1 stycznia 2014

Przegląd Płyt Pominiętych #11

Tinie Tempah - Demonstration

Ilość tracków: 15
Gatunek: hip hop zahaczający o pop i elektronikę
Label: Parlophone
Single: Trampoline, Children of the Sun
Na plus: It's OK, Looking Down the Barrel, Lost Ones, Lover Not a Fighter
Na minus: Shape
Proponowana ocena: 4/6

W zeszłym roku wręcz nie mogłem doczekać się tego krążka. Liczyłem na coś mega mocnego, co szybko mi się nie znudzi. Co prawda im bliżej premiery, tym mniejsze miałem zarówno oczekiwania, jak chęci do odsłuchu, jednak ostatecznie i tak jestem zadowolony z jakości Demonstration. Pełno tu lekkostrawnych, dynamicznych brzmień, które nawet jeśli mają niewiele wspólnego z grimem, to i tak prezentują się nad wyraz nieźle. Mamy do czynienia z hip hopem zmiękczonym utalentowanymi gwiazdeczkami w featuringu (Paloma Faith, Laura Mvula, Emeli Sandé itd). W rezultacie większość brzmień przyjmuje radiowy charakter i opiera się na schemacie: buńczuczny rap Tiniego – słodziutki refren. Czyli patent wylansowany przez Eminema w LTWYL. Pomimo szablonowego charakteru, nagrania dostarczają rozrywki na stosunkowo wysokim poziomie. Słuchasz, wpada w ucho, czasami coś pozytywnie zaskoczy, potem zapętlasz. Jest to mało wyrafinowana muzyka, broniąca się połączeniem charyzmy gospodarza z prostymi, lecz niewiarygodnie chwytliwymi melodiami, którym można wybaczyć przewidywalność i niewielką schematyczność. Nie zmusza do głębokich refleksji, ale jeśli chcesz posłuchać czegoś modnego, melodyjnego i beztroskiego, co zarazem nie będzie raziło przesadną wtórnością, rzuć na to uchem. Zwłaszcza jeśli polubiłeś Disc-Overy oraz ostatnie wydawnictwo Labrintha i Naughty Boya. Dobra, chociaż mało odkrywcza robota. 




M.I.A. - Matangi

Ilość tracków: 15
Gatunek: hip hop, elektronika, eksperymental
Label: Interscope Records
Single: Bad Girls, Bring the Noize, Come Walk with Me, Y.A.L.A
Na plus: Double Bubble Trouble, Exodus, Only 1 U
Na minus: w tę stronę materiał jest równy
Proponowana ocena: 4/6


Nowy krążek M.I.A. składa się z pomysłowych nagrań, pełnych egzotycznych brzmień, które połączone z rapem/wokalem artystki mogą wydawać się na pozór chaotyczne. Głównie dlatego, że jest to dzieło pozbawione schematów i modnych motywów, wobec czego może zapomnieć o karierze w mainstreamowych stacjach radiowych. Kompozycje utrzymano we względnie szybkim tempie; nie ma tu ballad ani innych zbędnych zamulaczy obniżających atrakcyjność wydawnictwa. Dodając do tego beztroski klimat, otrzymujemy silnie oddziałujące numery, które nie tylko wpadają w ucho (przykładowo Double Bubble Trouble – ciekawy motyw reggae), ale też zaskakują nieprzewidywalnym charakterem. Jednym z niewielu aspektów, które zaliczam na minus to zjawiskowość. Niby materiał brzmi świeżo i kreatywnie, jednak nie wywołuje tak wielkich emocji jak wcześniejsze wydawnictwa. Mimo wszystko mnie przypadł do gustu i z pewnością do niego powrócę. Zakładając, że nie zdecyduję się na poprzednie płyty raperki.  




Avril Lavigne - Avril Lavigne

Ilość tracków: 13
Gatunek: pop-rock
Label: Epic Records
Single: Here's to Never Growing Up, Rock n Roll, Let Me Go
Na plus: Give You What You Like, Hello Heartache, w ostateczności Rock n Roll
Na minus: Bad Girl, Hello Kitty, Hush Hush
Proponowana ocena: 3/6

Natomiast Avril Lavigne to kolejny, obok Bangerz i Underground Luxury, przykład materiału byle jakiego. Do jego mocnych stron należy głównie różnorodność. Mamy numery zarówno energiczne, charakteryzujące się infantylnym brzmieniem, jak i ballady starające się poruszyć serce odbiorcy. W przypadku pierwszej grupy bywa różnie – część tracków wpada w ucho i pociąga stosunkowo beztroskim klimatem (Hello Heartache, Rock N Roll), jednak zdecydowana większość nuży wtórnością (17, Bitchin’ Summer, ciekawie zapowiadające się Hello Kitty etc.). Z kolei ballady wypadają na ogół przyjemnie. Co prawda nie wywołują większych emocji, bo Avril nie brzmi zbyt przekonująco, niemniej są proste, melodyjne i oferują przystępną rozrywkę (Give You What You Like). Mimo wszystko w obydwu przypadkach mamy do czynienia z masą popularnych szablonów i nieco oklepanych motywów, wobec czego nawet czołówka tego albumu szybko się nudzi. Czasami chwyci za ucho, czasami wywoła grymas (Bad Girl), na ogół jest jednak średniawo. Kolejna płyta pełna niewykorzystanego potencjału. Dużo nie stracisz olewając tę pozycję.  



Zgadzasz się? Podaj dalej:

8 komentarze:

Mi album Avril się podoba. Może krążek nie jest najlepszy (17, Hello Kitty), ale jak dla mnie jest okej :)

Tinie Tempah nie zawiódł w przeciwieństwie do wielu innych artystów w tym roku. Moim zdaniem płyta na mocne 5. Mam na dzieje że na kolejny krążek nie będzie trzeba czekać tak długo.

Avril średnio, nie przekonywująca płyta.
Co sądzisz o nowym materiale od Dev ('Kiss It' i cover Awolnation'owego 'Sail')?

Nie wypowiem się w temacie Sail, bo nie lubię coverów. Natomiast Kiss It kompletnie nie przypadło mi do gustu. Nudne i niepotrzebnie syntetycznie. Za dużo zbędnej elektroniki.

Płyta Avrilki nie jest zła, zróżnicowana, a to już lubię, jeszcze się z nią osłucham lepiej i ocenię ostatecznie, ale i tak wciąż namiętnie powracam do "The Best Damn Thing". :P

Płytę Tiniego muszę sprawdzić! Zwrócił moją uwagę tym, że wykorzystał sampel indyjskiej piosenki (konkretnie tamilskiej), co się chwali. :D Chodzi o utwór "Don't sell out".

Płyta Avril bardzo fajna, nie nudziłem się słuchając jej ;) a Hush Hush to najlepsza ballada na płycie :P

Jak na ten - powiedzmy - gatunek, to M.I.A wydała całkiem przyzwoitą płytę. Plus za wokal.

W pełni się zgadzam z Twoja oceną płyty Tiniego, napisałbym to samo :) Także po tym jak usłyszałem, że Tinie planuje nowa płytę nie mogłem się doczekać, co oczywiscie było spowodowane moim zachwytem na Disc-Overy. Jednakże po usłyszeniu pierwszego singla - Trampoline zahaczającego o nowy amerykański nurt swag rapu stwierdziłem, ze chyba nie ma na co czekać. Na szczęście zmieniłem zdanie po przesłuchaniu całej płyty, która dokładnie tak jak piszesz, jest dość szablonowa jednak coś w sobie ma i jest tu kilka kawałków, które urzekają, no i jak zawsze u Tiniego dobre featy. Tak więc skończyło sie na tym, że mimo moich sceptycznych wrażeń apropo pierwszych singli, wrażenie po przesluchaniu całego krążka i moja sympatia do Tiniego spowodowały, że poniosło mnie i zakupiłem płyte :) Ale się rozpisałem - mogłaby być to recenzja. W sumie db, że mi to tak idzie, bo chciałbym zacząć je pisać.
Gratuluje doskonałego recenzowania i pozdrawiam, a także zapraszam na www.lechartz.blogspot.com

Prześlij komentarz