17 sierpnia 2011

Recenzja: Nero - Welcome Reality

Komercyjne hity podawane nam przez radio i telewizję w większości opierają się na wyrobionych wcześniej szablonach: gdy słyszymy piosenkę, dajmy na to, popową, mniej lub bardziej świadomie znamy jej przebieg i mamy pewne deja vu, że gdzieś to już było, zwykle zero zaskoczenia. Przyzwyczajeni do takiego schematu poszukujemy czegoś nowego, czegoś innego. Dlatego naprzeciw naszym oczekiwaniom wychodzi brytyjska grupa Nero, która do radiowych playlist stara się przemycić pierwiastek dubstepu - jednak czy to dobry pomysł?


Najnowszy krążek grupy Nero nazywa się Welcome Reality i podstawowo zawiera 14 dubstepowych numerów, które nie za bardzo przypominają ich wcześniejsze dokonania - bo to, że jest to ich pierwsze studyjne wydawnictwo wcale nie oznacza, że są to ich pierwsze produkcje: grupa od dłuższego czasu tworzy muzykę, niemniej jednak dopiero teraz postanowiła zaistnieć w komercyjnym świecie. Potencjał mają ogromny, to fakt, ale promowanie takiego albumu to średniorozsądna decyzja...

Przede wszystkim dlatego, że taka muzyka nie za bardzo nadaje się do radia, szczególnie w odsłonie serwowanej przez brytyjczyków: jest zbyt monotonnie i łagodnie jak na prawdziwy dubstep, zapewne właśnie z chęci dopasowania się pod masowych słuchaczy. Co prawda są też dobre numery, które mają szansę zaistnieć w notowaniach, a nawet zadomowić się tam na dłużej, lecz to mniejszość licząca z 4, może 5 nagrań. Natomiast co do wokalu, to warto wspomnieć, że zarówno tutaj, jak ogólnie na tego typu produkcjach, sprawuje on jedynie fukcję dekoracyjną, gdyż prym wiodą głównie dźwięki, dlatego odpuszczam sobie akapit o tekście.

Pierwszym singlem promującym produkcję został Innocence, którego nie przyjęto zbyt ciepło; co prawda dostał się do UK Singles Charts, a to już jakiś sukces, ale zajął tam jedno z ostatnich miejsc. I słusznie, bo to nie za lotny kawałek. Następnie wydano Me and You, który jest niewiele lepszy od poprzednika, w dodatku tak samo matowy. Na szczęście trzeci i czwarty singiel, czyli odpowiednio Guilt i Promises pokazują klasę, poza tym to jedne z nielicznych numerów, na które warto zwrócić uwagę.

Należą do nich również Fuge State i Doomsday, przy których szczena może nie opada, lecz trzeba przyznać, że to doprawdy ciekawe propozycje: energetyczne, spójne i chwytliwe, czyli takie jak powinna wyglądać cała płyta. A niestety nie wygląda...

Nie wiem komu mogę polecić ten krążek, może fanom gatunku? Chociaż tego czy im się spodoba to pewien nie jestem, bo muzyka tutaj prezentowana jest trochę za miękka, za 'czysta' i za mało dynamiczna - to nie jest porządny, krwisty dubstep. Już prędzej podejdzie jakimś radiosłuchaczom, gdyż parę kawałków jest naprawdę radiofriendly. Ale szczerze wątpie żeby płyta podeszła komuś w całości...

Pomimo paru intrygujący numerów Welcome Reality to bardzo przeciętne wydawnictwo zrobione w większości pod radiową publikę, w dodatku nieudolnie - krażek pozbawiony jest jakiegokolwiek wyrazu, przez co większości osób spodobają się dwa, może trzy numery, reszta zostanie odrzucona ze względu na monotonię. Do tragedii daleko, do przeboju jeszcze dalej. Amen.


Zgadzasz się? Podaj dalej:

5 komentarze:

Słuchałem dzisiaj tego krążka. Jest monotonny. Kilka kawałków zbyt "rąbie" po uszach. Jest też kilka nagrań bardziej radiowych, przy których uszy mniej się męczą. Zresztą, warto zauważyć, że pojawiają się tu covery ("Crush on you" i "Must be the feeling") oraz numer "Reaching out" samplujący przebój "Out of touch" duetu Hall & Oates. Te piosenki są trochę bardziej melodyjne. W sumie to podobne odczucia, jak teraz z "Welcome reality", miałem w ub. roku z krążkiem "Immersion" Pendulum. Niektóre momenty były ciężkie do przejścia, ale było też kilka bardziej chwytliwych numerów. Tyle że Pendulum miało na "Immersion" 2 naprawdę świetne piosenki (zwł. "The island, pt. 1 (dawn)"). Tutaj nic mnie jakoś szczególnie nie przekonuje.

Ponadto nie zachwyca mnie wokalistka. Wiem, że w drum & bass (bo moim zdaniem tego gatunku jest tu więcej niż tego, co mnie się kojarzy z dubstepem) to nie wokal jest najważniejszy, ale jednak jakieś znaczenie w każdym gatunku ma.

Cóż, jestem zdziwiony, że album tak dobrze sprzedaje się na Wyspach (wiele wskazuje na to, że będzie nr 1 w niedzielnym notowaniu The UK Albums Chart). Jednakże ostatnio Brytyjczycy mają fazę na dubstep i drum & bass, więc projekt Nero na tym korzysta. Tak jak 2 lata temu Dizzee Rascal czy Tinchy Stryder korzystali z tego, że panowała moda na grime, który dzisiaj znowu jest w odwrocie.

Podsumowując, trochę się wynudziłem, słuchając tego longplaya.

Tak, nuda tutaj ewidentnie 'wymiata'.
Btw nawet nie wiedziałem, że są tutaj covery, dzieki za uświadomienie :)

Co w tym trendzie muzycznym w.w. uważają za lepsze? czyje dokonania bardziej kopią dupę? jestem w tym nowy i bez szydery chciałbym usłyszeć więcej,bo tą płytą jestem zachwycony,więc jeśli jest coś lepszego to się chyba zesram.

jak dla mnie zajebiście wypiedala z kapci

Zgadzam się. Płyta miażdży i tyle w temacie. Jak zwykle brytole zamiatają w elektronice.

Prześlij komentarz