27 października 2012

Recenzja: Maria Peszek - Jezus Maria Peszek

Żyjąc w Polsce, trudno jest nie słyszeć o osobie Marii Peszek: 39-letniej aktorce, piosenkarce, ostatnio również czołowej skandalistce. Na rynku fonograficznym działa od ponad 7 lat, wydając przez ten czas dwa dobre albumy (Miasto mania i Maria Awaria) + jedną EP’kę stanowiącą kontynuację debiutu z 2005 roku. W sumie za dorobek muzyczny otrzymała 3 Fryderyki i Paszport Polityki. 4 lata po premierze ostatniego krążka, Maria przedstawia nam nową propozycję. Nie da się ukryć, że bardzo osobistą i podobno kontrowersyjną. Czyżby w końcu można było posłuchać kogoś, kto ma do powiedzenia coś ciekawego?

Na Jezus Maria Peszek składa się 12 utworów, które najprościej zaklasyfikować do alternatywnego popu, zabarwionego elementami indie, niekiedy elektroniki. Poza samą wokalistką, za brzmienie podkładu odpowiada też Michał ‘Fox’ Król – producent, którego (jak widać/słychać) opłaca się zaprosić do współpracy. Jednak w tym przypadku dźwięki nie ogrywają kluczowej roli. Ale o tym przeczytacie sobie w rozwinięciu.

Jak już zapewne wiecie ze 100 wcześniejszych recenzji (tak, ubolewam, że zabrałem się za Peszkową jako jeden z ostatnich), autorka wyraża na płycie swoje poglądy, manifestując ateizm i wytyczając granice rozsądnego patriotyzmu. Często też skupia się bezpośrednio na własnej osobie, wspominając o przebytej depresji oraz fakcie, że nie planuje mieć dzieci. Znajdziemy tu też epizod o Amy Winehouse, jak i wiele nawiązań do motywów kościelnych. Pomimo stosunkowo poważnej tematyki, żadna produkcja nie jest utrzymana w patetycznym klimacie, za to nieraz 'na luzie', wręcz w ironicznym stylu – świadczy to o dystansie, z jakim piosenkarka podchodzi do wartości typu Bóg, czy Ojczyzna. Dystansu, którego brakuje naszym rodakom. Z kolei mówiąc o języku i ogólnie o technicznym wykonaniu, to słychać, że mamy do czynienia z osobą ‘na poziomie’, dla której środki stylistycznie nie kończą się na epitetach i porównaniach. Pełno tu naprawdę trafnych i nie zawsze łatwych w odbiorze metafor oraz godnych zapamiętania sentencji, które dla niejednej postaci staną się fejsbukowym opisem. Generalnie, jest to dokładnie przemyślany materiał, który przykuwa uwagę, niekiedy także zmusza do refleksji i, przede wszystkim, charakteryzuje się nieoklepaną tematyką. Jednak czy aby na pewno jest kontrowersyjny? Wiele środowisk, przeważnie polityczno-katolickich wielce się oburza, często wręcz hejtuje Marię tylko i wyłącznie dlatego, że wyraża opinie i poglądy sprzeczne z powszechnie przyjętymi zasadami. Czyli robi to, do czego ma prawo. Nie rozumiem o co tyle szumu. Jak słabym trzeba być człowiekiem, żeby nie móc tego uszanować? 

Wbrew moim obawom, potęgi tekstu nie zbudowano kosztem warstwy muzycznej, która jest mniej więcej równie dopracowana co słowa. Składają się na nią proste melodie, skomponowane przy użyciu bogatej gamy (głównie) żywych instrumentów, które nie przytłaczają żadnym oklepanym elementem ani nie starają się być na siłę nowoczesne. Są takie, jakie być powinny. Poza tym, na spory plus można zaliczyć zróżnicowanie tempa. Wprowadzenie zarówno utworów dynamicznych jak i ballad sprzyja podtrzymaniu zainteresowania, sprawiając, że nawet po wielokrotnym odtworzeniu płyta nie pozostawia cienia znużenia. Chociaż podkład nie wie co to przebojowość, to i tak potrafi wpaść w ucho, co staje się jeszcze intensywniejsze, gdy dodamy ciepły głos wokalistki oraz melodyjnie wykonane refreny. Co prawda, mogłoby być bardziej zjawiskowo, ale powiedzmy, że wszystkie ewentualne niedociągłości rekompensuje liryka.


Singlem wybrano kawałek Padam. Przyjemna produkcja, podobnie jak i reszta. Jednak ze względu na dużą spójność (w końcu koncept album), warto zainwestować w całą dwunastkę - doznania płynące z odsłuchu będą zdecydowanie większe niż w przypadku pojedynczych propozycji. Poza tym, owa spójność obejmuje nie tylko klimat, lecz również jakość nagrań, w związku z czym trudno jest wybrać coś, co znacząco wyróżniałoby się na tle pozostałych. Nic nie przymula, nic nie drażni. Mnie się podoba.

Jezus Maria Peszek stanowi pozycję obowiązkową dla osób, które rzygają tęczą na samą myśl o oklepanych, miłosnopodobnych wersach pisanych na kolanie. Tutaj mamy do czynienia z czymś, czego jeszcze nie było i o czym w najbliższym czasie nie posłuchamy nigdzie indziej – w każdym razie nie w tak dopracowanej wersji. Dodając do tego wpadające w ucho melodie, przyjemny głos Marii oraz wywołane (ale niezrozumiałe) kontrowersje, otrzymujemy materiał, który musi dobrze się sprzedać. Zresztą już to robi.


Zgadzasz się? Podaj dalej:

15 komentarze:

1. Co oznacza wyrażenie "środowiska polityczno-katolickie"?
2. Kontrowersje są zupełnie zrozumiałe - depresja na plażach Tajlandii, dziwaczne poglądy odnośnie patriotyzmu czy pusta prowokacja w "Pan nie jest moim pasterzem". Dorzucając liryczny kicz w piosence o Amy Winehouse chce się rzygać, ale niestety nie tęczą.
3. Oczywiście muzycznie bomba. Tekstowo votum separatum ;)

1. Najogólniej rzecz biorąc, są to osoby fizyczne i prawne, które zarzucają tej płycie (i innym tego typu publikacjom/postawom) obrażanie uczuć religijnych i czegoś_tam_jeszcze. Dodajmy do tego (jak to napisał Kominek) oszołomów od 'to był zamach' i mamy przykład takiego środowiska.

Zwróciłem na to uwagę, gdyż jest to określenie dość nieprecyzyjne. Znacznie lepiej byłoby użyć: prawicowo-katolickie, konserwatywne, narodowe. Kombinacja "polityczno-katolickie" w języku polskim nie istnieje. Ale to raczej dywagacje językoznawcze prowadzące donikąd. ;)

Niesamowitym plusem tej płyty jest to, że pobudza do dyskusji. Najważniejszym jej aspektem jest moim zdaniem podejście do patriotyzmu manifestowane na tej płycie - Peszek imputuje słuchaczom dziwaczne wartości. Nad poświęcenie i bohaterstwo pokolenia czasu wojny przedkłada płacenie abonamentu i nie jeżdżenie na gapę (?!?!); nie rozumie widocznie, że za jej i naszą swobodę wyrażania poglądów w języku polskim wielu ludzi oddało więcej niż "jedną kroplę krwi". Jeżeli to marketingowy chwyt, nastawiony na zrobienie szumu - jestem w stanie to zrozumieć. Gorzej, jeżeli naprawdę można kontestować poświęcenie pokolenia jej dziadków i przedkładać nad nie tak oczywiste rzeczy jak płacenie za bilety i chodzenie na wybory.

Nawet jeżeli naprawdę tak myśli, to ma do tego prawo, niech sobie śpiewa co chce - nie ma sensu tego nagłaśniać. Chociaż nie ukrywam, że jej poglądy w większości do mnie nie trafiają.
Z kolei co do wspomnianej kombinacji, to całkiem możliwe, że nie istnieje - na szczęście kryteria poprawności językowej w blogosferze nie są tak sztywne jak w prasie, więc mogę sobie pozwolić na drobne słowotwórstwo. Mam nadzieję, że takie 'małe przekręty' nie utrudniają odbioru tekstu :)

"... Dystansu, którego brakuje naszym rodakom" jakże to prawdziwe ;) Nie za bardzo kojarzę poprzednie wydawnictwa artystki, w zasadzie nie za bardzo znam samą ją. Słyszałem kiedyś o niej, wiem, że jest piosenkarką i tyle. A może te wszystkie teksty (no może nie wszystkie) to lekka ironia ze strony wokalistki? Twoja recenzja bardzo mnie zachęciła do przesłuchania tej płyty ;)

@Tomek - racja, śpiewać może co jej się tylko podoba ;)

@T.K. - recenzja naprawdę zachęca do ogarnięcia krążka, good point.

Ma dziewcze nazwisko i nic poza tym . Zaczęła "śpiewać" ale do tej pory mało było o niej słychać . Najlepiej dotknąć temat tak istotny dla większości Polaków ( wiara katolicka ) żeby zaistnieć i dostać brawa od mainstream-owych mediów . Wyborcza pieje z zachwytu . Nic dodać nic ująć . Żenada w czystej postaci .

Mimo, że jestem wierzący średnio mnie jara atakowanie artystów tudzież doszukiwania się sekt w środowiskach rozrywkowych. Ta recenzja zachęciła mnie do przesłuchania tej płyty. Naprawdę bardzo dawno nie tknąłem płyty z naszego kraju, ale słysząc co dzieje się w radiu - może i dobrze.
Remoncik na blogu był już jakiś czas temu - widocznie dawno nie byłeś :)

Już dawno nie zachwyciłem się tak czymś jak Jezus Maria Peszek. Na pewno na wyróżnienie zasługują utwory: Szara Flaga, Nie Ogarniam, Ludzie Psy. Nie określiłbym tej płyty mianem doskonałej, ale bardzo dobra to ona jest. Również oceniłbym ją na 5.

jeżeli krążek ma być spójny - to gdzie w depresyjno-nerwicowym nurcie miejsce na patriotyzm, kościół i te nieszczęśliwe środowiska konserwatywne? to trochę jak takie przejście z introwertyzmu w ekstrawertyzm. zbyt dynamiczne i wręcz - niepotrzebne, jak dla mnie. nie pasuje mi to.
jak i 'padam' mi nie bardzo pasuje, chociazby ze względu na klimat. ale w połączeniu z ogólnym nastrojem płyty, nadaje to kontrastu, ogólnego sensu, jakiś wektor, logicznego uporządkowania. ale ten kościół i patriotyzm - nie bardzo. przykro mi.

Tak z ciekawości pytam. Co sądzisz o wersji alternatywnej klipu do utworu "Ludzie Psy"?

Na pewno lepsza od oryginału.
Obydwie wersje są alternatywne na siłę, sztuczne i pełne wyimaginowanego piękna.
Lubię tego typu sztukę i ciekawie zrealizowane teledyski, ale to już jest, jak dla mnie, ogromnie naciągane.

Płyta duże zaskoczenie, pozytywne!

Żałośnie ograniczone są osoby wierzące w osobowego boga ...z powodu swoich urojeń religijnych nie są wstanie delektować się sztuką.

"Pan nie jest moim pasterzem, a niczego mi nie brak..." - nic dodać nic ująć :)

Super płyta, super teksty! Nic wiecej nie można dodać (bez sensu polemizować z "nawiedzonymi"). To trzeba mieć i słuchać ciągle. Więcej takich rzeczy na rynku!

Prześlij komentarz