Jason Derulo nigdy specjalnie
mnie nie intrygował. Chociaż w 2010 roku wystartował z całkiem przyjemnym
materiałem, którego miło słuchało się w radiu, to brakowało mu wyrazistości,
niepowtarzalnego stylu i wartości, które mógłby zaprezentować słuchaczom wyłącznie
on. Future History z 2011 roku mało tego, że składało się z nieco mniej wciągających nagrań, to okazało się równie wyblakłe. Wręcz ukazało Jasona jako bardziej popowego bliźniaka Chrisa Browna. Po Tattoos nie oczekiwałem cudów – wiedziałem, że
będzie to tania rozrywka nadająca się jedynie na sporadyczne, jednorazowe odsłuchy,
zresztą tak jak ostatnio. No i dostałem dokładnie to, na co liczyłem.
Wydane przez Warner Bros. Records, a wyprodukowane przez
sztab fachowców (RedOne, The Cataracs, DJ Frank E i wiele innych) Tattoos zawiera 11 kompozycji stanowiących
przegląd wszystkiego, co obecnie najmodniejsze w mainstreamie. Większość z nich
to oczywiście typowo popowe melodyjki niekiedy podchodzące pod R&B. Poza tym
usłyszymy maksymalnie radiowe odmiany hip hopu, soulowo podobnych ballad, a
nawet jeden motyw klubowy. Czyli pakiet uwielbiany przez Eskowiczów.
Przyjrzyjmy się jego jakości.