16 maja 2012

Recenzja: Garbage - Not Your Kind of People


Garbage jest amerykańskim zespołem, który swoją karierę rozpoczął 18 lat temu. Do jego dorobku zaliczamy 4 longplay'e, 3 kompilacje oraz 27 singli, z których największą popularnością cieszą się Only Happy When It Rains oraz I Think I'm Paranoid. Przyznam się bez bicia, że nie słyszałem wcześniej o tej grupie - mimo iż wydaje się być dosyć popularną, jakimś cudem umknęła mojej uwadze. Swoją przygodę z nią rozpocznę więc od najnowszego wydawnictwa, którego premiera w iTunes odbyła się 15 maja. Ciekawe, co będzie miało mi do zaproponowania.

Not Your Kind of People to pierwsza płyta wydana nakładem STUNVOLUME - niezależnej wytwórni założonej przez członków Garbage. W skład krążka (wersji deluxe) wchodzi 15 numerów utrzymanych w klimacie alternatywnego rocka, który gdzieniegdzie dopieszczany jest pewnymi pierwiastkami elektroniki. Po pierwszym odsłuchu materiał wydał mi się niezwykle przeciętny i nie sprawił mi większej przyjemności - na szczęście sytuacja nieco się zmieniła przy kolejnych odtworzeniach...

Przez większość czasu, do naszych uszu będą dobiegać melodie typowe dla rocka, czyli dźwięki różnorakich gitar: klasycznych, basowych i nawet elektrycznych oraz perkusji i instrumentów klawiszowych. Ponadto, duży nacisk włożono w dyskretne wplecenie motywów popowo-elektronicznych - całość ułożona jest w taki sposób, żeby otrzymać chwytliwy, wręcz przebojowy materiał, który jednocześnie wciąż można byłoby zakwalifikować do muzyki rockowej. Naturalnie, owa elektronika nie występuje we wszystkich kompozycjach, a jeśli już na nią natrafimy, to w dosyć subtelnym wydaniu, które nikogo nie powinno drażnić - jest to po prostu dobry, w pełni przemyślany dodatek do czystych, rockowych brzmień. Z technicznego punktu widzenia zapowiada się bardzo atrakcyjnie. Jednak w praktyce, całość nie powala na kolana, bo nie wszystkie tracki wkręcają i momentami można natknąć się na coś (prawie) monotonnego. Na szczęście, takich pozycji jest stosunkowo niewiele i stwierdzenie, że numery są przeciętne to była lekka przesada.

A tekst? Pewnie nikogo nie zaskoczę pisząc, że namiętnie eksploatowana jest oczywiście tematyka miłosna. Muzycy (bo usłyszymy nie tylko główną wokalistkę, ale momentami i resztę grupy) śpiewają o dwulicowości, maskach ukrywających prawdziwe oblicze kochanków; motywacji do życia po zakończonym związku, zaufaniu, zagubieniu oraz paru innych bliźniaczo podobnych wątkach. Liryka została napisana w standardowej formie, czyli monologu, często wzbogacanego o liczne apostrofy kierowane bezpośrednio do partnera –zazwyczaj jest to prośba, czasami też wyznanie. Generalnie, nic nowego, ale i tak dosyć przyjemnie się tego słucha. 



Na chwilę obecną, krążek promowany jest trzema singlami, na które wybrano jedne z najbardziej 'hitowych' propozycji - rockowe Battle in Me oraz typowo popowe Automatic Systematic Habit i Blood for Poppies.

Na mój odtwarzacz zabieram wspomniane Battle In Me, Not Your Kind of People, Control oraz The One. Pozostałe nagrania mimo iż również prezentują ciekawy poziom, nie porywają w takim stopniu jak te wymienione. Ponadto, album nie jest tak do końca równy jakościowo - jak napisałem wyżej, parę numerów zdaje się być ‘tylko’ przyzwoitych i chociaż nie irytują, to nie zapewniają też jakiejś wygórowanej rozrywki, są to raczej neutralni zabójcy czasu. Jednak co utwór, to inna sytuacja.

Nie wiem jak poprzednie krążki, ale Not Your Kind of People to dobra płyta, wykonana poprawnie, posiadająca wiele mocnych smaczków, które są w stanie zaintrygować potencjalnego słuchacza. Moim zdaniem to i tak za mało by stać się hitem, czymś, o czym będzie się pamiętać za kilka lat - nie trzeba szukać daleko, wystarczy chwilkę poszperać choćby nawet na portalu last.fm, by znaleźć wiele ciekawszych propozycji. Tutaj natomiast jest optymalnie i jeżeli poświęci się godzinkę na jednorazowe odsłuchanie wersji deluxe, to nikt nie powinien narzekać, bo za bardzo nawet nie ma na co. Ale pewien niedosyt pozostaje. Dlatego dzisiaj stawiam przyzwoitą czwórkę. 


Zgadzasz się? Podaj dalej:

7 komentarze:

Rzeczywiście całkiem przyjemne.

jak można recenzować muzykę i nie słyszeć nigdy o garbage...

Myślę że to dobra okazja żeby odświeżyć zapomnianą przez niektórych grupę i pokazać że jeszcze można nagrywać przyzwoitą muzę z kopytem i odrobiną pikanterii o co wśród dzisiejszej czołówki wykonawców które wiodą prym na listach przebojów wcale nie jest tak łatwo.

Teraz pozostaje nam czekać na czerwcowy koncert na Legii.

Jesli nie sluchales Garbage w latach 90 to Twoja opinie o tym albumie powinno sie traktowac z przymruzeniem oka. Ta plyta to powrot do korzeni tej grupy, mocno nawiazuje do lat 90 w ktorych brzmieli niesamowicie dobrze. I think im paranoid nie da sie zapomniec. A najnowszy krazek jest tak dobry ze az zbyt krotki. Ocena ponizej 5/6 jest nietrafiona. No chyba ze to dla kogos pierwszy kontakt z ta grupa

Ze starych kawałków posłuchaj "Milk"!
Nowej płyty jeszcze nie słuchałem i na razie nie chce mi się jej słuchać. Mogli chociaż okładkę jakąś sensowną zaprojektować...

Prześlij komentarz