1 czerwca 2012

Recenzja: Scissor Sisters - Magic Hour

Kolejny band, którym się zajmę, zwie się Scissor Sisters i w jego skład wchodzi pięcioro muzyków, którzy grają ze sobą od ponad 11 lat. Na ich dorobek artystyczny składają się 3 albumy, z których pochodzi w sumie 14 singli. Największą popularność przyniosły im tracki tj. Fire With Fire i Laura, które swoim czasem nieźle namieszały na różnych listach przebojów. Dotychczas, ich dyskografię zamykał LP Night Work z 2010 roku, jednak w ostatnim czasie, amerykańska grupa szarpnęła się na nowy materiał, wydany, tak dla odmiany, przez Casablanca Records. I to właśnie on jest gwiazdą dzisiejszego wpisu.

Na Magic Hour w rozszerzeniu spotkamy 15 utworów utrzymanych w charakterystycznym dla grupy klimacie glam rocka wzbogaconego potężnymi ilościami elektroniki. Lub na odwrót. W każdym razie, są to propozycje po brzegi wypełnione pozytywną energią i mimo iż do perfekcji brakuje im bardzo dużo, to bez wątpienia są warte uwagi. Szczegóły poniżej.

Za ostateczne brzmienie poszczególnych nagrań odpowiada przede wszystkim sam zespół, prawie zawsze wspierany przez Alexa Ridha (Boys Noize). Razem stworzyli oni zazwyczaj wpadające w ucho kawałki, które w połączeniu ze wspomnianym wcześniej dosyć wesołym, beztroskim (bądź trafniej: 'lajtowym') charakterem prezentują się nader przystępnie i 'wchodzą nam jak woda', zapewniając ciekawy poziom rozrywki. Usłyszymy tu klimaty zarówno syntetyczne, elektroniczne, jak i trochę bardziej naturalne, poprockowe - przez wzgląd na to zróżnicowanie, szansa, że album wywoła u słuchacza znużenie, jest stosunkowo niewielka. Jeżeli już, to prawdopodobnie będzie to spowodowane niezbyt zjawiskowym obliczem całości - owszem, zastosowano parę interesujących pomysłów, które urozmaicają powszechnie znane patenty/zabiegi, mimo to na dłuższą metę nie jest to czymś, co może wzbudzić podziw ani wymagającym komentarza ambitniejszego niż 'no, fajne się tego słucha'. Reasumując, jest ok., a może nawet i lepiej, jednak bez większych szaleństw.

Tekst? W przypadku tej płyty, ograniczono go do minimum, co było łatwe do przewidzenia - liryka przy tego rodzaju muzyki sprawuje funkcję jedynie dekoracyjną i jego rozwinięcie nie byłoby dobrym pomysłem. A o czym jest mowa? O niczym konkretnym: o miłości, imprezkach i innych mało wymagających, oklepanych tematach. Traktując tekst tylko jako dodatek do melodii, nie mam mu niczego do zarzucenia. Natomiast w innych kategoriach nie warto zaprzątać sobie nim głowy...


Pierwszym singlem promującym MH jest Shady Love - chwytliwy track z ciekawym motywem rapu. Na jego następcę wybrano najbardziej hitowe Only The Horses, wyprodukowane przez Calvina Harrisa. Z kolei trzeci, najnowszy singiel zwie się Baby Come Home. Warto rzucić uchem na całą trójkę, mnie przypadły do gustu.

Na mój odtwarzacz lecą: Fuck Yeah i Let's Have A Kiki, czyli numery...specyficzne w swojej prostocie. Reszta jest zbliżonej jakości, znaczy się dobra - w moim przypadku nie było kawałka, który wywołałby we mnie negatywne emocje, w najgorszym wypadku można się na chwilkę wyłączyć. Ale po chwili płyta i tak o sobie przypomina...

Magic Hour to przebojowe wydawnictwo na więcej niż jeden raz. Nawet jeżeli nie oferuje muzyki, która w jakiś szczególny sposób wyróżniałaby się na tle chociażby starszych produkcji zespołu, to i tak jest w stanie umilić nam czas, a niekiedy też poprawić humor - w końcu jest różnorodnie, pozytywnie oraz na poziomie. Na pewną czwórkę to wystarczy.


Zgadzasz się? Podaj dalej:

3 komentarze:

Muszę Ci powiedzieć, że jak wchodzi się na główną stronę Twojego bloga, to aż oczka się cieszą - same atrakcyjne i do tego różnorodne tytuły: Keane, Marina And The Diamonds, Norah Jones, Adam Lambert, Niki And The Dove czy właśnie Scissor Sisters ;-)
Strasznie mi się spodobał kawałek "Only the horses", chociaż nie jest zbyt oryginalny. Na rowerku dobrze się przy nim pedałuje ;-) Płyty jeszcze nie słuchałem, zwłaszcza że w ostatnich dniach słucham głównie kawałków z lat 80., ale i "Magic hour" przyjdzie czas. Ty dajesz 4/6. A ja? Zobaczymy.

Super to brzmi. Zapraszam na nowy piłkarski wpis.

Fajna plytka...Z singli najbardziej podoba mi sie "Baby Come Home"...

Prześlij komentarz