22 września 2013

Recenzja: Jason Derulo - Tattoos

Jason Derulo nigdy specjalnie mnie nie intrygował. Chociaż w 2010 roku wystartował z całkiem przyjemnym materiałem, którego miło słuchało się w radiu, to brakowało mu wyrazistości, niepowtarzalnego stylu i wartości, które mógłby zaprezentować słuchaczom wyłącznie on. Future History z 2011 roku mało tego, że składało się z nieco mniej wciągających nagrań, to okazało się równie wyblakłe. Wręcz ukazało Jasona jako bardziej popowego bliźniaka Chrisa Browna. Po Tattoos nie oczekiwałem cudów – wiedziałem, że będzie to tania rozrywka nadająca się jedynie na sporadyczne, jednorazowe odsłuchy, zresztą tak jak ostatnio. No i dostałem dokładnie to, na co liczyłem.

Wydane przez Warner Bros. Records, a wyprodukowane przez sztab fachowców (RedOne, The Cataracs, DJ Frank E i wiele innych) Tattoos zawiera 11 kompozycji stanowiących przegląd wszystkiego, co obecnie najmodniejsze w mainstreamie. Większość z nich to oczywiście typowo popowe melodyjki niekiedy podchodzące pod R&B. Poza tym usłyszymy maksymalnie radiowe odmiany hip hopu, soulowo podobnych ballad, a nawet jeden motyw klubowy. Czyli pakiet uwielbiany przez Eskowiczów. Przyjrzyjmy się jego jakości.

20 września 2013

Recenzja: Arctic Monkeys - AM

1. Do I Wanna Know?                        11. Knee Socks
2. R U Mine?                                        12. I Wanna Be Yours
3. One of the Road
4. Arabella
5. I Want It All
6. No. 1 Party Anthem
7. Mad Sounds
8. Fireside
9. Why'd You Only Call Me When You're High?
10. Snap Out of It


Mógłbym żyć bez Internetu, prądu, nawet w jaskini - a i tak słyszałbym o premierze AM. Wiadomością o tym krążku bombardowany jestem od ponad miesiąca. A to mówią o nim znajomi, podniecają się nim ludzie w autobusie i barze, że już nie wspomnę, co się dzieje na Facebooku. Krótko mówiąc, fani zespołu mniej lub bardziej świadomie promują ten album gdzie tylko się da. Widząc ten potężny buzz wokół płyty głupio byłoby jej nie przesłuchać. A jak już zabieram się za odsłuch, to przy okazji strzelę sobie recenzję. A co mi tam.

Na swoje piąte studyjne dzieło panowie wrzucili 12 tracków opierających się o klimaty garage rocka przeplatanego motywami indie i psychodeliki. Czyli zostajemy przy typowo rockowych brzmieniach, pozbawionych plastikowych wspomagaczy, tanich infantylnych melodyjek i setek gości w featuringu. Warto nastawić się na 42 minuty porządnej rozrywki. Serwowanej oczywiście przez Domino Recording Company.

15 września 2013

Recenzja: Natalia Kills - Trouble

1. Television                                11. Watching You
2. Problem                                    12. Marlboro Lights
3. Stop Me                                    13. Trouble
4. Boys Don't Cry
5. Daddy's Girl
6. Saturday Night
7. Devils Don't Fly
8. Outta Time
9. Controversy
10. Rabbit Hole

Wiele wskazywało, że Natalia Kills pozostanie gwiazdką jednego przeboju. Po wypuszczeniu w 2011 roku krążka Perfectionist zaczęło się marudzenie, że kopiuje Lady Gagę, brak jej oryginalności itd. Pomimo kilku wydanych singli, znaczący rozgłos uzyskał jedynie Mirrors. Po tym, jak czas jego świetności przeminął, o artystce zrobiło się cicho. Nawet gdy ostatnio obwieściła światu informację o nadchodzącym albumie, mało kto zwrócił na to uwagę. I tutaj pojawia się pytanie – czy materiał z Trouble ma szansę wywindować Natalię na szczyt? Po przesłuchaniu muszę przyznać, że owszem, ma. Ale znikomą.

Trouble to 13 nagrań reprezentujących niewyszukany, radiowy electropop. Jako że wzbogacono go o rockowe elementy, usłyszymy tu perkusję, gitary i, co za tym idzie, ostre riffy – a wszystko to oplecione różowymi syntezatorami. Odpowiadają za to głównie Jeff Bhasker i Emile Haynie (ci od MBDTF Kanyego i MOTM2 Kida Cudiego), wspierani przez Glass Johna oraz Guillaume Doubeta. Jednak tym razem połączenie: topowe brzmienia + rozgarnięci producenci + charyzmatyczna wokalistka wcale nie zaowocowało hitem.

11 września 2013

Recenzja: The Weeknd - Kiss Land

Obok Franka Oceana i Miguela, The Weeknd jest jedną z najlepiej rokujących gwiazd męskiego r&b ‘najnowszej generacji’. A to dlatego, że podobnie jak wspomniana dwójka postawił przede wszystkim na nowoczesność, co z pewnością docenią osoby znudzone standardowymi odmianami rhythm and bluesa. Chociaż wokal tego typu osobistości jest uznawany za mało męski (co niezaznajomionych z tematem może odpychać), to nie da się ukryć, że w połączeniu z solidnymi melodiami robi wrażenie. Poza tym materiał tych panów dostarcza całkowicie innych doznań niż ten serwowany przez divy r&b. A jakich dokładnie? Do tego dojdziemy.

Kiss Land jest debiutanckim dziełem 23-letniego wokalisty. Warto zaznaczyć, że długogrającym, bo krótszych ma na koncie aż 4 (3 EP'ki + 1 kompilacja). W tym przypadku do odsłuchu dostajemy 12 kompozycji opartych o syntetyczne r&b (fachowo nazwane PBR&B). Syntetyczne, ponieważ brzmi jak wyprodukowane przez trance’owego DJ’a, który postanowił przesiąść się na coś bardziej wysublimowanego. Pomysł ciekawy, ale wcale nie taki nowy.

7 września 2013

Przegląd Płyt Pominiętych #8

Naughty Boy - Hotel Cabana

Ilość tracków: 18
Gatunek: mix hip hopu, popu, r&b i od biedy soulu
Label: Virgin EMI Records
Single: Wonder, La La La, Lifted
Na plus: Think About It, Wonder, Get Lucky feat. Tanika (niby cover, a fajny)
Na minus: One Way, So Strong
Proponowana ocena: +4/6


Gdyby dać mi do odsłuchu album Hotel Cabana nie podając autora, z łatwością bym trafił, że jest nim Naughty Boy. Bo chociaż jest to jego debiutanckie dzieło, tutejszy styl można usłyszeć w wielu nagraniach, w których Shahid udzielał się jako producent (patrz: wydawnictwo Emeli Sandé). Poza przyjemnym brytyjskim popornb (zazwyczaj właśnie z udziałem Emeli), usłyszymy utwory typowo hip hopowe (Think About It), czysto popowe radióweczki (La La La) oraz ckliwe klimaty indie (Top Floor). Krążek jest maksymalnie zróżnicowany, to nie podlega wątpliwości. Poza tym Shahid oparł swoje produkcje o nowoczesne brzmienia, jednocześnie zwracając uwagę na ich świeżość i, oczywiście, przebojowe oblicze. W związku z tym większość pozycji bez problemu wpada w ucho i wywołuje jakieś tam emocje. To drugie jest też zasługą zaproszenia do współpracy wyrazistych postaci; przykładowo Emeli Sandé i Ed Shreen rozczulają swoim wokalem, a lajtowe flow Wiza Khalify nadaje numerom stosunkowo beztroskiego charakteru. Reasumując, warto zabrać się za ten krążek – gospodarz pozbierał wszystkie najlepsze motywy ze swojej dotychczasowej działalności, a następnie przeniósł je na Hotel Cabana. Chwytliwa, przemyślana i nawet nieoklepana propozycja.