7 września 2011

Recenzja: Cymbals Eat Guitars - Lenses Alien

Jedną z największych zalet tego bandu jest przede wszystkim ich rzucająca się w oczy nazwa. Dowodem tego może być sam fakt, że mając przed sobą parę różnych płyt wybrałem akurat zespół Cymbals Eat Guitars. Myślałem sobie, że skoro mają tak specyficzną nazwę to będą też specyficznie grać - byłem ciekaw, czy stanowią jakąkolwiek konkurencje dla Papryczkopodpodobnych zespołów, w końcu to podobna muzyka. Przesłuchałem, przekonałem się i oceniłem. 




Lenses Alien jest drugim krążkiem amerykańskiej grupy rockowej Cymbals Eat Guitars. Dla osób, które znają ich poprzedni album dodam, że tak samo jak Why There Are Mountains, LA to rock alternatywny (precyzyjniej - Indie Rock). Jedyną znaczną różnicą jest bardziej przygnębiający klimat, trochę wolniejszy oraz ponury. Nie wiem, czy to przez zmianę kadry, czy po prostu kwestia upodobania, ale muszę przyznać, że choć jest tu za dużo inspiracji (co rozwinę poniżej) to i tak stanowi to dość dobrą rozrywkę. No ale i tak trzeba się liczyć, że nie jest to pierwsza liga...

Za to, co możemy tutaj usłyszeć odpowiada John Agnello, który wyprodukował płyty takich zespołów jak Dinosaur Jr. i The Hazey Janes. Niby jest to gość, który zna się na rzeczy, jednak w przypadku omawianego materiału miałbym do jego pracy parę zastrzeżeń. Chociaż w sumie to tylko jedno - za dużo się inspirował różnymi artystami. Skutek? Po części fajny oldschool a po części brak innowacji, czasami też nuda. Całe szczęście, że nie jest to jeszcze skrajne zrzynanie z pracy innych i nie śmierdzi stąd jakimiś konkretnymi piosenkami (przynajmniej ja nie wyłapałem), jedynie czasami może odczuć deja vu - lecz da się to jakoś przeżyć. Szczególnie, że jest to właśnie ten rodzaj muzyki, przy którym można się zrelaksować, odpocząć i wyłączyć myślenie: nie ma tu radiowych hitów, porywających bitów ani innych przebojowych elementów. Tylko sam spokój i harmonia.

Specjalnie dynamiczny nie jest też sam tekst, którego tematyką są ogólne refleksje dotyczące głównie miłości oraz ogólnie życia. Rewelacji nie ma, choć powodów do wstydu tym bardziej nie, w końcu liryka nie jest aż tak banalna jak może się wydawać. Jedynie co mnie w tym tekście irytuje to...skomplikowane słownictwo. Rzadko kiedy mi się to zdarza, ale w większości tutejszych piosenek bez słownika do angielskiego ani rusz - to tak w ramach ciekawostki.

Całość mimo iż nie jest za najwyższych lotów, potrafi się podobać, trzeba się tylko odpowiednio dostosować do klimatu oraz przeznaczenia (końcówka trzeciego akapitu) poszczególnych produkcji. Jak dla mnie godnymi uwagi trackami są przede wszystkim Another Tunguska oraz Secret Family, które wpadły mi w ucho za sprawą przyjemnych melodii. Resztę oczywiście też warto przesłuchać.

Krążek powinien podejść fanom alternatywy - mimo iż oryginalność oraz świeżość nie stoi na najwyższym poziomie, sprawdza się w swoim gatunku muzycznym. Jeżeli chodzi o osoby, które nie rozumieją takiej muzyki a chcący się do niej przekonać, nie powinny zaczynać od tego albumu, bo to trochę za skomplikowana (i nie za lotna) propozycja…

Nie wiem czy Cymbals Eat Guitars nie zależy na rozgłosie, czy po prostu się wstydzą, lecz zbytnio nie promują swojego najnowszego dzieła. Owszem, megahit to nie jest, ale można by było pokazać je światu, bo z pewnością zyskałoby wielu wielbicieli. Może troszeczkę za dużo tu znanych motywów oraz od czasu do czasu powieje nudą, lecz generalnie nie jest źle, Lenses Alien potrafi do siebie przekonać.


Zgadzasz się? Podaj dalej:

0 komentarze:

Prześlij komentarz