyły się kontakty i tak powstał jego pierwszy krążek. Czyżby nowa wchodząca gwiazda, czy kolejna komercyjna marionetka? Sprawdźmy.



Debiutancki album Greysona Chance’a zwie się Hold On ‘Til The Night i został wydany przez Geffen Records. W jego skład, w wersji podstawowej, wchodzi 10 tracków będących typowym poprockiem, czyli  połączeniem delikatnych gitar, perkusji, itp. z komercyjnymi brzmieniami. Produkcje nie są za lotne, a ich największym atutem jest chyba to, że są w miarę słuchalne i sympatyczne. Co więcej, nie ma w nich niczego nadzwyczajnego, nie są zbyt kreatywne ani świeże. Ot, takie radiowe zapychacze.