12 kwietnia 2011

Recenzja: Sunrise Avenue - Out of Style

Alternative, hard, country, punk, acid – to tylko garść najsłynniejszych  gatunków rocka, których w sumie jest oczywiście dużo więcej. Samu Haber, Raul Ruutu, Sami Osala i Riku Rajamaa, czyli  Sunrise Avenue, bo o nich dzisiaj mowa, na swojej najnowszej produkcji prezentują jeszcze inny rodzaj muzyki - soft rock. Jak im to wyszło? To oczywiście pytanie retoryczne, bo wiadomo, że dobrze :)



14 nowych brzmień fińskiej grupy rockowej Sunrise Avenue zostało zamkniętych na ich czwartym krążku nazwanym Out Of Style. Jak już wspomniałem, jest to w większości przyjemny dla ucha soft rock z elementami popu, który momentami przynudza (na szczęście rzadko). Piosenki nie drażnią – nie ma sztucznego darcia ryja, syntezatorów, ani żadnych innych zbędnych udziwnień.

Jest za to gitara i perkusja, czyli to co być powinno. Piosenek słucha się dość przyjemnie, są przebojowe i wpadają w ucho. Dominują ciekawe rock-ballady (czyli ten cały soft rock), które w większości mogą się podobać nawet osobą, które na co dzień słuchają czegoś innego. Mimo to nie zabrakło też typowych dla rocka energicznych brzmień, które również prezentują niezły poziom. Dość ciekawie wypada Hollywood Hills, które można by uznać za odpowiednik Fairytale Gone Bad, które pewnym czasem było w Polsce sporym hitem. Warte uwagi są też inne mocniejsze (o ile to, co jest na tej płycie można tak nazwać) produkcje tj. Sex & Cigarettes, Out Of Tune, czy I Gotta Go. Wszystkie kawałki spokojnie nadają się do radia, gdzie mają szansę posiedzieć przez dłuższy czas – w Polsce grupa jest stosunkowo słabo promowana, więc już z samym dostaniem się do notowań może być problem.

Muzyka rock od zawsze cechuje się konkretnym, wyrazistym tekstem z przekazem, który ratuje całość gdy podkład nie prezentuje się najlepiej. Tym razem warstwa tekstowa również zdaje egzamin – Samu śpiewa w większości teksty skierowane do (swojej?) kobiety: o miłości, rozstaniu, tęsknocie itp. Są też piosenki śpiewane ogólnie, przeważnie na jakieś łatwe tematy, na przykład o wolności i wspomnieniach. Osoby, które nie znają angielskiego tym razem mogą dużo stracić, bo nie rozumiejąc o co chodzi, będą odbierać produkcje jak kolejne „oh yeah, nanana”. Wręcz można powiedzieć, że tekst to najlepsza strona krążka.

Szczerze mówiąc, do recenzji albumu zabierałem się trzy razy – i tyle razy musiałem pisać ją od nowa. Na początku chciałem go zjechać za wiejącą od niego nudę i powtarzalność. Następnie ograniczyłem się jedynie do nudy – jakoś nie mogłem pojąć fenomenu tego typu muzyki. Objawienie nastąpiło, gdy w celu napisania tejże notki, postanowiłem przeglądnąć słowa piosenek; słuchając i analizując tekst jednocześnie, nagle poczułem fajność tej płyty zamkniętą nie w treści, a właśnie w muzyce. Wystarczy choć trochę się skoncentrować na dźwiękach, co nie jest znowu takie trudne. Albo wystarczy być fanem rocka


Krążek może być dobry na słabsze dni, gdy mamy doła i jest nam źle – wtedy spodoba nam się podwójnie. Długo się zastanawiałem nad tym, czy postawić czwórkę czy piątkę, gdyż album jest naprawdę ciekawy. Zdecydowałem się jednak na czwórkę – nie jest to jakoś super oryginalna produkcja, nie zaskakuje niczym nowym. To po prostu stare dobre brzmienia, które nieraz słyszeliśmy. Fani podobnego rocka niech dodadzą do oceny +1, im brak oryginalności nie przeszkadza, w końcu rock to rock :)


Zgadzasz się? Podaj dalej:

4 komentarze:

Recenzja nawet nawet. Myślę, że odczuwam to samo co ty w związku z tą płytą. Nie wiem czy słuchałeś poprzedniego albumu. Gdybyś to zrobił OOS wydałby się jeszcze bardziej zajebisty :P

PS. FIŃSKA grupa, nie finlancka xD
PPS. zachęcam do odwiedzania mojego bloga i zachęcania do tego innych xD

Nie no, wiedzialem, ze strzeliłem tam jakiegoś bleda, ale szczerze mówiąc to nie wpadł bym na to, jak sie poprawnie odmienia to slowo :)
Cieszę sie, ze tekst Ci sie podoba :)

Jak dla mnie płyta jest ciekawa i zgodzę się tu z Alexzis, że na pewno o 100 razy lepsza od poprzedniej. Mam też nadzieję, że single staną się choć małymi, lecz jednak hitami. Dodam jeszcze, że Hollywood Hills chyba się to udało ;)

Prześlij komentarz