30 marca 2011

Recenzja: Nicole Scherzinger - Killer Love

Wyobraź sobie zdolnego artystę, który wynalazł maszynkę do robienia pieniędzy: do specjalnego otworu wsadza piosenki będące tak ogromnym syfem, że normalnemu wykonawcy wstyd by było pokazać coś takiego. Następnie kręci korbką charyzmy i popularności, jednocześnie co pewien czas dosypując szczyptę promocji. Widzisz to? Mniej więcej na takiej zasadzie powstał album Killer Love.



The Pussycat Dolls w swojej sześcioletniej karierze tworzyły w miarę przyzwoitą muzykę. Jednak ich ostatnia płyta Doll Domination (z 2009 roku) okazała się dość słaba– każdy kolejny singiel był coraz większą porażką. Czyżby dziewczyny się wypaliły? Pewnie tak pomyślała Nicole Scherzinger, która postanowiła olać swoje koleżanki z zespołu i postawić na solową karierę. Zaczęło się w 2007 roku od paru przeciętnych singli, które, swoją drogą, odeszły już w zapomnienie (może tylko o Baby Love ktoś jeszcze pamięta). Potem ponowna kariera w Pussycat Dolls. I od paru miesięcy znowu sama; jakiś czas temu świat ujrzał kolejny singiel - Poison. Wcale mnie nie dziwiło, że śmierdzi plastikiem. Nie miałem złudzeń, że album który promuje będzie inny – i miałem racje: cały album jest plastikowy.

26 marca 2011

Recenzja: Jessie J - Who You Are

Jessie J, a kto to? Najważniejszą rzeczą, jaką musisz o niej wiedzieć jest to, że nazywa się Jessica Ellen Cornish i jest 23-letnim brytyjskim objawieniem muzyki pop. Od dłuższego czasu pisze teksty dla znanych artystów tj. Justin Timberlake, Christina Aquilera czy Alicia Keys, ale dopiero od niedawno zdała sobie sprawę, że ona też potrafi śpiewać – i to nieźle. W efekcie powstał krążek Who You Are.



Longplay jest promowany przez utwory Do It Like A Dude (w pierwszej wersji napisany dla Rihanny, ale Jessie doszła do wniosku, ze może wykonać go lepiej)i Price Tag. Słuchając tych genialnych produkcji liczyłem na to, że cały krążek będzie utrzymany w podobnym klimacie i na podobnym poziomie. Nie musze chyba pisać, że standardowo się zawiodłem (wbrew pozorom nie jestem aż tak wybredny, po prostu na rynku muzycznym jest chwilowo jakościowa bessa). Jessie na swoim nowym dorobku zawarła 16 utworów utrzymanych w klimatach typowo popowych – są ballady, w których autorka pokazuje, że potrafi śpiewać wysoko (i nawet jej to wychodzi) oraz żywsze, szalone numery. W dodatku wokalistka nie ograniczyła się wyłącznie do klasycznych instrumentów - poza gitarką i perkusją słychać też dźwięki wytworzone komputerowo. Na szczęście są one tak wywarzone, że zamiast irytować, dodają płycie wdzięku. Mimo to album jest taki…

23 marca 2011

Recenzja: Saigon - The Greatest Story Never Told

Ostatnio zaczęło mnie strasznie wkurzać, że wszystkie albumy jakie wpadają mi w ręce mają oceny 4, albo niżej – słuchałem ich dziesiątki razy licząc, że mnie pozytywnie lub negatywnie olśni i ocena będzie niższa albo wyższa (byle nie 4 i 3)– niestety nie olśniło. I żyłem w takiej monotonni aż do dnia, gdy przez przypadek natrafiłem na nowy longplay Saigona. Odpaliłem i powiedziałem: No w końcu…


Na amerykańskiego rapera Briana Daniela Carenard’a wpadłem jakieś pół roku temu, gdy po raz pierwszy usłyszałem utwór Get Busy. Oryginalne sample i niezła nawijka sprawiły, że przez pewien okres czasu chciałem poznać całą jego twórczość. Niestety, dałem sobie spokój po dwóch miesiącach – ten gość wydał 7 mixtape’ów (mniejsze albumy) oraz 4 „uliczne” longplay’e. Poza tym w sieci można znaleźć dziesiątki nieoficjalnych utworów, które niewiadomo kiedy i gdzie powstały – czyli są, ale ich nie ma. I jak tu cokolwiek ogarnąć?

20 marca 2011

Recenzja: Avril Lavigne - Goodbye Lullaby

Jej poprzednie krążki przez długi okres czasu okupowały szczyty notowań najlepiej sprzedających się albumów w USA i Kanadzie. Tym razem zapowiadał się równie wielki sukces, ale jużpo tym, jak wytwórnia długo zwlekała z wydaniem płyty można było się domyśleć, że jest coś nie tak. A jest coś nie tak? Check it out!




Najnowsze dzieło kanadyjskiej piosenkarki, aktorki i projektantki mody Avril Lavigne jest czwartym podejściem do zdobycia rekordów sprzedaży przyzwoitym pop-rockiem znanym z jej poprzednich produkcji. Tym razem na krążku uświadczymy 18 tracków - 14 nowych nagrań, jeden hidden track (starszy utwór Alice) oraz 3 piosenki w wersji acoustic. Sama data premiery była kilkakrotnie przesuwana, ponieważ pracownicy wytwórni nie byli zadowoleni z jakości albumu – w pierwszej wersji miał wyjść w listopadzie 2009, potem w styczniu 2010. W końcu wyszedł rok później.