13 maja 2012

Recenzja: Norah Jones - Little Broken Hearts


Gwieździe dzisiejszej recenzji muzyka towarzyszy od najmłodszych lat: Norah jest córką kompozytora, absolwentką szkoły muzycznej, byłą członkinią chórów oraz trip-hopowej grupy Wax Poetic. Czując, że zdobyła wystarczająco dużo doświadczenia, w 2002 roku artystka zaczęła pracować na własne konto. Już jej pierwsza płyta 'Come Away with Me' narobiła wokół niej dużego szumu, zdobywając 8 statuetek Grammy oraz status diamentu. Dzisiaj zajmę się jej świeżutkim, piątym już wydawnictwem, na którego przyszło nam czekać niespełna 3 lata.

Mowa oczywiście o Little Broken Hearts, które w wersji podstawowej składa się z 12 kompozycji stanowiących połączenie muzyki popularnej głównie z folkiem, alternatywnym rockiem oraz niewielką domieszką jazzu. Jak widać, nie jest muzyka nadająca się dla masowego odbiorcy - to już jest wyższa szkoła jazdy, sztuka, która zaspokoi jedynie naprawdę wybrednych słuchaczy i fanów folk-popowej alternatywy. Przynajmniej teoretycznie - sprawdźmy, jak album wypada w praktyce.

Wyprodukowania krążka (poza samą wokalistką) podjął się amerykański muzyk Danger Mouse (1/2 duetu Gnarls Barkley), który miał okazję współpracować z Norah już wcześniej, przy swoim debiutanckim albumie Rome. W przypadku Little Broken Hearts, również podołał wyzwaniu tworząc spokojne, harmonijne numery, przy których można siąść wygodnie na fotelu, wyłączyć myślenie i zrelaksować się. Chwytliwość oraz szeroko rozumiana przebojowość nie są ich najlepszą stroną (i dobrze, bo w przeciwnym razie produkcje straciłyby swój urok); piękno tej muzyki nie dla każdego okaże się oczywiste i wiele osób, głównie radiosłuchaczy, nie będzie miało pojęcia jak się zabrać za ten krążek, najczęściej rzucając w jego stronę hasło: nuda. Błędnie, bo zarówno tą muzykę, jak i wszystkie inne rodzaje alternatywy należy po prostu poczuć. Technicznie rzecz biorąc, mamy tu styczność w większości z naturalnymi brzmieniami, czyli dźwiękami m.in. gitary, basu, fortepianu, itd., równocześnie obeszło się bez użycia jakichkolwiek syntetycznych elementów, co przesądziło o dosyć subtelnym charakterze całego wydawnictwa. Wady podkładu? Może się czepiam, lecz wydaje mi się, że w porównaniu do wcześniejszych dokonań 33-latki, to podejście nie jest niezwykle zjawiskowe...

Norah, jak przystało na prawdziwą artystkę, sama pisze swoje kwestie. Tym razem porusza tematykę zazwyczaj miłosną, która mimo że pozornie wydaje się banalna, to doskonale komponuje się z serwowaną melodią nabierając dosyć lirycznego wymiaru - jest mowa o odejściu od mężczyzny, zemście, odtrącaniu uczucia, kłamstwach i innych typowo negatywnych aspektach uczucia. O dziwo, nie jest to aż tak irytujące...



Jedynym wydanym dotychczas singlem jest bardzo pozytywne Happy Pills, które pomimo dużego potencjału nie zawojowały kompletnie żadnych notowań. A szkoda, bo w stacjach przekroju RMF FM bez wątpienia prezentowałby się ciekawie.

Cały album stoi na w miarę równym poziomie - do takiego stopnia, że nie potrafię wybrać najlepszego ani najgorszego numeru (mógłbym coś wskazać na siłę, ale nie miałoby to większego sensu). Ponadto, jest on tak spójny klimatycznie, że nawet nie warto wydzielać z niego pojedynczych nagrań - dużo intensywniejsze doznania płyną ze słuchania całości, przez co 45 minut, które z nim spędzimy na pewno nie będą czasem straconym.

Little Broken Hearts jest niewątpliwie dziełem, którym warto się zainteresować, szczególnie gdy poszukujemy ambitnych, chilloutowych nut - słuchając go w 'subtelnych' warunkach, można się wyciszyć, zapomnieć o szarej rzeczywistości i zregenerować szare komórki. To taka informacja dla osób, które nie miały wcześniej kontaktu z żadnymi produkcjami Norah. Z kolei jej fani również nie powinni narzekać, ponieważ wokalistka nie powiela swoich starych pomysłów ani nie zrzyna z gotowego szablonu, zamiast tego inwestując w nowe patenty - zastępując smętne przymulanie ciepłymi, pozytywnymi brzmieniami. Innymi słowy, bardzo dobry materiał.

Płytę po rozsądnej cenie można nabyć klikając tutaj: Little Broken Hearts w sklepie merlin.pl

Zgadzasz się? Podaj dalej:

1 komentarze:

Słucham sobie od początku maja. Przyjemny ;-)

Prześlij komentarz