22 listopada 2011

Recenzja: Gym Class Heroes - The Papercut Chronicles II

Wiele osób, w tym również ja, miało pewność, że Gym Class Heroes to grupa jednego przeboju - wskazywał na to zarówno fakt, że przez swoją 14-letnią karierę wylansowali tylko jeden hit (pomimo czterech wydanych płyt) oraz to, że od dłuższego czasu słuch o nich zaginął. Jednak ostatnio postanowili wszystkich zaskoczyć i szarpnęli się na wydanie materiału nagrywanego od ponad dwóch lat. Warto było?





The Papercut Chronicles II, tak się zwie piąty album studyjny amerykańskiej grupy Gym Class Heroes, który, podobnie jak parę poprzednich krążków, został wydany przez Decaydance Records. Podstawowo zawiera 11 kawałków z pogranicza popu oraz hip hopu, które ciężko wrzucić do jednego worka - jest parę naprawdę dobrych numerów, jednak znaczną większość stanowią bezpłciowe 'przeboje na siłę', o których więcej szczegółów poniżej.

Nad produkcją płyty czuwały takie osobistości jak Ryan Tedder (dla niezorientowanych, głowa zespołu One Republic), Dr. Luke, Benny Blanco, The-Dream oraz parę mniej znanych postaci. Parząc na to co zrobili dla GCH a na ich wcześniejsze dokonania, można poczuć lekki (nawet większy) niedosyt - otrzymujemy mixy wszystkich topowych dźwięków, które w niektórych przypadkach rzeczywiście dają potencjalne przeboje, ale ich większa część to niestety utwory, które mimo iż są wyprodukowane całkiem przyzwoicie i nawet nie doprowadzają do samobójstwa, nie posiadają kompletnie żadnego uroku - czy stanowią typowe zapychacze, będące tylko po to by być.

Tekst jakoś specjalnie nie powala swoją głębią, ale nie ma się co dziwić, przecież to wydawnictwo przeznaczone dla masowego słuchacza - jednak mimo wszystko prezentuje się nader przyjemnie. Główny wokalista, czyli Travie McCoy (tak, TEN Travie) wyśpiewuje głównie różne opowiastki z życia, prezentuje swoje poglądy oraz przywołuje tematy dotyczące różnorakiej miłości. Niby banał, ale potrafi się podobać.

Pierwszym singlem, jaki postanowiono pokazać światu wybrano Stereo Hearts, czyli jeden z najlepszych (o ile nie najlepszy) z zaprezentowanych tracków. Można powiedzieć, że to bardzo dobry zamiennik dla starszego Cupid's Chokehold. Natomiast drugim singlem został znacznie wolniejszy, lecz niewiele gorszy Life Goes On. Zaraz po nim wydano kolejną nutę, Ass Back Home z gościnnym udziałem Neon Hitch, który razem ze Stereo Hearts stanowi czołówkę tego wydawnictwa. Czwarty i, jak na razie, ostatni singiel to The Fighter, gdzie w refrenie możemy usłyszeć Ryana Teddera. Jak na taki krążek, trzeba przyznać, że dobór numerów promujących jest całkiem niezły, bo jakby nie patrząc, lepszych piosenek będzie się ciężko tutaj doszukać.

Na utworach wydanych, hitowe produkcje się kończą. Resztą, poza dwoma numerami, to bezkształtna mieszanina dźwięków stworzona do 'urozmaicania' radiowych playlist swoim, po części fajnym, spojrzeniem na muzykę. Umówmy się - nie jest tragicznie i na jeden odsłuch może być, ale już za drugim podejściem sytuacja może wyglądać tak jak u mnie, czyli: mija pierwszy track, potem drugi, dziesiąty - a ja wciąż nie mogę się skoncentrować na tym czego słucham (sprawdzone w różnych warunkach, żeby nie było), co prawda jestem świadom, że coś tam leci, ale za nic nie wiem o co chodzi, bo kompletnie nic (poza singlami, bo tylko one są chwytliwe) nie zapada w pamięć.

Swoim najnowszym krążkiem, Gym Class Heroes nie podbiją serc wielu słuchaczy, co najwyżej pojedynczych osób, które będą w stanie jakimś cudem odnaleźć piękno tego wydawnictwa - a o to jest bardzo trudno, bo poza może 5 utworami, które w większości już lecą w radio, płyta nie jest niczego warta. A szkoda, bo takie lajtowe rapowanie do radiowych dźwięków to całkiem niezły patent na sukces.


Zgadzasz się? Podaj dalej:

5 komentarze:

czy mógłbyś napisać recenzje nowej płyty rihanny Talk that talk??

Będzie najpóźniej w piątek :)

nie zgadzam się z Twoją opinią myślę, że jest kilka kawałków takich jak np Lazarus ze gitan, które mają w sobie to "coś" - cieszę się że nie jest to muzyka dla każdego, wcale nie uważam że fajna to taka, której słuchają wszyscy i musi być światowym hitem. Co do głębi w tekstach - jestem ciekawy czy znajdziesz rapera, który śpiewa o czymś innym niż życiu - hip hop właśnie na tym polega. Doceniam ich za brak śpiewania o dziw*ach(i brak tego elementu w teledyskach)dragach i za umiarkowanie w przeklinaniu. O gangsta rapie można naprawdę powiedzieć, że nie wnosi niczego poza dobrym bitem, w przeciwieństwie do GCH. Bądź bardziej obiektywny w tym co piszesz, po komentarzu widać, że nie jesteś wielkim fanem zespołu.

Autorze tego bloga, czy w Polsce sprzedają tą płytę ? Byłem ostatnio w Empiku, ale płyty nie było.

Nie jestem do końca pewien, ale obawiam się, że nie.

Prześlij komentarz