10 kwietnia 2012

Recenzja: Obie Trice - Bottoms Up

Kariera 34-letniego Obie Trice'a rozpoczęła się 12 lat temu, gdy po podpisaniu umowy z Shady Records, zaczął współpracować z takimi osobistościami jak Dr. Dre czy Eminem. Jej owocami są dwa świetne krążki oraz 4 mixtape'y, które uczyniły go ważną (choć niedocenianą) postacią w półświatku amerykańskiego hip-hopu. Do jego najpopularniejszych numerów zalicza się Snitch oraz Lady. Teraz, gdy Obie założył własną wytwórnię i wydał nową płytę, mogą one ustąpić miejsca swoim młodszym kolegom. Przekonajmy się, czy rzeczywiście jest tu coś, na co warto zwrócić uwagę.

Materiał nazwany Bottoms Up jest pierwszym albumem wydanym przez stajnię Black Market Music. Tworzy go 16 czarnych kawałków z gatunku typowego amerykańskiego gangsta rapu, które pozbawione są wszelakich popowo-rockowo-elektronicznych ubarwień - spotkamy tu czyste, mocne bity czasami wspomagane jakimś błyskotliwym samplem. W ramach wstępu to tyle, a poniżej zamieszczam garść szczegółowych informacji.

To, że artysta zmienił wytwórnię, wcale nie oznacza, że stracił swoich dawnych kumpli - w studio nagraniowym ponownie wspierali go Dr. Dre, Eminem, Statik Selektah oraz reszta starej ekipy. Standardowo w nasze ręce trafiają więc numery dopracowane pod względem technicznym, które wciągają swoimi chwytliwymi i, w pewnym sensie kultowymi (niekiedy nawet przesadnie) bitami, którym trudno cokolwiek zarzucić. No, może poza tym, że w prawie każdym nagraniu znajdziemy element, który był użyty już wcześniej. Prócz tego, całość jest ze sobą scalona do takiego stopnia, że czasami produkcje wręcz 'zlewają' się ze sobą - przydałaby się większą różnorodność, gdyż osoby, których nie interesuje liryka, mogą się łatwo zgubić. Albo wyłączyć. Pomijając ten stosunkowo ważny aspekt, reszta jest jak najbardziej ok.

Natomiast tekst, jak przystało na dobrą rap-produkcję, również trzyma się nieźle. Początkowo Obie dziękuje zarówno swoim fanom (za zakupienie krążka), jak i kumplom z Shady Records, wspominając też, jak było mu z nimi dobrze, jak się wspierali w trudnych chwilach, itd. Następnie, w dalszej części artysta skupia się na swoim życiu, przeszłości, planach, wewnętrznych przeczuciach, przemyśleniach oraz na rzeczywistości ulicy - całość przyjmuje dosyć ponury charakter, a ponadto, dzięki dosyć prywatnej tematyce, dodatkowo wzbudza zainteresowanie słuchacza.

Longplay promowany jest dwoma utworami: Battle Cry opowiadającym o woli walki i o wytrwałości w dążeniu do celu oraz subtelniejszym Spend My Day z mniej wymagającym tekstem - warto przesłuchać.
Poza nimi, moją uwagę przykuły Going Nowhere, Richard (feat. Eminem), Petty oraz Crazy (gdzie można usłyszeć MC Breeda). Pozostałe tracki zdają się być troszkę mniej wyraziste, mimo wszystko fani podobnych klimatów i tak powinni się z nimi zapoznać.

Godzina spędzona z Bottoms Up z pewnością nie będzie czasem straconym - zaprawdę, zaprawdę powiadam Wam, że to kawał solidnej roboty, który stoi na przyzwoicie wysokim poziomie. Chociaż momentami możemy poczuć lekkie znużenie, to nie stanowi to większej przeszkody w delektowaniu się czystymi brzmieniami, dopełnionymi ciekawym i zarazem treściwym tekstem. Nie jest to wydawnictwo zasługujące na szkolną piątkę, ale na czwórkę owszem.



Zgadzasz się? Podaj dalej:

1 komentarze:

nie bardzo moje klimaty, ale spróbuję :)

Prześlij komentarz