23 kwietnia 2011

Recenzja: Chipmunk - Transition

Chipmunk ma 20 lat i jest brytyjskim „raperem”. Gdy półtorej roku temu wydał sympatyczne, choć nie za lotne Oopsy Daisy, a potem podobne Look for me, wiedziałem, że to komercyjna gwiazdka przekroju Iyaza, która potrafi robić tylko lekkie radiowe hiciorki. No i nie myliłem się – chłopak zna się na radiowych trendach, robiąc dobrą niezobowiązujacą muzykę. A co się stanie, gdy taka osobistość weźmie się za prawdziwy rap? Wyjdzie Transition. 


Jest to drugi album Chipmunka i składa się na niego 13 utworów, które są dość specyficzne. Dlatego, że większość z nich jest tylko podróbką rapu, która może nie denerwuje, ale strasznie nudzi. Chłopak niby biorąc udział w kolaboracjach dla innych artystów daje radę, ale jak przyszło zrobić coś dla siebie, to wyszło tak bezpłciowo - ni to grime, ni rap, ni r&b ani pop. Żeby nie było – są na krażku też ciekawe kawałki, szkoda tylko, że jest ich co najwyżej 3… Ogół płyty można podzielić na dwie grupy: pozytywne radiowe numery i próby zrobienia czegoś pomiędzy grime’m a rapem. Więcej niestety jest tych drugich.

Za całość odpowiada Harmony "H-Money" Samuels, który produkował numery m.in. dla Chrisa Browna. Jeżeli chodzi o podkład stworzony dla Chipmunka, w większości jest przyzwoity, choć momentami bywa monotonny. Również nawijka jest jakaś taka średniawa – Brytyjczyk rapuje w zasadzie o wszystkim i o niczym w sposób nadający się co najwyżej do popowych produkcji. Wystarczy spojrzeć na krążek Saigona, czy Kid Cudiego by zrozumieć co mi leży na sercu. To właśnie te dwa elementy, plus jeszcze brak doświadczenia (może również talentu..) w tworzeniu poważnego rapu przyczyniło się do powstania tak słabej, nudnej i niedopracowanej produkcji.

Krążek promuje singiel Flying High, czyli jedna z wielu niby rapowych nut, które tak tempie. Również stacje radiowe nie mogąc znaleźć w nim ciekawego zalokowały go na dość niskich pozycjach w notowaniach. Drugim singlem został utwór Champion, w którym młodemu pomaga Chris Brown. Nie ma co ukrywać – jest to jeden z najlepszych numerów z płyty, choć gdyby nie Brown (nie tylko zaśpiewał, ale także napisał tekst) zapewne nie wypadłby tak dobrze. Niedawno ukazał się także trzeci singiel – In The Air. Kolejny w miarę dobry kawałek, tym razem w duecie z Keri Hilson. Właśnie w takich utworach jak ten Chipmunk wypada najlepiej – w komercyjnym popo-r&b, w którym fajna laska śpiewa, a on rapuje. Poza Champion i ITA, na uwagę zasługuje też Transition, które nie zostało jeszcze wydany na singlu, ale mimo to warto zwrócić na nie uwagę – w końcu niezłe sample + dobre flow + brak osoby towarzyszącej to w przypadku tego rapera rzadkość. W zasadzie poza tymi trzema numerami na krążku nie ma nic ciekawego.

Oprócz Chrisa Browna i Keri Hilson głosu użyczyli m.in.: Kalenna, Trey Songz, Wretch 32 i Ace Young. Lista może brzmi ciekawie, ale efekt końcowy nie powala – rola gości ograniczyła się jedynie do pomocy raperowi w osiągnięciu poziomu przyzwoitości. Oczywiście nie zawsze wyszło.

Album nie jest tragiczny. Album nie jest totalną porażką. Album jest nudny. To, że są na nim trzy dobre numery nie oznacza, że jest wart większej uwagi. Jakościowo można go umieścić pomiędzy ostatnią produkcją Chrisa Browna a Nelly’ego, wiadomo o czym to świadczy. Chłopak jest młody, może jeszcze się rozkręci. Za to podejście tylko/aż 3.


P.S.
Ostatnio wpadł mi w ręce starszy krążek (wydany ponad pół roku temu) zespołu Phoenix Effect. O czym więc wolicie przeczytać: PE (rock) czy świeży album Lenki (pop)?

Zgadzasz się? Podaj dalej:

4 komentarze:

Dajesz Lenke, pe poczekają jeszcze troche.

Hmm ... przyznam szczerze, że nie słyszałam jeszcze tego rapera, a to może dlatego, że słucham głównie rocka. Tego prawdziwego rocka. Jeśli będę miała chwilę napewno przesłucham kilka jego piosenek.
A w następnej notce bardzo chętnie poczytałabym o PE. Lenka ? WTF ? ;D
nietypowypamietnik.blogspot.com

Już zacząłem pisać tą Lenke :P
Phoenix Effect będzie za 4 dni ;]

Dajesz recenzje Bibera .. :D
hehe ^ ^

Prześlij komentarz