8 kwietnia 2012

Recenzja: Nicki Minaj - Pink Friday: Roman Reloaded

Mimo iż 29-letnia Nicki Minaj działa 'na rynku' od prawie 10 lat, jej kariera nabrała rozmachu dopiero przy współpracy z wytwórnią Young Money, dzięki której zaprezentowała 3 solowe mixtape'y, album oraz kolaborację. Pomijając jej charakterystyczne flow, na uwagę zasługuje też kontrowersyjny wizerunek, który ociera się o troszkę tandetny, różowy plastik. Przekłada się to ma muzykę? Do tej pory jedynie na single. Czas się przekonać, jak to będzie w przypadku jej drugiego wydawnictwa, którego premiera odbyła się na początku kwietnia.

Oczywiście rozchodzi się o Pink Friday: Roman Reloaded, który w wersji podstawowej składa się z aż 19 numerów. Da się je podzielić na dwa odrębne obozy: solidny rap oraz komercyjne 'rapopolo' z poważniejszymi elementami muzyki dance - czyli podobnie jak na debiucie z 2010 roku. Całość wydana jak zwykle przez Young Music Entertainment, wytwórnię należącą do Lil Wayne'a.

Szczerze mówiąc, początkowo moje podejście do tejże płytki było niezwykle sceptyczne - słuchając ostatnich singli oraz gościnnych występów panny Maraj, zdawało się, że clubbing z iście pitbullo-guettowym rozmachem stał się jej nową miłością. Jakie więc było moje zdziwienie, gdy przez ponad 25 minut miałem styczność z całkiem niezłym rapem, który urozmaicony przez pomysłowe bity oraz lajtowe flow, sprawił wrażenie nader przystępnego (chociaż mógłby być bardziej zróżnicowany ale ok, nie czepiam się). Natomiast na dalszej części płyty jest wprost odwrotnie: produkcje głównie radiowe, mimo że są teoretycznie przebojowe, nie mają słuchaczowi kompletnie nic do zaoferowania - to tylko kolejne odsłony, mixy dźwięków oklepanych przez eskopodobne stacje. To już nie nudzi, to po prostu mdli. Nie rozumiem, jak można się wciąż nabierać na ten sam patent....

Poza przyjemnym głosem Nicki, mamy okazję posłuchać m.in. Drake'a, Nas'a, Rick Ross'a, Chrisa Browna oraz Lil Wayne'a, czyli elitę gwiazd zapraszanych do featuringow z przeróżnymi wykonawcami. Mimo iż są to stosunkowo ograne głosy, na które natykamy się na każdym kroku, stanowią one dobrą odskocznie od wstawek Nicki - flow poszczególnych osób znacząco różni się od siebie, co zawsze jest jakimś urozmaiceniem.

Co do tekstu, to niezależnie od charakteru konkretnych kawałków, przyjmuje on zbliżone formy - zawsze jest 'na luzie' i dotyka tematów niezwiązanych ze sobą, których cechą wspólną jest...niezwykła spójność oraz chwytliwość. Nawet jeśli nie są zbytnio inteligentne, to wiadomo co autor ma na myśli, w dodatku lubią wywołać uśmiech na twarzy. Generalnie, jest więc niczego sobie - wyjątek stanowi parę (tych nieszczęsnych) klubowych tracków typu Automatic, w których przez większość czasu Nicki śpiewa o tym, jak rusza biodrami i jak ją to cieszy. Rozumiem, że przy tego rodzaju muzyce nie da się wprowadzić ambitnych rzeczy, ale no bez przesady...

Na dzień dzisiejszy, stacje radiowe typu CHR Dance intensywnie grają Starships, czyli singiel namber łan, z którego recenzją można się zapoznać na blogu refresz. Tymczasem, z tego co podaje Wikipedia, na jego następcę wybrano Right By My Side feat. Chris Brown - numer o wiele lepszy od Starships.

Utwory, na które należy zwrócić szczególną uwagę to otwierający całość Roman Holiday, I Am Your Leader, Beez In The Trap (a podobno to nie jest singiel), Roman Reloaded, Champion oraz Young Forever. Z resztą bywa już różnie: tracki od 1 do 8 trzymają się w miarę dobrze, natomiast reszta wydaje się być zbędna. I z paroma wyjątkami taka właśnie jest.

Pink Friday: Roman Reloaded to nadzwyczaj niestabilne wydawnictwo - 'upchano' tu zarówno porządne, pomysłowe smaczki, jak i totalne niewypały, które powstały zapewne z myślą o potrzebach rynku (w którym, niestety, będą cieszyć się dużą popularnością, przede wszystkim u rzeszy mniej wymagających słuchaczy). Warto nabyć ten krążek? Jeżeli lubisz mieszaninę dancepopu i rapu, a ponadto słowa 'plastik' i 'wtórność' nie wywołują u Ciebie niesmaku to jak najbardziej. W przeciwnym razie będzie to strata pieniędzy. Jako, że do muzycznego dna troszkę brakuje i czasami można załapać się na coś intrygującego, dzisiaj ocena dostateczna - ta z niższej półki.


Zgadzasz się? Podaj dalej:

8 komentarze:

Nie no masakra czemu taka niska ocena !! Jak dla mnie 4,5/6 no ale dobra

chciałam zabrac się za recenzowanie tej płyty, ale nie miałam nic do powiedzenia na jej temat...

Przesłuchałam dogkładnie.. tragedia.. Nie mogę wyjść ze zdziwienia, że Lil Wayne wypuścił coś takiego z Young Money..

Mi tam się bardziej dance'owa część podoba xD Najlepsze jest Marylin Monroe - genialny utworek.

Roman Holiday i Marylin Monroe są świetne, a te dancowe kawałki, szczególnie Pound the Alarm są bardzo dobre, nie ma co narzekać, taki jest teraz trend i jak ona chce być na czasie, to musi za nim podążać. I nie sądzę że są one powieleniem schematów, każdy z nich ma coś ciekawego, świeżego, fajnego.

I rozbawił mnie ten utwór (chyba drugi na płycie) gdzie NIcki śpiewa "diiiiiiiiiick on your faaaaaaaaaaace, put a dick on your faaaaaaaaaace" :D :D

dance'owe kawałki są dobre ale dla kogoś innego. Nicki jest RAPERKĄ a tego rapu na tej płycie prawie nie ma -_- powinna wrocic do stylu z czasu mixtape'ów <3

Champion to zdecydowanie najmocniejszy numer z płyty. Szkoda, że Pound the alarm to kolejny singiel i do tego ten teledysk :/

Strasznie jej nie lubiłem, ale wydała nową płytę i stałą się jedną z moich ulubionych wokalistek. Raczej nie przepadam za takim rodzajem muzyki, a szczególnie rapem, ale Nicki ma coś w sobie i pomimo, że jej produkcje nie należą do bardzo dobrych, a jej poziom inteligencji wydaje się tak niski, że już chyba chomik jest mądrzejszy, to nie sposób mi jej nie lubić ;)

Prześlij komentarz