Garbage jest
amerykańskim zespołem, który swoją karierę
rozpoczął 18 lat temu. Do jego dorobku zaliczamy 4 longplay'e, 3 kompilacje
oraz 27 singli, z których największą popularnością cieszą się Only Happy When
It Rains oraz I Think I'm Paranoid. Przyznam się bez bicia, że nie słyszałem
wcześniej o tej grupie - mimo iż wydaje się być dosyć popularną, jakimś cudem
umknęła mojej uwadze. Swoją przygodę z nią rozpocznę więc od najnowszego
wydawnictwa, którego premiera w iTunes odbyła się 15 maja. Ciekawe, co będzie
miało mi do zaproponowania.
Not Your Kind of
People to pierwsza płyta wydana nakładem STUNVOLUME - niezależnej wytwórni
założonej przez członków Garbage. W skład krążka (wersji deluxe) wchodzi 15
numerów utrzymanych w klimacie alternatywnego rocka, który gdzieniegdzie
dopieszczany jest pewnymi pierwiastkami elektroniki. Po pierwszym odsłuchu
materiał wydał mi się niezwykle przeciętny i nie sprawił mi większej
przyjemności - na szczęście sytuacja nieco się zmieniła przy kolejnych
odtworzeniach...
Przez większość czasu, do naszych uszu będą dobiegać melodie
typowe dla rocka, czyli dźwięki różnorakich gitar: klasycznych, basowych i
nawet elektrycznych oraz perkusji i instrumentów klawiszowych. Ponadto, duży
nacisk włożono w dyskretne wplecenie motywów popowo-elektronicznych
- całość ułożona jest w taki sposób, żeby otrzymać chwytliwy, wręcz przebojowy
materiał, który jednocześnie wciąż można byłoby zakwalifikować do muzyki rockowej.
Naturalnie, owa elektronika nie występuje we wszystkich kompozycjach, a jeśli już
na nią natrafimy, to w dosyć subtelnym wydaniu, które nikogo nie powinno
drażnić - jest to po prostu dobry, w pełni przemyślany dodatek do czystych,
rockowych brzmień. Z technicznego punktu widzenia zapowiada się bardzo
atrakcyjnie. Jednak w praktyce, całość nie powala na kolana, bo nie wszystkie tracki wkręcają i momentami można natknąć się na coś (prawie) monotonnego. Na
szczęście, takich pozycji jest stosunkowo niewiele i stwierdzenie, że numery są
przeciętne to była lekka przesada.
A tekst? Pewnie nikogo nie zaskoczę pisząc, że namiętnie
eksploatowana jest oczywiście tematyka miłosna. Muzycy (bo usłyszymy nie tylko
główną wokalistkę, ale momentami i resztę grupy) śpiewają o dwulicowości,
maskach ukrywających prawdziwe oblicze kochanków; motywacji do życia po zakończonym
związku, zaufaniu, zagubieniu oraz paru innych bliźniaczo podobnych wątkach. Liryka
została napisana w standardowej formie, czyli monologu, często wzbogacanego o
liczne apostrofy kierowane bezpośrednio do partnera –zazwyczaj jest to prośba,
czasami też wyznanie. Generalnie, nic nowego, ale i tak dosyć przyjemnie się
tego słucha.
Na chwilę obecną, krążek promowany jest trzema singlami, na
które wybrano jedne z najbardziej 'hitowych' propozycji - rockowe Battle in Me oraz typowo popowe Automatic Systematic Habit i Blood for Poppies.
Na mój
odtwarzacz zabieram wspomniane Battle In
Me, Not Your Kind of People, Control oraz The One. Pozostałe nagrania mimo iż również prezentują
ciekawy poziom, nie porywają w takim stopniu jak te wymienione. Ponadto,
album nie jest tak do końca równy jakościowo - jak napisałem wyżej, parę numerów zdaje się być ‘tylko’ przyzwoitych i chociaż nie irytują, to nie
zapewniają też jakiejś wygórowanej rozrywki, są to raczej neutralni zabójcy
czasu. Jednak co utwór, to inna sytuacja.
Nie wiem jak poprzednie krążki, ale Not Your Kind of People to dobra płyta, wykonana poprawnie,
posiadająca wiele mocnych smaczków, które są w stanie zaintrygować potencjalnego słuchacza.
Moim zdaniem to i tak za mało by stać się hitem, czymś, o czym będzie się pamiętać za kilka lat - nie trzeba szukać daleko, wystarczy chwilkę poszperać choćby
nawet na portalu last.fm, by znaleźć wiele ciekawszych propozycji. Tutaj
natomiast jest optymalnie i jeżeli poświęci się godzinkę na jednorazowe odsłuchanie wersji deluxe, to nikt nie powinien narzekać, bo za bardzo nawet nie
ma na co. Ale pewien niedosyt pozostaje. Dlatego dzisiaj stawiam przyzwoitą czwórkę.
Zgadzasz się? Podaj dalej:
7 komentarze:
Rzeczywiście całkiem przyjemne.
jak można recenzować muzykę i nie słyszeć nigdy o garbage...
Wystarczy być mną.
Bardzo dobra płyta
Myślę że to dobra okazja żeby odświeżyć zapomnianą przez niektórych grupę i pokazać że jeszcze można nagrywać przyzwoitą muzę z kopytem i odrobiną pikanterii o co wśród dzisiejszej czołówki wykonawców które wiodą prym na listach przebojów wcale nie jest tak łatwo.
Teraz pozostaje nam czekać na czerwcowy koncert na Legii.
Jesli nie sluchales Garbage w latach 90 to Twoja opinie o tym albumie powinno sie traktowac z przymruzeniem oka. Ta plyta to powrot do korzeni tej grupy, mocno nawiazuje do lat 90 w ktorych brzmieli niesamowicie dobrze. I think im paranoid nie da sie zapomniec. A najnowszy krazek jest tak dobry ze az zbyt krotki. Ocena ponizej 5/6 jest nietrafiona. No chyba ze to dla kogos pierwszy kontakt z ta grupa
Ze starych kawałków posłuchaj "Milk"!
Nowej płyty jeszcze nie słuchałem i na razie nie chce mi się jej słuchać. Mogli chociaż okładkę jakąś sensowną zaprojektować...
Prześlij komentarz