Grupę Passion Pit tworzy piątka Amerykanów z bostońskiego college’u, którzy pod przewodnictwem Michaela Angelakosa, nagrywają muzykę od ponad 5 lat. A zaczęło się dosyć niewinnie – początkowo, Angelakos, ot tak sobie skomponował w prezencie dla swojej dziewczyny EP’kę w całości stworzoną na laptopie. Następnie, po jednym ze swoich mini występów, podszedł do niego Adam Lavinsky, z pomysłem założenia zespołu. Majkel zgodził się, pozbierał kumpli i tak powstał ich pierwszy album nazwany ‘Manners’. Od czasu jego wydania minęły już 3 lata, więc panowie postanowili przypomnieć o sobie i nagrali coś nowego. I właśnie ‘to coś nowego’ będzie gwiazdą poniższej recenzji.
Dzieło wypuszczone przy współpracy z wytwórnią Columbia Records, zwie
się Gossamer i w standardowej edycji
zawiera 12 przyjemnych, wręcz typowo wakacyjnych tracków, łączących
elektroniczne syntezatory z delikatnymi brzmieniami indie popu. Chociaż nie są
one idealne, to można miło spędzić z nimi czas - na 47 minutach jednorazowego
odsłuchu, kariera z tą płytą raczej się nie skończy.