24 lutego 2012

Recenzja: Sleigh Bells - Reign of Terror

Sleigh Bells to amerykański duet składający się z producenta i tekściarza Dereka E. Millera oraz wokalistki Alexis Krauss. Początkowo, grupa zamieszczała swoje numery jedynie w sieci, lecz po pewnym czasie zainteresowała się nimi wytwórnia Mom+Pop, proponując wydanie krążka. Tak więc w maju 2010, ukazał się album Treats, który zdobył uznanie krytyków muzycznych oraz słuchaczy, dostając się na 39 miejsce notowania magazynu Billboard. Po dwóch latach oczekiwania, światło dzienne ujrzał ich świeży materiał. Czas mu się głębiej przyjrzeć.

Drugie wydawnictwo nowojorskiego zespołu Sleigh Bells nazywa się Reign of Terror i tak samo jak poprzednik zostało wypuszczone spod szyldu Mom+Pop Music. Po raz kolejny mamy do czynienia z dość specyficznym nurtem jakim jest noise pop, w którym utrzymano wszystkie 11 kompozycji. Mimo iż na co dzień słucham całkowicie innej muzyki, album ten na pierwszy rzut oka wydał mi się dosyć intrygujący...

Wiele osób pewnie zastanawia się, czym tak właściwie jest ten noise pop. Otóż jest to podgatunek rocka alternatywnego, w którym poza dominującymi mocnymi gitarowymi brzmieniami spotyka się wiele elementów muzyki popularnej (głównie melodyjny wokal) oraz elektroniki, czyli delikatne syntezatory oraz samplery. Oprócz tego, często w parze z noise popem występuje również stylistyka lo-fi - lekko zaniżona jakość nagrań. Dokładnie takiej muzyki możemy spodziewać się po Sleigh Bells. Wbrew pozorom, dźwięki są w miarę wyważone i nie przytłaczają swoim natężeniem, przez co są bardzo przyjemne w odsłuchu i mogą stanowić alternatywną, 'rockową' formę relaksu (chociaż nie jest to chillout). Z drugiej strony, owe ‘wyważenie’ czasami jest tak skrajne, że piosenki stają się zwyczajnie matowe, bez wyrazu. Dodatkowo trzeba się liczyć z tym, że tracki same w sobie nie są wyjątkowo zjawiskowe i jeżeli chcemy znaleźć coś niepowtarzalnego, intrygującego od pierwszej do ostatniej sekundy, to niestety trzeba szukać dalej. Ponadto, wiele numerów jest do siebie podobnych, przez co można się do nich szybko przyzwyczaić. Generalnie podkład jest przyzwoity, aczkolwiek prezentowałby się znacznie atrakcyjniej gdyby zawierał ostrzejsze dźwięki i został bardziej urozmaicony.

A tekst? W produkcji tej sprawia on funkcję jedynie dekoracyjną i (podobnie jak ten na dancepopowych płytach) jest bardzo ubogi: Alexis śpiewa o różnych, nie związanych ze sobą tematach, poza tym warto dodać, że wokal zajmuje jedynie niewielką część utworów (jest parę wyjątków). Należy go traktować przede wszystkim jako akustyczny dodatek do melodii, gdyż delikatny głos artystki całkiem nieźle komponuje z otrzymanymi brzmieniami, natomiast wszelkie próby interpretacji słów są bezsensowne.

Singlem promującym płytę został Comeback Kid, który bardzo trafnie opisał blogger refresz, więc dalszy komentarz wydaje się zbędny...

Oprócz wyjątkowo dobrego singla, na uwagę zasługują również Crush, Demons I Never Say Die, czyli jedne z ciekawszych i po prostu chwytliwych propozycji. Natomiast pozostałe numery stoją na zbliżonym poziomie - są przyjemne w odsłuchu i niczym nie rażą, ale po dwóch, góra trzech odtworzeniach, zaczynają nużyć. Gdyby całość była bardziej wyrazista, z pewnością zostałbym z nią na stałe, lecz w tym przypadku przypuszczalnie dopiero za pół roku przypomnę sobie o tej płycie – raz ją przesłucham i odłożę na kolejne pół roku.

Sleigh Bells urzekł mnie swoim oryginalnym stylem. Jednak im dłużej obcowałem z piosenkami z Reign of Terror, tym więcej traciły one w moich oczach. Z ciekawości przesłuchałem więc starszy album tejże grupy i musze przyznać, że RoF wypada na jego tle o wiele słabiej. Owszem, wciąż jest to ambitne wydawnictwo, po prostu trochę niedopracowane: wygładzono dźwięki i na dłuższą metę za mało je zróżnicowano. Mnie to do szczęścia nie wystarczy - stawiam zasłużone 3 i czekam na kolejną produkcję.



Zgadzasz się? Podaj dalej:

1 komentarze:

Do ich muzyki potrzebuję sporo samozaparcia. Słuchałem poprzedniej płyty i to kompletnie nie była muzyka dla mnie...;-/ Ale może się zmuszę i tego albumu też posłucham. Cudów bym się jednak nie spodziewał;-]

Prześlij komentarz