Po różnych
rockowo-elektronicznych zawirowaniach, najwyższa pora powrócić do muzyki
popularnej. Dzisiaj zajmiemy się brytyjskim boysbandem zwanym Blue, który działa w branży od roku 2000. Jego kariera nie trwała
jednak zbyt długo – rozwiązano go już po 5 latach, jako że muzykom zachciało
się pracy nad solowymi projektami. W gruncie rzeczy nic konkretnego z tego nie
wyszło, więc w 2009 r. nastąpił wielki powrót. Spoglądając na sektor
współczesnych bojsbendów, nie da się nie zauważyć, że powiewa w nim nudą, bo mało
która formacja prezentuje materiał na przyzwoitym poziomie. Niebiescy nie stanowią wyjątku.
Tak sobie słucham tych 15 nagrań i słucham i nic ciekawego nie
słyszę. Roulette to typowy pop z
gatunku radiofriendly, wyprodukowany przez m.in. Red One'a, The Smeezingtons, Ne-Yo i
StarSign. Jaki z tego wniosek? Taki, że warto przygotować się na 55 minutową powtórkę
z bieżących trendów. Zapewne już domyślacie się, że recenzja nie będzie zbyt
pochlebna - czas więc sprawdzić, co dokładnie tutaj spieprzono.
Po kilkakrotnym odsłuchu wydawnictwa, pojawiło się w mojej
głowie pytanie – czym ta pozycja różni się od dziesiątek innych utrzymanych w
podobnej konwencji? Brzmieniowo niczym. Wszystkie elementy są tak modne i ograne, że na dłuższą metę niewiarygodnie przynudzają. Słychać tu akordy
zapożyczone z twórczości, przykładowo, Little Mix, Taio Cruza, po części też
Jasona Derulo i Adama Lamberta, które już w oryginalnym wykonaniu nie
porażały świeżością. Poza tym, podkład nie należy do wyjątkowo
melodyjnych. Niby są tu motywy klubowe, coś_imitującego_r&b oraz pseudo
ballady, czyli pakiecik teoretycznie przykuwający uwagę. Jednak ze względu na schematyczny
i nieco bezpłciowy charakter, tym razem nic nie wpada w ucho. A jeśli nawet wpada, to szybko wypada drugim. Tak samo ma się sprawa z klimatem, ponieważ
album nie wprowadza w żaden konkretny nastrój, dodatkowo usypiając potencjalnego słuchacza. Znaczy się kolejny gwóźdź do trumny. Plusy? Na aplauz
zasługuje najwyżej fakt, że materiał nie został skrajnie przesłodzony, co stanowi częstą bolączkę pokrewnych artystów. No i nie wywołuje bólu głowy, a to też
jakaś zaleta.
Nie miałem dużych oczekiwań względem liryki. W końcu czego
można się spodziewać po radiowych hiciorkach i to z niższej półki. Otrzymaliśmy, bez zaskoczenia, miłosne wywody dotyczące złamanego serca, zerwań, powrotów, pożądania i samych
wyznań uczucia. Nic nowego, standard. Znacznie lepiej sprawują się kwestie
techniczne – słychać, że mamy do czynienia z profesjonalnymi
wokalistami, którzy nie tylko posiadają ciekawe barwy głosu (chociaż czasami
bywają one za bardzo auto-tune’owane), ale jeszcze wiedzą jak to efektownie
wykorzystać. Powiedzmy, że ujdzie.
Singiel I Can
powinniście już kojarzyć, jako że Niebiescy startowali z nim na konkursie Eurowizji
w 2011 roku. Słaba produkcja, nic dziwnego, że uplasowała się dopiero
na 11 pozycji. W drugiej kolejności światło dzienne ujrzało niewiele lepsze Hurt Lovers, które również nie narobiło
szumu wokół zespołu. Zaś trzecim singlem ma zostać Black Box, czyli nudy ciąg dalszy. W takim razie jest tutaj coś
interesującego? W ostateczności Break
You Down, ale w jego przypadku też szału nie ma - tyle tylko, że nie nuży. Generalnie nie warto tracić
czasu na to dzieło, w końcu jakość poszczególnych pozycji jest prawie za każdym
razem równie kiepska.
Zero zaskoczenia, emocji, przebojowości i klimatu – tak najłatwiej
podsumować nowe wydawnictwo zespołu Blue. W wyniku pogoni za jak największą
sprzedażą, nastąpił przerost formy nad treścią, czyli przesadnie skupiono się
na władowaniu maksymalnej ilości modnych elementów, całkowicie olewając melodyjność i emotywność. Szkoda, bo nawet jeśli nie
byłoby zjawiskowo, to zawsze coś chwyciłoby za ucho. Natomiast tym razem zaserwowano
nam materiał, który mało tego, że jest mocno przeterminowany, to jeszcze wydaje
się kompletnie bezbarwny. A tak się nie bawimy.
Zgadzasz się? Podaj dalej:
4 komentarze:
Nie cierpię boysbandów, żadnych.
Przyjemna recenzja :)
Pop rządzi się swoimi prawami, których osobiście chyba nigdy nie zrozumiem...Liczy się robienie kasy i nie ważne, że ta kasa za takie projekty jak krążek Blue absolutnie się nie należy.
^-^
Hmmmm nie rozumię tej receznji dlaczego to jest tylko i wyłącznie krytyka przy wystawianiu opini należy być bezstronnym a tu wieje negatywnym nastawieniem płyty słucha się bardzo przyjemnie nie drażni swoimi dźwiekami już wolę słuchać tego ja naszej brodki to jest dopiero porażka
Dokładnie!! Zgadzam się z powyższą opinią. Blue to fajny zespoł, miło się ich słucha, poza tym mają fajne głosy, utalentowani są, co nie można powiedzieć o niektórych współczesnych gwiazdeczkach.
Prześlij komentarz