21 maja 2013

Przegląd Płyt Pominiętych #4 (cz.1)

James Blake - Overgrown

Ilość tracków: 10
Gatunek: elektronika
Label: ATLAS Records/A&M Records/Polydor Records
Single: Retrograde
Na plus: wszystko, a w szczególności Take a Fall For Me (feat. RZA)
Na minus: konsekwentnie, nic
Proponowana ocena: +5/6


Overgrown to elektronika, którą ciężko nazwać beztroską. Tak dla odmiany zaprezentowano nam bardzo subtelne kompozycje - tajemnicze i poniekąd nostalgiczne. Nie ma tu niczego co pasowałoby do klubu, czy na jakiekolwiek imprezy. To spokojna muzyka, idealnie nadająca się na soundtrack pod samotne, chilloutowe wieczory z książką i koniakiem. Ponadto jest o tyle ciekawa, że pomimo kompletnego braku radiowego potencjału, niewiarygodnie wciąga. Wynika to głównie z obecności ciepłych melodii, które nie tylko przyjemnie nastrajają umysł, ale też dostarczają wysublimowanej rozrywki. Co więcej, całość jest niezwykle dopracowana, na tyle spójna, że nie ma potrzeby przeskakiwać pomiędzy utworami. Uruchamiasz tytułowe Overgrown, kończysz dopiero na Our Love Comes Back. Niby ich tempo jest stosunkowo wolne, ale i tak obeszło się bez flegmatycznych elementów mogących znużyć słuchacza. Jak na razie, jest to jedna z najlepszych płyt, jakie słyszałem w tym roku. Gdyby tylko była jeszcze bardziej nowatorska…




Volbeat - Outlaw Gentlemen & Shady Ladies

Ilość tracków: 19 (Deluxe)
Gatunek: rock, metal, ktoś kiedyś powiedział, że rockabilly
Label: Vertige/Universal Records
Single: Cape of Our Hero, The Hangman's Body Count
Na plus: The Nameless One, Doc Holliday, Lola Montez, Room 24
Na minus: ostatecznie Our Loved Ones
Proponowana ocena: 5/6


Jednym z wielu powodów, dla których polubiłem Outlaw Gentlemen & Shady Ladies jest fakt, że do typowo hard rockowych, czy nawet metalowych brzmień, Volbeat dorzucił motywy country. W rezultacie powstało dużo ciekawych dźwięków utrzymanych w różnorodnym klimacie – od agresywnego (Ecotone) po niemal radiowy (Lonesome Rider). Pomimo tego, cały czas otaczają nas w pełni wyważone brzmienia, które przyciągają do siebie przebojowym charakterem potęgowanym przez melodyjny głos Michaela. W porównaniu do poprzedniego krążka, ten jest zdecydowanie bardziej swawolny, jednak w żadnym razie nie cuchnie tandetną słodyczą. Nawet pod tym kątem zachowano umiar, zero zniesmaczenia, zero bólu w uszach. Dodatkową atrakcją są występy gościnne dwójki barwnych postaci: Kinga Diamonda oraz Sary Blackwood (Walk off the Earth), którzy idealnie sprawdzają się w tego typu klimatach. Jak widać, materiałem ciężko się zanudzić. Wady? Rażących nie stwierdzam.




will.i.am. - #willpower

Ilość tracków: 18 (Deluxe)
Gatunek: electropop
Label: will.i.am Music Group, Interscope Records
Single: This is Love, Scream & Shout, #thatPower
Na plus: ej no weże idże z tym
Na minus: całość, bez wyjątku
Proponowana ocena: 2/6


Słuchając tej płyty boję się cokolwiek robić. W kuchni mogę poderżnąć sobie gardło, jadąc samochodem uderzyć z premedytacją w drzewo, z kolei będąc w kościele prawdopodobnie leżałbym krzyżem przed samym ołtarzem, modląc się o skrócenie moich cierpień. I to wszystko dlatego, że #willpower jest albumem asłuchalnym. A co ciekawe, było to przecież do przewidzenia (patrz: single oraz ostatnia odsłona BEP).
To, co mnie boli najbardziej to fakt, że produkcja jest niezmiernie plastikowa, skrajnie syntetyczna. W związku z tym mało, że od nadmiaru syntezatorów i auto-tunowanych wokali krwawią uszy, to na dodatek wiele z tych drażniących elementów wciąż powtarza w innych trackach. Na domiar tego, wszystkie zastosowane tu motywy były już wcześniej oklepywane, m.in. przez Keshę. Połączmy to ze schematem: niepozorne zwrotki + pseudoklubowe jebudup w refrenie, a otrzymamy coś, co na dłuższą metę wcale nie jest przebojowe. Jak może być, skoro to ciągle jedno i to samo brzmienie? W tym przypadku nie pomagają nawet liczne featuringi. Wtórne, tandetne oraz monotonne. Amen.




A w następnym odcinku: Paramore, Snoop Lion, Fall Out Boy oraz Jessica Sanchez.

Zgadzasz się? Podaj dalej:

17 komentarze:

hahaha, uwielbiam Cię za reckę #willpower :D
muszę sobie zapisać gdzieś pierwsze parę zdań i to "ej no weźe idże z tym", mieszkanka Sądecczyzny pozdrawia :D

Dobry tekst o "willpower". Jak dla mnie koleś jest strasznie tandety, a jego muzyka mi strasznie nie podchodzi. Rozrywka najniższej półki.

Lubiłam will.i.am'a, gdy grał jeszcze normalną muzykę w BEP (czyli do 2006 roku). Później sodówa i pogoń za kasą, a muzyka z płyty na płytę coraz gorsza. "willpower" jest tragiczne. Mógł umieścić tu chociaż "Great Times", jedną z niewielu fajnych jego piosenek.

Pozdrawiam, True-Villain.blog.pl / Namuzowani.blog.onet.pl

Zrobisz recenzje nowej płyty Lil Wayne'a?

Płyta została wydana w marcu, więc raczej nie - muszę nadrobić zaległości z kwietnia + postarać się nie zawalić płyt z maja.
Marzec musiałem zamknąć na dobre.

Zgadzam się w 100% co do Will.I.Am'a. Dawno nie słyszałam tak okropnej płyty... Tęsknię za dawnym BEP...

A teraz wyobraźcie sobie, że will.i.am jest głównym producentem nowego krążka Britney Spears. Ech :/

Mam takie pytanie - czy jest szansa, że napiszesz recenzję nowego krążka Thirty Seconds to Mars? A jeśli chodzi o wpis to jak zawsze świetny (szczególnie recenzja willpower) :D.

O płycie na pewno wspomnę, kwestia, czy napiszę recenzję, czy wrzucę do majowego PPP. Zobaczymy, obecnie trudno mi powiedzieć.

a co z płytą Paramore? zamierzasz coś napisać, bo jestem bardzo ciekawa :)

Będzie w następnym wydaniu.

Will.i.am cały do kosza a jest 2/6? :D Ja nie mam aż tak złych wrażeń... "Scream and Shout" nawet polubiłam, ale to ta moja słabość do Britney... No i wyłapałam tam niezłe hiphopowe kawałki, a przynajmniej nie były one skrajnie klubowe. A może to była jakaś inna płyta? :P

A co z recenzją nowego krążka Davida Bowiego?? Ja już wcześniej się zwracałem z prośbą, aby jednak znalazła się na Twoim blogu Twoja opinia na temat nowego dzieła wymienionego wyżej artysty.

Bowie jest z marca, a poprzednim PPP zamknąłem cały marzec.

Krwista recenzja "#willpower" - cudowna! :-)

haha szacun super recenzje :) ,

Prześlij komentarz