Dziwnie byłoby nie wspomnieć o nowej płycie Eminema. Chociaż nie jestem zagorzałym
fanem jego twórczości, to wobec TMMLP2 miałem spore oczekiwania – tytuł
zobowiązuje. Poza tym dobrze wiedziałem, że Em nie odważyłby się zaserwować
swoim wielbicielom byle czego. Jednak z drugiej strony zastanawiałem się, co tak
właściwie może nam zaoferować. Kanye błyszczy kreatywnością, Cudi & Drake
klimatem, w przypadku Tech N9ne’a miażdży flow połączone z (na ogół) mrocznymi
melodiami. A Marshall? Zwykle w grę wchodziła charyzma i dobre teksty. Jednak czy
teraz też tak będzie?
Warto zaznaczyć, że za produkcję The Marshall Mathers LP 2 odpowiada nie byle kto. Opiekę nad
podkładem sprawowała sama śmietanka branży, czyli m.in. Dr. Dre, Rick Rubin i Alex da
Kid - osoby nie pierwszy raz współpracujące z Eminemem. Efektem ich współpracy
jest 21 tracków, które mimo że utrzymane są w konwencji hip hopu, prezentują
całkowicie odmienne klimaty. Zazwyczaj uznaję to za ogromny plus, bo mało co jest
tak ważne w muzyce jak zróżnicowanie. Niemniej tym razem nie do końca jestem
przekonany do tego rozwiązania.
Zanim wyjaśnię, co tak właściwie mam na myśli, muszę podkreślić, że TMMLP2 nie jest słabym wydawnictwem. Zastosowano tu mnóstwo ciekawych rozwiązań, surowych, często klasycznych bitów przypominających Eminema z czasów jego najlepszego materiału
O ile podkład ma się naprawdę różnie, o tyle liryka trzyma mistrzowski poziom. Eminem prezentuje wyłącznie konkrety – w większości przypadków wersy z pewnością zainteresują odbiorców. Zwłaszcza fanów rapera. A to dlatego, że posłuchamy między innymi o życiu Marshalla, czyli miłości, rodzinie, fanach i tragicznych wydarzeniach z przeszłości. Ujęto to w bardzo ponurej, silnie intrygującej i poruszającej formie. Emotywność tekstu potęguje sam raper, którego głos również nasycony jest potężnymi emocjami. A jak już wspominam o głosie, to wypadałoby napomknąć o flow. Jest ono zauważalnie lepsze niż kiedykolwiek wcześniej, co tylko podkreśla wysoką klasę rapera – gość nigdy nie nawijał z taką lekkością i ogładą jak obecnie. To tyle jeżeli chodzi o ogólne spostrzeżenia dotyczące kwestii lirycznych. Nie wchodzę w szczegóły, bo to temat na osobny post.
Jak widać, The
Marshall Mathers LP 2 nie jest słabym wydawnictwem. Co prawda podkład raz
wypada znakomicie (w miarę pomysłowe bity i porządne sample), a raz byle jak (patetyczne/pseudo
hitowe refreny), niemniej poziom całości podciąga tekst, który przykuwa uwagę osobistym charakterem i płynącymi z niego emocjami. Z drugiej strony, nie
jest to też wybitna pozycja. To po prostu
przyjemne, czwórkowe dzieło, z którego fani powinni być zadowoleni. Niestety żaden z
nich nie powie, że ta płyta zmieniła jego życie.
Zgadzasz się? Podaj dalej:
10 komentarze:
Może i utwór "Monster" nie jest najwyższych lotów, ale jego jedynym zadaniem jest przekonać do kupna płyty zwykłych wyjadaczy słuchających na co dzień komercyjnej muzyki, bo jakby nie patrzeć - utwór chwytliwy ;)
Potwór nie jest taki potworny, aczkolwiek odstaje od pozostałych singli. Całość jest taka w sumie na 4, zgadzam się z recenzją.
Tak trzymać, wydawnictwo sprzedało się w pierwszym tygodniu w ponad 650 tys. egzemplarzy w Stanach Zjednoczonych, co świadczy o klasie artysty.
Nigdy nie przepadałem za eminemem i ta płyta tego nie zmieni. Płyta zasługuje na przsłuchanie i choć jest to solidne wydawnictwo to czegoś w nim brakuje moim zdaniem.
PS. Płyta rozeszła sie w 792000 w pierwszym tygodniu, a tydzień później przekroczyła 1mln sprzedanych egzemplarzy.
Skoro jest Eminem to mam pytanie:
Będzie recenzja "Knock Madness" Hopsina?
Prawdopodobnie nie.
Będzie recenzja nowego Avril ?
W PPP.
Będzie recenzja Britney Jean?
Właśnie odsłuchuję.
Prześlij komentarz