27 października 2013

Recenzja: Katy Perry - Prism

1. Roar                                        11. This Moment
2. Legendary Lovers                12. Double Rainbow
3. Birthday                                  13. By the Grace of God
4. Walking on Air                      14. Spiritual
5. Unconditionally                     15. It Takes Two
6. Dark Horse                            16. Choose Your Battles
7. This Is How We Do
8. International Smile
9. Ghost
10. Love Me


Katy Perry już nieraz udowodniła, że ma dryg do nośnych melodyjek. Zazwyczaj nie są one wyjątkowo świeże czy tam pomysłowe, ale wpadają w ucho i zapewniają beztroską rozrywkę. Nie byłoby w tym niczego złego gdyby nie fakt, że kolejną zdolnością wokalistki jest skuteczne zatruwanie sobą list przebojów. Przykład? Album Teenage Dreams i wydane z niego single. Katy przez ponad dwa lata nie znikała z notowań, zdobywając podia coraz to nowymi trackami. Doprowadziło to do tego, że po pewnym czasie jej wokal zacząć działać radiosłuchaczom na nerwy. Co w tym wypadku zrobiła artystka? Wydała nowy krążek. Z jednej strony to dobrze, że kuje żelazo póki gorące. Jednak z drugiej wiele osób może wpaść w szał znów/wciąż słysząc jej głos. Chyba że jej materiał okaże się naprawdę mocny. 

Prism jest owocem współpracy z Dr. Luke’m, Maxem Martinem, Cirkutem i wieloma innymi postaciami specjalizującymi się w lekkich, popowych klimatach. Owoc ten zawiera 16 w pełni radiowych utworów, które z pewnością zawładną stacjami formatu CHR. I tutaj pojawia się pytanie - czy będzie to zasługą ich czy raczej prestiżowego nazwiska, którym będą promowane?

Co do jakości nagrań, to na tym polu bywa…różnie. Najbardziej rzuca się w uszy zaniedbanie podstawowego aspektu jakim jest oryginalność. Większość pozycji składa się z motywów, które są nam znane do tego stopnia, że nie wywołują istotnych emocji. Weźmy takie This Is How We Do brzmiące na żywcem wyjęte z nowego krążka Miley Cyrus, Spiritual przywodzące na myśl Melanie C oraz Birthday będące połączeniem Last Friday Night (T.G.I.F.) z twórczością Jessie J. Dodając do tego oldscholoowe na siłę Walking On Air i kilka wyblakłych pozycji pokroju This Moment czy Unconditionally łatwo zauważyć, że nic tu nowego. Wyjątek stanowią zwłaszcza numery wolne, ballado podobne typu Legendary Lovers, Ghost, Double Rainbow i By The Grace of God, które nawet jeśli nie niosą super wielkiego ładunku emocjonalnego, to wpadają w ucho znacznie zręczniej niż ich dynamiczniejsze odpowiedniki. Głównie dlatego, że nie są tak perfidnie szablonowe. Oczywiście nie we wszystkich przypadkach schematyczny charakter staje się rażący. Mam na myśli przede wszystkim Roar i Dark Horse, których przebojowość w dużej mierze rekompensuje brak znaczących nowości. Jak widać, podkład rzeczywiście ma się różnie. Zazwyczaj wypada przeciętnie. Jednak zdarzają się i porządne motywy.


Katy serwuje nam typowo radiową gadkę, poświęcając najwięcej czasu na wątki miłosne. Wspomina o uwolnieniu się spod dominacji mężczyzny, cieszeniu się chwilą i sakralnym wymiarze miłości. Co więcej, deklaruje partnerowi dozgonne oddanie oraz przyznaje się do popełnionych w związku błędów. Niezbyt głębokie ani odkrywcze. Po prostu radiowe. Szczególnie w połączeniu z motywami odwagi i zewu wolności.

Jeżeli szukasz utworów, o których powiesz, że wnoszą powiew świeżości, wyznaczają nowe trendy oraz podnoszą ciśnienie, nie zawracaj sobie głowy Prismem. Owszem, dzieło wpada w ucho, jednak poziom chwytliwości i (zwłaszcza!) oryginalności jest dużo mniejszy niż w przypadku Teenage Dream, które już samo w sobie nie było specjalnie nowatorskie. Co dostajemy w zamian? Nie licząc kilku dobrych ballad - nic. Jest optymalnie, bez skrajnych doznań czy radiowych petard. To nie jest wydawnictwo na miarę artystki z takim nazwiskiem. I takimi znajomościami. I taką kasą.


Zgadzasz się? Podaj dalej:

14 komentarze:

Ja uważam, że gdyby nie sentymenty do Teenage Dream, to Prism byłoby oceniane wyżej. Oryginalności mało, ale uważam nowy album za udany (ballady są najlepsze :D )

Czy ja wiem, TD też nie było nie wiadomo jak dobrym dziełem i ciężko mieć do niego sentyment.

Niezbyt lubię tę wokalistkę.

A ja polecam pierwsza płytę, którą nagrała jeszcze nie jako Katy Perry. Są 2 bardzo fajne piosenki, inne też niezłe

Podoba mi się ta płyta. Ballady są świetne :)

Przesłuchałem "PRISM" i nie podoba mi się. Całość jak dla mnie trochę zbyt dziewczęca, zbyt infantylna. Denerwują mnie ballady, a energiczne piosenki po prostu mnie nudzą. Mam wrażenie, że album kierowany jest wyłącznie do młodszej części elektoratu.

Czy zamierzasz zająć sie nowymi dziełami The Wanted, Tiniego Tempah i debiutem Jamesa Arthura ? Everything made in UK i fajnie byłoby o nich poczytać nie w formie ppp :)

Czy ja wiem - z sentymentu pewnie rozpiszę się na temat albumu TT, a co do reszty, to ciężko na razie powiedzieć.

poza tamtą angielską trójcą polecam opisać "The Marshall Mathers LP 2" -> tego chyba nie ominiesz, bo w końcu to Eminem ; )

Czyżby zapowiadał się rok bez nowego albumu Rihanny? :D Szok.
Recenzujesz też EP'ki?

EP'ek staram się unikać, ale czasami robię wyjątki dla w 100% autorskiego materiału złożonego z co najmniej 10 tracków.

Katy Perry jak mało która wokalistka działa mi na nerwy. Dlatego nawet nie biorę się za słuchanie całej płyty. Mogłabym się podpisać pod Twoją oceną, nie samej płyty, ale ogólnie jej twórczości - nic nowego, infantylizm, a wokal według mnie baaardzo słabiutki. Widziałam jakieś koncertowe nagrania, i całkowicie się zraziłam. Jak dla mnie - więcej ma kasy niż talentu.

Nie słucham popu i to nie są moje klimaty ,ale szczerze mówiąc Prism wygrywa z Britney czy Gagą. Wszystkie piosenki są strasznie dobrze skomponowane. Wszystko tam jest na swoim miejscu. Katy w końcu pokazuje ,że nie jest jednakowa. Walking On Air i Dark Horse to PRAWDZIWY pop na miarę dzisiejszych czasów. Jestem dumny z Perry.
4/5

Długo czekałam na nowy album Katy i doczekałam się ;) Nie ma tu takich piosenek jak hot n cold czy E.T. - które były świetne, ale na pewno nie ma na co narzekać. Fajne ballady przeplatają się z żywszymi piosenkami. Płyty miło się słucha. Podpisuję się pod recenzją powyżej.

Prześlij komentarz