Cztery nominacje do nagrody Grammy, pięć do kanadyjskiego Juno Awards,
żadnej statuetki. Takimi ‘osiągnięciami’ może pochwalić się 37-letnia
Tamia Marilyn Hill, która, pomimo ogromnego talentu oraz znakomitych produkcji,
uchodzi za jedną z najbardziej niedocenianych artystek R&B. Muzyka
towarzyszy jej od najmłodszych lat – wpierw śpiewała w chórach kościelnych oraz
w musicalach, a gdy dorosła, dostała się do szkoły muzycznej. Podczas ponad dwudekadowej kariery, nagrała 4 longplaye oraz pojawiła się w serii wielu
soundtracków oraz featuringów przy boku m.in. Quincy Jonesa, Barrego White’a oraz Snoop Dogga. Obecnie,
gwiazda promuje swoje nowe dziecko, wydane przez Plus 1 Music Group. Najwyższa
pora rzucić na niego uchem.
11 tracków ukrytych pod szyldem Beautiful Surprise to nic innego, jak
klasyczna wersja R&B, w której, poza znacznym udziałem popu i soulu,
słychać także elementy gospelu – gatunku, który zapoczątkował miłość artystki do
muzyki. Za oprawę dźwiękową odpowiadają m.in. The Runners, Salaam Remi, Carvin
& Ivan oraz Luke Laird, czyli postacie znające się na takich klimatach jak
mało kto. W sumie, panowie wyprodukowali 44 minuty materiału stojącego na
poziomie…średnim. Do bólu średnim.
Odpalając płytę po raz pierwszy, w
uszy rzuca się jej przyjemny, po części nawet chilloutowy charakter, który osiągnięto dzięki
zastosowaniu bardzo delikatnych melodii. Zrezygnowano z przytłaczających
syntezatorów i jakichkolwiek elementów podnoszących ciśnienie: jest leniwie
i przy tym dosyć ckliwie. Poniekąd to dobrze, w końcu od czasu do czasu, miło jest posłuchać czegoś kojącego nasze zmysły. Jednak z drugiej strony,
podkład szybko zaczyna nudzić i z każdym kolejnym odsłuchem, jesteśmy w
stanie odróżnić coraz mniej utworów. Przesądza o tym nie tylko nadmiar ballad
(w zasadzie, nie ma tutaj niczego innego), lecz także ich mało odkrywczy charakter
– znów mamy do czynienia ze sprawdzonymi, aczkolwiek nie oklepanymi motywami,
które teoretycznie bardzo łatwo przykuwają uwagę fanów gatunku. Niestety w
tym wydaniu jest ich zdecydowanie za dużo i osoby słuchające r&b na co
dzień nie będą wniebowzięte, bo nie spotkają tu żadnej większej nowości. Mimo
wszystko, nie jest źle i można znaleźć tu kilka naprawdę ciekawych perełek. Ale
o nich nieco niżej.
Natomiast tekst, jak nietrudno się domyślić, ogranicza się tylko i wyłącznie do miłosnych rozterek. Przede wszystkim,
jest tu mowa o poświęceniu dla partnera oraz wyznawaniu uczuć. Nie
brakuje również głośnych apostrof mających na celu uświadomienie ukochanemu,
ile znaczy dla kobiety oraz monologu przestawiającego rolę miłości w życiu
człowieka. Ogólnie rzecz biorąc, nuda.
Album promowany jest singlem
Beautiful Surprise, który, na tle całości, wydaje się być jedną z ciekawszych propozycji. Na podobnym poziomie
stoją też Lose My Mind oraz Believe in Love i to właśnie nimi warto
zainteresować się w pierwszej kolejności. Pozostałe można podzielić na dwie
grupy: przeciętne i kompletnie_bez_wyrazu. Do pierwszej zaliczam Give Me
You, It’s Not Fair i Him, z kolei do drugiej całą resztę. Obydwie
charakteryzują się matowymi produkcjami, którym brak swoistej finezji – są
nadzwyczaj ‘suche’ i bez pomysłu. Tanie wypełniacze.
Umówmy się, Beautiful Surprise nie powala. Kłuje w uszy nieco infantylnym tekstem,
którego wtórna tematyka nie jest szczególnie pociągająca. Dodając do tego średniej
jakości podkład, otrzymujemy sztampowe dzieło warte jedynie sezonowej uwagi,
ponieważ na dłuższą metę robi się męczące. Wyłącznie pojedyncze numery ratują
moją wiarę w umiejętności wokalistki. A te są ogromne - szkoda tylko, że znowu coś nie poszło...
Zgadzasz się? Podaj dalej:
4 komentarze:
Jej wokal ♥
W końcu pięciooktawowy :)
Trochę dziwię się czemu płyta wypadła tak samo. Może nie ma tam super producentów - w końcu główny songwriter - Claude Kelly - odpowiada za sukces np. 'Grenade' Bruno Marsa. Ale jak widać to za mało :(
Głos ma świetny, ale repertuar nie dla mnie, to jest takie, nie wiem, jak to powiedzieć- proste? Może, jeśli wyda coś nowego, bardziej przypadnie mi do gustu.
Prześlij komentarz