10 stycznia 2012

Recenzja: Afromental - The B.O.M.B.

Łozo, Tomson, Śniady, Torresiwo, Baron, Lajan i Dziamas, czyli Afromental to olsztyńska formacja, która podczas swojej 8-letniej działalności wydała 2 całkiem niezłe albumy. To głównie dzięki nim stali się znani w całym kraju zdobywając wiele prestiżowych wyróżnień, m.in. tytuł 'Zespół Roku' stacji Viva Polska oraz 'Artysta bez granic' TVP Polonia. Teraz, ponad dwa lata od premiery ostatniej płyty, panowie prezentują nam coś świeżego. Nowy materiał daje radę?


Mówiąc o gatunku muzycznym, w którym utrzymana jest cała płyta, bardzo trudno jest rzucić jakieś ogólne hasło, jedną kategorię. W końcu na wypuszczonym w połowie listopada The B.O.M.B. spotkamy mieszankę wielu różnorakich stylów począwszy od rapcore'u przez rocka, rnb, na 'typowym' popie skończywszy - oczywiście wszystko zabarwione znacznymi wpływami funku. W wersji podstawowej dostajemy 15 takich właśnie kawałków oferujących w sumie godzinę rozrywki. Może nie wyborowej, bo do perfekcji brakuje bardzo dużo, ale na pewno też nie najgorszej.

Gdybym wcześniej nie znał tej grupy raczej trudno byłoby mi się domyśleć, że jest polskiego pochodzenia - przecież kto w naszym kraju zabiera się za tego typu muzykę i to z takim rozmachem? Jednak wbrew pozorom nie mogę powiedzieć żeby tracki mnie jakoś szczególnie pochłonęły, bo mimo iż (tak samo jak poprzednim razem) są dynamiczne oraz w miarę dorównują światowym standardom (nie tyle jakością co samym stylem) to brakuje im pewnego pierwiastka odpowiedzialnego za hitowość - niby słychać, że są przyzwoicie wyprodukowane i wpadają w ucho, jednak w bardzo małym stopniu przykuwają uwagę, wręcz czasami łatwo się wyłączyć. Początkowo myślałem, że to po prostu dźwięki są tak oklepane i to dlatego ta monotonia, ale przecież nie jest z nimi tak źle, więc odpowiada za nią coś innego - może to, że niektóre tracki zdają się być wykowywane lekko na siłę. Czasami naprawdę można odnieść takie wrażenie. Generalnie podkład jest przyzwoity, ujdzie.

A tekst? Kasa, laski, samochody, czyli standardowy zestaw dla tego rodzaju muzyki, nic nadzwyczajnego. Aczkolwiek na uznanie zasługuje sam fakt, że goście śpiewają po angielsku i wychodzi im to nader dobrze  - może to mało patriotyczne, ale wydaje mi się, że gdyby największe hity tego zespołu były wykonywane w języku polskim to ich sukces byłby znacznie mniejszy. To tak swoją drogą.

Na dzień dzisiejszy z krążka wydano dwa single: przeciętne Rock&Rollin' Love i prostsze, ale bardziej chwytliwe Rollin' With You. I na razie to tyle. Natomiast z numerów, które nie są singlami, do ulubionych mogę zaliczyć tytułowe The Bomb - troszkę mocniejsze brzmienia połączone z wokalem inspirowanym muzyką reggae oraz Simple Sounds, czyli takie lajtowe rapopolo. A reszta? Do odsłuchu jak najbardziej, bo nie kluje po uszach i momentami jest dosyć przyjemnie, ale na odtwarzacz nie zasysam kompletnie niczego, bo dla jak dla mnie jest to średnia półka.

Chociaż The B.O.M.B. z pewnością nie zawojuje rynku muzycznego to nie da się ukryć, że jest to jedno z lepszych ostatnio zaprezentowanych polskich wydawnictw zawierających komercyjną muzykę rozrywkową. Dobrze wiedzieć, że są w naszym kraju wszechstronni artyści, którzy nie ograniczają się tylko do jednego gatunku muzyki i lubią bawić się w różne eksperymenty, które czasami wypadają lepiej, czasami gorzej - ale trzeba przyznać, że ich patent jest całkiem niezły. Dla kogo ten krążek? Dla fanów wcześniejszych dokonań grupy oraz słuchaczy niezobowiązujących radiowych klimatów. Jednak fakt, że niektóre numery zdają się być trochę sztuczne i chwilami przynudzają, może nie spodobać się wielu osobom, które mimo wszystko oczekiwały czegoś bardziej przebojowego, czegoś na wyższym poziomie. Ja niczego nie oczekiwałem, album mnie ani nie zawiódł ani jakoś specjalnie nie ruszył. Tak samo jak w przypadku Pani Natalii, za to podejście będzie mocna trójka.



Zgadzasz się? Podaj dalej:

0 komentarze:

Prześlij komentarz