1 kwietnia 2014

Recenzja: Tatiana Okupnik - Blizna

Chociaż Tatiana nagrywa od ponad 16 lat, jej osobą zainteresowałem się dopiero w 2011 roku, kiedy to wypuściła krążek Spider Web. Jej wcześniejsze produkcje, zarówno te spod szyldu Blue Café, jak i solowy On My Own, nie były na tyle atrakcyjne, by warto było powracać do nich szczególnie często. Nawet jeśli same w sobie nie raziły niczym konkretnym. Dopiero pozycja z 2011 roku okazała się na tyle elektryzująca, by co chwila gościć w mojej playliście. Tak więc, gdy dowiedziałem się, że Tatiana szykuje coś nowego, postanowiłem koniecznie sprawdzić, czy tym razem zaserwuje coś równie dobrego.  

Na początku warto zaznaczyć, że na Bliźnie dostajemy całkowicie inne brzmienia niż w przypadku Spider Web czy wcześniejszego On My Own. Zamiast zmysłowego jazzu i motywów funku, otrzymujemy bardzo dużo dynamicznej elektroniki, rozłożonej na 16 pozycji trwających w sumie niewiele ponad 40 minut. Wbrew pozorom, nie są to tanie eskowe klimaty proszące się o featuring z Pitbullem i Flo Ridą. Zamiast tego Tatiana prezentuje nam coś, czym zdecydowanie warto się zainteresować. A oto najważniejsze powody.
  • Różnorodne brzmienie
Hasło różnorodne można rozpatrywać pod wieloma kątami. Tutejsza różnorodność to nie tylko zróżnicowane tempo, ale przede wszystkim odmienny charakter melodii. Większość nagrań składa się z typowo syntetycznych klimatów, które zostały wystarczająco zróżnicowane, by nie popaść w monotonię (co prawda momentami i tak bywa nudno, ale z zupełnie innego powodu – szczegóły niżej). Poza tym, są one urozmaicane dwoma spokojnymi, balladopodobnymi numerami, które stylistyką przywodzą na myśl materiał ze Spider Web. Pomimo tego, głównie dzięki łagodnym przejściom między kompozycjami, będących zasługą zastosowanych skipów, całość jest niezwykle spójna.
  • Techniczne dopracowanie
Utwory charakteryzują soczyste i po części surowe dźwięki, stanowiące mieszaninę wspomnianej elektroniki z brzmieniami instrumentów analogicznych. Ich połączenie ze zmysłowym wokalem Tatiany nadaje wydawnictwu wytwornego charakteru, który niekoniecznie przypadnie do gustu radiosłuchaczom - znacząco odbiega od słodziutkiej, wakacyjnej konwencji. Zero plastiku, wtórność nieodczuwalna.
  • Wpada w ucho
Na tym polu moim faworytem jest Oczy na Zapałki – track chwytliwy od początku do końca, głównie dzięki eklektycznemu połączeniu nośnej melodii i pełnego gracji wokalu. Podobnie wypada Ratuj Mnie (błyskotliwe zwrotki i pełen powabu refren), leniwe i klimatyczne Co Było oraz singlowy Blizna, czyli przyjemna radióweczka. Co do reszty, chwyta za ucho zdecydowanie słabiej niż wymieniona czwórka. Nie znaczy to jednak, że nie jest godna uwagi.


Mimo wszystko krążek posiada kilka aspektów, które istotnie psują dobre wrażenie. Zacznę od tego, że Blizna bazuje wyłącznie na sprawdzonych motywach, wobec czego ciężko doszukać się tu jakichkolwiek innowacji czy większych przejawów kreatywności. Co prawda nie razi to jakoś szczególnie, ale sprawia, że mało co wychodzi się ponad dobry poziom. Po drugie, kilka utworów jest tak wyblakła, że nawet pomimo wzmożonej koncentracji łatwo się przy nich wyłączyć. Mam tu na myśli byle jakie Zachłannie, Trupy i Konie Mechaniczne. One z automatu poleciały do kosza – nie oferują absolutnie nic ciekawego. Jak widać, wspomniana na początku różnorodność obejmuje też jakość nagrań. Nie doszukałem się innych wad. Całe szczęście.

Tekst nie jest wart uwagi. Nie mam na myśli tego, że jest zły. Spełnia swoją podstawową rolę, czyli wpada w ucho i łatwo zapada w pamięć. Niestety merytorycznie jest słaby, opowiada o wszystkim i o niczym. W tym przypadku nie traktuję tego jako coś obniżającego jakość wydawnictwa. Powiedzmy, że merytoryka nie jest wyjątkowo ważna w muzyce pop takiego kalibru.

Polubiłem Bliznę. Żeby niepotrzebnie nie gubić wątku, musiałem wyrzucić z niej trzy zbędne pozycje. Na szczęście pozostałe sprawnie się bronią, zarówno jakością wykonania, jak i sporą melodyjnością. Innymi słowy, warto rzucić uchem na to wydawnictwo – przynajmniej kilka utworów z pewnością przykuje uwagę. Jednak ze względu na brak znaczących nowości, żaden z nich nie przejdzie do historii. Szkoda, bo Tatiana zdecydowanie zasługuje na wylansowanie klasyka. Za to dzieło leci mocna czwóra.


Zgadzasz się? Podaj dalej:

3 komentarze:

Wahałam się, ale jak taka opinia, to muszę posłuchać xD

Singiel mnie nie przekonuje kompletnie, ale recenzja ciekawa.

wymienione trzy najgorsze pozycje na tym albumie są wg mnie najlepsze :D

Prześlij komentarz