1. 3rd
2. Express
3. Luck
4. 87-162
5. Aquarium
6. OP
7. Brian Wash
8. Realities
9. Stemme
10. Before Your Eyes
11. Mainland
Poznajcie Briana.
Brian ma 20 lat i pochodzi z Torunia. Na co dzień studiuje w Danii, na wydziale
jazzu, gdzie w ramach zajęć pogrywa sobie na gitarze jazzowej. Jednak jako że
Brian to pracowity chłopak, już od kilku lat zajmuje się komponowaniem
produkcji, które z jazzem mają niewiele wspólnego. Pracuje sam, bez dostępu do
profesjonalnego studia ani pomocy doświadczonych producentów. Krótko mówiąc,
człowiek kombajn. No, to już go znacie. Teraz poznajcie jego debiutanckie
dzieło.
W skład krążka Brain
wchodzi 11 kompozycji przedstawiających muzykę eksperymentalną, czyli
wyrafinowaną elektronikę przeplataną elementami m.in. rocka (Before Your Eyes) i trip hopu (np. Brian Wash). Żeby nieco przybliżyć, wyobraźcie
sobie kombinację stylu Björk, XXYYXX i The Internet. Czyli nastrojowość
połączoną ze subtelnymi, ale różnorodnymi dźwiękami. Właśnie z takim czymś będziemy
mieć do czynienia przez niewiele ponad 30 minut.
Jedną z najważniejszych cech tego krążka jest jego
specyficzny charakter. Brianowi udało się napełnić brzmienia potężną dawką
emocji - utwory mogą pochwalić się płynącą
z nich nostalgią, swoistą magią, która nie tylko przyjemnie nastraja umysł, ale
ponadto pomaga przenieść się myślami do tajemniczej, surowej Skandynawii. Niewiarygodnie
wciąga oraz pobudza wyobraźnię. A teraz bardziej technicznie. Album cechuje
bogactwo dźwięków – poza syntezatorami usłyszymy tu m.in. perkusję, różne gitary oraz
kontrabas i inne instrumenty smyczkowe. Co oczywiste, bogactwo
to przełożyło się na różnorodność materiału, wobec czego podczas odsłuchu nie
odnosi się wrażenia, że wciąż leci to samo. Poza tym, w odróżnieniu od dorobku wielu artystów (nie tylko muzyki popularnej, alternatywy również), nie ma tu łatwo wychwytywalnych schematów.
Słuchając wydawnictwa po raz pierwszy, po zaliczeniu pierwszych czterech pozycji
wciąż ciężko przewidzieć, jak może brzmieć reszta. Zarówno jeżeli chodzi o dźwięki, tempo (choć w tym wypadku różnice są niewielkie), jak i wywoływane emocje. Do podkładu nie mam zastrzeżeń.
Warto zaznaczyć, że większość tracków to instrumentale.
Jedynie w dwóch przypadkach mamy do czynienia z jakimkolwiek wokalem: w Realities, gdzie Björk śpiewa kwestie pochodzące z utworu Desired Constellation
oraz w Before Your Eyes, w
którym udziela się Przemek Piotrowski. O ile Björk jest jak najbardziej
na miejscu, o tyle skorzystanie z wokalu Przemka nie było trafnym pomysłem. A to
dlatego, że jego głos pozbawiony jest subtelności i powabu, które oddawałyby
klimat wydawnictwa. To po pierwsze. Po drugie, niezwykle odczuwalny jest brak piosenkarzy w pozostałych kompozycjach. Jak wspomniałem, brzmienia są bez zarzutu,
niemniej jednak pozbawione dopełniających je głosów nie wykorzystują w pełni swojego potencjału. Wzbogacone o nastrojowych śpiewaków byłyby o wiele bardziej ewokacyjne i, przy okazji, chwytliwe.
Zgadzasz się? Podaj dalej:
0 komentarze:
Prześlij komentarz