16 maja 2011

Recenzja: The Lonely Island - Turtleneck and Chain

Na początku formacja The Lonely Island (czyli Andy Samberg, Akiv Schaffer i Jorm Taccone) zajmowała się robieniem typowych kabaretowych skeczy. Następnie zaczęli eksperymentować z krótkometrażowymi filmami komediowymi i parodiami muzycznymi, by w 2009 roku nagrać ciepło przyjętą płytę – Incredibad. Teraz, po ponad dwóch latach powracają z nowym krążkiem. Przesłuchałem i jestem na tak!


Album zwie się Turtleneck and Chain i został wydany 10 maja przez Universal Republic Records. Znajduje się na nim 19 tracków (15 utworów i 4 tzw. wypełniacze). Kawałki utrzymane są w klimacie tzw. comedy rapu - rapu ze zabawnym tekstem i flow’em, czyli tego, co ma wywołać banana na twarzy. Album jak najbardziej sprawdza się w tej roli, trzeba tylko znać angielski.

Faktem jest, że goście są nieźle rąbnięci: śpiewają m.in. o ambitnym planie na Dzień Matki, polegającym na „zadowoleniu” swoich mam (Motherlover); tragicznej historii pojedynku z Rocky’im (Rocky) i odczuciach świeżo po seksie (I Just Had Sex). Poza tym jest jeszcze mowa o lansie i szpanie (Turtleneck & Chain), napadzie na bank (Shy Ronnie 2: Ronnie & Clyde) i o wizycie w Japonii na koszt wytwórni płytowej (Japan). Ogólnie tekst sprawia się znakomicie, widać, że chłopaki potrafią rozbawić pisząc piosenki na poziomie – a to rzadkość!

Co do dźwięków, jest dobrze – gdy trzeba jest czarno, popowo itp. Mamy niezłe bity, sample i wypełniacze, które zgrane ze sobą prezentują się całkiem nieźle. Niektóre dźwięki są jednak zapożyczone, przez co tracą lekko na oryginalności – jednak nie jest to jakaś większa wada, bo użyte sample pochodzą od mało znanych utworów. Nie ma tu też żadnego arcydzieła czy tam mega przeboju, do którego stacje radiowe powracałyby przy każdej wymianie goldów (starszych utworów w playliście). Mimo to jest dobrze, piosenki doskonale nadają się na wakacyjne hiciorki, przy których można potańczyć, pośmiać się i nabawić niezłych wspomnień.

Chociaż płyta miała swoją premierę stosunkowo niedawno, na dzień dzisiejszy wydano już cześć singli. Jako, że większość z nich zapewne nie trafi do Polski, nie ma sensu omawiać pozostałych utworów - tym razem będzie jedynie o singlach.

* I Just Had Sex – pierwszy singiel, gościnnie udziela się Akon. Kawałek ten zna prawie każdy słuchacz eskopodobnego radia, w dodatku ludzie masowo linkują go na facebooka pisząc, że bardziej poronionej piosenki nigdy nie słyszeli.

* The Creep – trochę gorszy od IJHS, ale też trzyma poziom. W featuringu Nicki Minaj & John Waters.

* We're Back! – przykład typowo amerykańskiego rapu. Sample, które słyszymy zapożyczone są z piosenki Laury Lee.

* Motherlover – jedna z nielicznych piosenek z 2011 roku, w który obecny jest Justin Timberlake. Bardzo zabawna produkcja w dodatku z chwytliwym refrenem. Lubię to!

* Turtleneck & Chain – najczarniejszy ze wszystkich tracków z krażka. Rap, tym razem z udziałem Snoop Dogga.

* Jack Sparrow – jedna z najnudniejszych piosenek z albumu (co nie znaczy, że nudna – po prostu płyta prezentuje całkiem wysoki poziom). Tekst jak zawsze rządzi – ale dźwięki są troszkę monotonne.

Poza wspomnianymi wyżej artystami, w featuringu można usłyszeć także Rihanne (Shy Ronnie 2: Ronnie & Clyde), Beck’a (Attracted To Us) i Santigold (After Party). Jak widać, jest dość dużo znanych celebrytów, których często słyszymy w radio – jednakże tym razem występują oni w całkowicie nowych, zabawnych rolach.

Czytając zapowiedź albumu myślałem, że będzie to drugie Oranżada, Koleżanki, Petardy, czyli przyzwoita, ale nie za lotna produkcja posiadająca co najwyżej dwa dobre utwory. Jednak w przypadku Turtleneck and Chain jest całkowicie inaczej – wszystkie utwory są dobrej jakości, w dodatku wzbogaca je tekst, przez co efekt końcowy jest znakomity.

Płyta z pewnością przypadnie do gustu hmm…. wszystkim? Na pewno fanom rapu, którzy lubią się rozerwać słuchając czegoś na luzie. Poza tym może też podejść słuchaczom popu oraz innych rodzajów muzyki popularnej, którzy znają język angielski, jak i tym wszystkim, którzy myślą, że muzyka komercyjna już niczym nie zaskoczy. W końcu dostajemy coś, czego inni artyści nigdy nie wydadzą.



Zgadzasz się? Podaj dalej:

1 komentarze:

Hehe, co tu dużo mówić.. Nie da się ich nie lubić :P

Prześlij komentarz