26 lipca 2012

Recenzja: Passion Pit - Gossamer

Grupę Passion Pit tworzy piątka Amerykanów z bostońskiego college’u, którzy pod przewodnictwem Michaela Angelakosa, nagrywają muzykę od ponad 5 lat. A zaczęło się dosyć niewinnie – początkowo, Angelakos, ot tak sobie skomponował w prezencie dla swojej dziewczyny EP’kę w całości stworzoną na laptopie. Następnie, po jednym ze swoich mini występów, podszedł do niego Adam Lavinsky, z pomysłem założenia zespołu. Majkel zgodził się, pozbierał kumpli i tak powstał ich pierwszy album nazwany ‘Manners’. Od czasu jego wydania minęły już 3 lata, więc panowie postanowili przypomnieć o sobie i nagrali coś nowego. I właśnie ‘to coś nowego’ będzie gwiazdą poniższej recenzji.

Dzieło wypuszczone przy współpracy z wytwórnią Columbia Records, zwie się Gossamer i w standardowej edycji zawiera 12 przyjemnych, wręcz typowo wakacyjnych tracków, łączących elektroniczne syntezatory z delikatnymi brzmieniami indie popu. Chociaż nie są one idealne, to można miło spędzić z nimi czas - na 47 minutach jednorazowego odsłuchu, kariera z tą płytą raczej się nie skończy.

23 lipca 2012

Recenzja: Frank Ocean - channel Orange

Znacie Franka, co nie? To ten od Kanye Westa i Jaya-Z oraz mixtape’u ‘nostalgia, Ultra’ (polecam!). Jest też członkiem grupy Odd Future (czy OFWGKTA, jak kto woli), z którą nagrał 1xLP i 2x mixtape. Jak widać, chociaż dzisiaj omówię jego debiutanckie dziecko, gość dobrze zna realia branży muzycznej i mało tego, że potrafi śpiewać, to również pisze niegłupie teksty. No i ma szeroki wachlarz znajomości, w końcu przyjaźni się z wieloma znanymi i szanowanymi artystami. Słowo ‘debiut’ stawiane przy jego albumie wydaje się więc czysto teoretyczne. Przesłuchałem go, ustosunkowałem się, a teraz go opiszę.

W channel Orange, którego dystrybucji podjęła się wytwórnia Def Jam Recordings (obok GOOD Music jest to mój ulubiony label), podstawowo wpakowano aż 17 porządnych kawałków, będących nowoczesnym i jednocześnie nieoklepanym rnb, które niewiarygodnie wciąga i jest w stanie umilić czas nawet najbardziej wybrednym słuchaczom. Nie pamiętam, kiedy ostatnio natrafiłem na tak dobrego przedstawiciela czarnych, niekoniecznie rapowanych klimatów. No i po części soulu, ale to swoją drogą.

18 lipca 2012

Recenzja: Nas - Life Is Good

Słuchacze, którzy chociaż troszkę interesują się hip hopem, z pewnością nieraz słyszeli o osobie Nasira Bin Olu Dara Jonesa znanego jako Nas. To on w 1994 roku wydał jeden z najgłośniejszych debiutów w historii muzyki rap, nazwany Illmatic. Następnie, z czasem ukazywały się kolejne solidne dzieła sygnowane jego nazwiskiem, czyli 8 LP’ów, kompilacje, kolaboracje i EP’ka. Jak widać, jest to osobistość, która nie lubi się obijać. Obecnie, w nieciekawej sytuacji, gdyż po rozstaniu z żoną oraz z ogromnymi problemami finansowymi na koncie, Nas powraca po 4 latach posuchy. Przekonajmy się, w jakiej kondycji jest jego muzyka.

14 tracków ukrytych pod nazwą Life Is Good to tak, jak powiedział sam Nasir, powrót do jego korzeni, brzmienia na których się wychował i od których wystartował, czyli oldschoolowy, klasyczny rap. Spoglądając na nazwiska odpowiedzialne za warstwę muzyczną, można doszukać się postaci tj. No I.D. oraz Salaam Remi, którzy, pod kierownictwem gospodarza, odegrali kluczową rolę w produkcji podkładu. A oto efekt ich pracy, wydany przez Def Jam Recordings:

14 lipca 2012

Recenzja: P.O.D. - Murdered Love

Kalifornijską grupę P.O.D. tworzy czwórka muzyków: Sonny, Wuv, Traa i Marcos, którzy (w lekko zmodyfikowanym składzie) grają ze sobą od 20 lat. Przez ten czas, przedstawili 7 krążków, z których na szczyt wywindował ich dopiero trzeci - The Fundamental Elements of Southtown. To z niego pochodzą przeboje takie jak Southdown czy Rock the Party (Off the Hook), które pomogły im zaistnieć w stacjach przekroju MTV. Przebić się z kolejnymi wydawnictwami było więc o wiele łatwiej. Dzisiaj omówię najnowsze z nich, które swoją premierę miało 10 lipca, 4 lata po wydaniu ostatniego studyjnego dziecka.


Murdered Love, bo o nim mowa, to 12 różnorodnych nagrań utrzymanych w klimacie rocka, zarówno szybszego, ostrzejszego, jak i tego wolniejszego, zmieszanego z prawie niesłyszalnymi elementami muzyki reggae. Spotkamy tu też wiele rapcore’owych motywów, których tak samo, jak omawianego ostatnio rapu, dawno nie opisywałem. Pora więc nieco odświeżyć zagadnienie.

9 lipca 2012

Recenzja: Prodigy - H.N.I.C. 3

Prodigy, czyli Albert Johnson to 37-letni raper, który wychował się w rodzinie nowojorskich muzyków. Jest również połową hip-hopowego duetu Mobb Deep, w którym wraz z Havocem nagrał 7 długogrających produkcji, dzięki którym obaj panowie stali się poważanymi postaciami w rapowym półświatku, zyskując miliony fanów na całym świecie. Chociaż formacja jeszcze funkcjonuje, Albert od pewnego czasu pracuje na własne nazwisko – w jego solowej dyskografii znajdziemy dwa LP’e, kolaboracje i garść mixtejpów, które wcale nie są (aż tak) gorsze od tych wydanych przez Mobb Deep. Dzisiaj rozpiszę się o jego świeżutkim dziele, nazwanym tak samo, jak ostatni mixtape…

…czyli H.N.I.C. 3. Jest to pierwszy album wypuszczony nakładem Infamous Records i wersji deluxe składa się z aż 20 tracków będących niczym innym jak tylko czystym, nieklubowym rapem ze wschodniego wybrzeża. Jak stali czytelnicy z pewnością zauważyli, dawno nie było na blogu takich klimatów, chociaż, bądź co bądź, obcuję z nimi prawie codziennie - jest to coś, w czym poza (zazwyczaj) solidnym podkładem, duży nacisk kładzie się na lirykę. Przekonajmy się, jak Prodigy przyłożył się do obu aspektów.

7 lipca 2012

Recenzja: Chris Brown - Fortune

Chris Brown podczas swojej 12-letniej kariery wydał 4 albumy i 4 mixtape’y, z których w sumie pochodzi 21 singli. Udzielał się również w licznych featuringach u boku najsłynniejszych przedstawicieli muzyki pop oraz czarniejszych klimatów tj. rnb i rap. Szczerze mówiąc, Chris nigdy nie tworzył wydawnictw na zaskakująco wysokim poziomie – zwykle jego płyty, jako całość, nie wywoływały we mnie skrajnych odczuć, za to niektóre wypuszczone z nich tracki okazały się naprawdę ciekawymi pozycjami. Niestety, ostatnimi czasy nawet one prezentują się względnie słabo, więc nad materiałem, którego promują postawiłem wielki znak zapytania. Najwyższy czas rozwiać wszelakie wątpliwości.

Fortune, tak zwie się najnowszy, piąty (a jednocześnie pierwszy ze stajni RCA Records) album Chrisa Browna. W edycji rozszerzonej zawiera on aż 19 utworów z zakresu muzyki eurodance, pop, rnb i rap, które chociaż nie są irytujące, to wydają się być lekko nieświeże. Krótko mówiąc: brak nowości, same przeciętniaki.

3 lipca 2012

Recenzja: Flo Rida - Wild Ones

Flo Rida jest raperam, którego, chcąc nie chcąc, zna większość z nas. Na jego produkcje rzucają się wszystkie stacje formatów CHR Pop i Dance oraz różnorodne programy muzyczne. Do niedawna, jego dyskografia ograniczała się do 3 longplayów – dwóch naprawdę przyjemnych, łączących nie byle jakie flow z wyważonymi, modnymi bitami oraz jednego, przeciętnego, znacznie słodszego. Już wtedy zapaliła mi się w głowie żarówka, że z Flo zaczyna dziać się coś niedobrego. W międzyczasie nastał trend na featuringi, w których raper wypadał zazwyczaj kiczowato – to, że jego najnowszy album nie będzie zbyt oryginalną pozycją stawało się dla mnie coraz bardziej oczywiste.

Szczerze, miałem rację. Po części jest nawet gorzej niż myślałem. W ramach formalności przypomnę, że wydane przez Atlantic Records Wild Ones, w wersji podstawowej zawiera tylko 9 numerów, których jakość pozostawia bardzo wiele do życzenia – w szczególności ich zjawiskowość i zróżnicowanie. To tyle w jeżeli chodzi o wstęp, a teraz przejdźmy do dogłębnej analizy podkładu:

1 lipca 2012

Recenzja: Fiona Apple - The Idler Wheel...

Fiona Apple McAfee Maggart ma 34 lata i pochodzi z Nowego Jorku. W wielu 16 lat nagrała swój pierwszy album, ‘Tidal’, który został doceniony zarówno przez słuchaczy, jak i szanowanych krytyków muzycznych, zyskując status potrójnej platyny. Wokalistka widząc popyt swoją specyficzną muzykę, z czasem wydała dwie kolejne, godne polecenia propozycje: 'When the Pawn...' i 'Extraordinary Machine'. Jako, że już od 7 lat piosenkarka nie przedstawiła niczego premierowego, fani zaczęli godzić się z faktem, że w najbliższym czasie sytuacja ta nie ulegnie zmianie. A tu taka miła niespodzianka.


Na krążek, którego pełna nazwa to: The Idler Wheel Is Wiser Than the Driver of the Screw and Whipping Cords Will Serve You More Than Ropes Will Ever Do składa się 10 klimatycznych, przesiąkniętych emocjami utworów, utrzymanych w konwencji piano rocka połączonego z niewielkimi elementami jazzu i baroque popu. Owa mieszanka sprawia, że wrażenia płynące ze słuchania są niezwykle przyjemne i zapewniają wysoki poziom rozrywki. Alternatywnej rozrywki.