7 września 2013

Przegląd Płyt Pominiętych #8

Naughty Boy - Hotel Cabana

Ilość tracków: 18
Gatunek: mix hip hopu, popu, r&b i od biedy soulu
Label: Virgin EMI Records
Single: Wonder, La La La, Lifted
Na plus: Think About It, Wonder, Get Lucky feat. Tanika (niby cover, a fajny)
Na minus: One Way, So Strong
Proponowana ocena: +4/6


Gdyby dać mi do odsłuchu album Hotel Cabana nie podając autora, z łatwością bym trafił, że jest nim Naughty Boy. Bo chociaż jest to jego debiutanckie dzieło, tutejszy styl można usłyszeć w wielu nagraniach, w których Shahid udzielał się jako producent (patrz: wydawnictwo Emeli Sandé). Poza przyjemnym brytyjskim popornb (zazwyczaj właśnie z udziałem Emeli), usłyszymy utwory typowo hip hopowe (Think About It), czysto popowe radióweczki (La La La) oraz ckliwe klimaty indie (Top Floor). Krążek jest maksymalnie zróżnicowany, to nie podlega wątpliwości. Poza tym Shahid oparł swoje produkcje o nowoczesne brzmienia, jednocześnie zwracając uwagę na ich świeżość i, oczywiście, przebojowe oblicze. W związku z tym większość pozycji bez problemu wpada w ucho i wywołuje jakieś tam emocje. To drugie jest też zasługą zaproszenia do współpracy wyrazistych postaci; przykładowo Emeli Sandé i Ed Shreen rozczulają swoim wokalem, a lajtowe flow Wiza Khalify nadaje numerom stosunkowo beztroskiego charakteru. Reasumując, warto zabrać się za ten krążek – gospodarz pozbierał wszystkie najlepsze motywy ze swojej dotychczasowej działalności, a następnie przeniósł je na Hotel Cabana. Chwytliwa, przemyślana i nawet nieoklepana propozycja.





John Legend - Love In The Future

Ilość tracków: 20 (deluxe)
Gatunek: r&b
Label: GOOD Music, Columbia Records
Single: Who Do We Think We Are, Made to Love, All of Me
Na plus: Wanna Be Loved, Asylum, Caught Up, Aim High
Na minus: All of Me, Hold On Longer, So Gone, We Loved It
Proponowana ocena: 4/6


Wyprodukowane przez sztab fachowców, i to tych z wyższej półki (88-Keys, Kanye West, The Runners itd.), Love In the Future to aż 20 kompozycji utrzymanych w klimacie r&b. Jednak nie radiowej odmianie (Kelly Rowland, Keri Hilson), lecz tej podchodzącej bardziej pod hip hop i soul. Pomimo sporej różnorodności (zarówno tempa jak i melodii) oraz niezwykle emocjonalnego wokalu, który rzeczywiście ma w sobie moc czarowania słuchacza, niemal połowa utworów brzmi byle jak. A to dlatego, że została sklejona z modnych i jednocześnie mało pociągających elementów, które mało, że nie są specjalnie oryginalne, to w dodatku są tak łagodne, że mają problem ze wzbudzeniem zainteresowania. Mimo wszystko po przebiciu się przez wyblakłe (zazwyczaj) ballady można też natrafić na wiele perełek. Wyróżniają się zwłaszcza zręcznym miksem emotywnego wokalu i pomysłowych brzmień (w końcu Kanye za sterami), od których, tak dla odmiany, ciężko się uwolnić. Gdyby wyciąć tak z 6-7 tracków, mogłaby to być jedna z ciekawych produkcji tego roku. W tym wypadku jest to dzieło wyłącznie dobre.





Washed Out - Paracosm

Ilość tracków: 9
Gatunek: elektronika, pop, chillwave
Label: Sub Pop
Singiel: It All Feels Right
Na plus: It All Feels Right, Great Escape
Na minus: Don't Give Up, Falling Back, Paracosm
Proponowana ocena: +3/6


Paracosm nie był miłością od pierwszego wejrzenia. Początkowo materiał wydał mi się dosyć monotonny, pozbawiony charakteru. Dopiero przy drugiej kolejce zacząłem dostrzegać jego piękno. Piękno wynikające m.in. z harmonii zaprezentowanych brzmień. A składają się na nie klimaty indie rocka wspieranego bardzo przyjemną elektroniką, co może nie jest super przebojowe, ale za to jest niewiarygodnie miłe dla ucha. Dodając do tego umiarkowane tempo oraz powtarzający się motyw śpiewu ptaków i masę innych rozluźniających dźwięków, całość można uznać za niezwykle odprężającą. Z drugiej strony nie da się ukryć, że album momentami rzeczywiście przymula. Jest to winą przede wszystkim mieszaniny czasami zbyt wolnego tempa i małej wyrazistości. Słuchasz, jest fajnie i klimatycznie, niestety tracki zlewają się ze sobą. Mało który chwyta za ucho i jest na tyle sugestywny żeby wejść do głowy na dłużej. Krążek nie jest zły – wręcz idealnie wypada w połączeniu z leniwym popołudniem na plaży w towarzystwie książki. Jednak przy jakiejkolwiek aktywniejszej czynności zaczyna przynudzać.

Zgadzasz się? Podaj dalej:

8 komentarze:

Chyba się skuszę na album Naughty Boy. Kilka utworów znam + twoja recenzja zachęciła mnie :)

Zgadzam się z recenzją "Hotel Cabana" - bardzo fajna płyta, uwielbiam "Lifted"

Za dwa dni premiera drugiego albumu Natalii Kills. Co powiesz na recenzję? ;)

Natalia prawdopodobnie poleci do wrześniowego PPP :)

Nie można liczyć na pełną recenzję? ;)

Teksty mam już rozplanowane, tak więc raczej nie.

Zamierzasz recenzować album "Ketevan" Katie Meluy? :)

Tak, pewnie. Ale jeszcze nie wiem kiedy.

Prześlij komentarz