1. Into the Blue 11. Fine
2. Million Miles 12. Mr. President
3. I Was Gonna Cancel 13. Sleeping with the Enemy
4. Sexy Love
5. Sexercize
6. Feels So Good
7. If Only
8. Lex Sex
9. Kiss Me Once
10. Beautiful
45-letnia Australijka
nigdy nie tworzyła wyjątkowo wysublimowanej muzyki. Jej produkcje to w
większości czysto radiowy pop, który swoim czasem robił spore zamieszanie w
mainstreamowych rozgłośniach. Udawało mu się to głównie dzięki połączeniu dwóch
bardzo ważnych cech: chwytliwości oraz wyrazistości. Właśnie to
przesądziło o sukcesie tracków takich jak Spinning Around, Can’t Get You Out Of
My Head, czy późniejszych The One i Get Outta My Way oraz sprawiło, że Kylie
Minogue może cieszyć się ogólnoświatową popularnością – zarówno wśród
eskowiczów, jak i fanów bardziej wyrafinowanej muzyki. Jednak po przesłuchaniu
jej najnowszego albumu, łatwo dojść do wniosku, że tej drugiej grupie odbiorców
może się nie spodobać.
Kiss Me Once jest
dwunastą studyjną pozycją w dorobku Kylie Minogue i, podobnie jak poprzednie, pełna
jest modnych, radiowych klimatów. Tym razem występują one w formie nowoczesnego
electropopu, obfitującego w motywy powtarzające się w twórczości innych popowych artystów, które rządzą w notowaniach list przebojów. Tak więc
już na wstępie widać, że zaprezentowana trzynastka nie będzie specjalnie odkrywcza. Ale czy aby na pewno oznacza to, że będzie niewarta uwagi?
To czego nie można odmówić temu dziełu (przynajmniej początkowo), to jego chwytliwość. Kylie w wyjątkowo sprawny sposób wycisnęła dużą dawkę przebojowości ze znanych elementów, które obecnie nie podnoszą ciśnienia w takim stopniu, jak kiedyś. Jednak dzięki szybkiemu tempu, typowo wakacyjnemu klimatowi i niewielkiej dawce pomysłowości dostajemy materiał, który wręcz idealnie będzie sprawował się w stacjach radiowych CHR dance. Co więcej, został on rozsądnie wyważony, wobec czego pomimo częstej obecności syntezatorów i autotune’owego wokalu, nie posiada śladów tandety (za wyjątkiem Beautiful, w którym plastikowy głos naprawdę razi). Głowa nie boli, uszy nie krwawią. Niestety na hitowości oraz beztroskim i wyważonym charakterze zalety tego krążka się kończą. W wielu przypadkach mamy do czynienia z niewykorzystanym potencjałem. Weźmy przykładowo Kiss Me Once – track, który może pochwalić się przyjemnymi zwrotkami, spalonymi przez wyblakły refren. Jednak, co zdecydowanie gorsze, zaprezentowany materiał stosunkowo szybko się nudzi. O ile przy pierwszym odsłuchu rzeczywiście wpada w ucho, o tyle przy czwartym nie wzbudza większego zainteresowania. Nic dziwnego, taka jest cena stosowania modnych dźwięków. Ucho przyzwyczaja się do nich bardzo szybko.
Lirycznie Kylie wypada tak, jak przystało na gwiazdę muzyki
pop. Czyli zwyczajnie. Jej kwestie skupiają się głównie wokół miłości, z
naciskiem na najpopularniejsze motywy tj. namiętność, zdrada i seks. Wbrew
pozorom nie jest to szczególnie szokujące. Po prostu wpada w ucho i nie razi
głupotą. To powinno wystarczyć. Przecież to eurodance.
Biorąc pod uwagę stosunek znanych motywów do inwencji
twórczej oraz, w konsekwencji, żywotność tutejszych kompozycji, Kiss Me Once ciężko nazwać dobrym dziełem. Nawet
jeśli początkowo zapewnia przyzwoitą rozrywkę, to bardzo szybko traci swój urok
i staje się co najwyżej przyjemny dla ucha. W wakacyjnej, eskowej playliście, krążek wypadnie znakomicie. Jednak, chcąc nie chcąc, pod koniec sezonu będzie nam wychodził bokiem. Trzy
z plusem.
Zgadzasz się? Podaj dalej:
0 komentarze:
Prześlij komentarz